Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Żołnierzom Wyklętym jesteśmy winni pamięć. I przywrócenie bohaterom dobrego imienia

Redakcja
Janusz Niemiec, syn Antoniego Żubryda
Janusz Niemiec, syn Antoniego Żubryda Jakub Nowak
Przez lata Antoni Żubryd, negatywny bohater chociażby filmu "Ogniomistrz Kaleń", był bandytą. Jego syn Janusz Niemiec mówi: To bohater.

Głośno teraz o Żołnierzach Wyklętych.
Aż czuję się trochę jak celebryta. W środę byłem gościem promocji książki "Dziewczyny wyklęte", gdzie jest rozdział o mojej mamie. Teraz jadę na wykłady i pogadanki do Łodzi i Aleksandrowa, później marsz w Nowej Soli. A do Warszawy przyjechałem prosto z uroczystości poświęconych "Ogniowi".

Ze skrajności w skrajność?
Rzeczywiście, jak widać, stał się to modny temat. Chyba od chwili, gdy 1 marca został ogłoszony dniem poświęconym Żołnierzom Wyklętym. Chętnie podpierają się nimi politycy. Boję się, że bardzo szybko ta moda przeminie.

Pan o pamięć o swoim ojcu Antonim Żubrydzie "Zuchu" musiał walczyć kilkadziesiąt lat.
Moja sytuacja była o tyle specyficzna, że skutecznie wymazywano z mojej pamięci wszelkie wspomnienia po rodzicach, robiła to z dbałości o mnie wychowująca mnie ciocia. Dopiero książka "Łuny w Bieszczadach" i zasłyszana telefoniczna rozmowa cioci z autorem, gdy mama mówiła o kłamstwach, dały mi do myślenia. Na filmie "Ogniomistrz Kaleń" w chwili, gdy ginął Żubryd, bohater negatywny, już miałem łzy w oczach. Czyli niekoniecznie w momencie, gdy płakali inni.

Bo Antoni Żubryd wcale nie jest postacią jednoznaczną...
Uczestnik kampanii wrześniowej, odznaczony Krzyżem Walecznych, uciekł w 1943 roku gestapowcom, którzy mieli wykonać na nim wyrok śmierci. Pod koniec wojny, w 1944 roku, po wkroczeniu na Sanocczyznę żołnierzy radzieckich, na ochotnika zgłosił się do Urzędu Bezpieczeństwa Publicznego w Rzeszowie. Później zdezerterował, uwalniając więźniów politycznych.

Jak doszło do tej przemiany?
Wśród historyków, którzy pracują dziś nad historią m.in. mojego ojca, krąży teza, że tworzące się po roku 1944 struktury partyzantki niepodległościowej zaczęły wprowadzać do UB swoich ludzi. Według wielu relacji ostrzegał jednak podczas swojej pracy akowców, symulował brutalne przesłuchania, uwalniał ludzi. W pewnym momencie przyszedł rozkaz, aby go aresztować za współudział w tworzącym się ruchu oporu. Ojciec go jednak przejął, sfałszował, a na drugi dzień uwolnił dziesięciu ludzi i wraz z matką uciekł do Malinówki, gdzie stworzył zalążek swojego oddziału, który z czasem rozrósł się do ponad 200 osób.

Wcześnie otarł się pan, a raczej padł ofiarą tej rodzinnej tragedii.
Cóż, jako pięciolatek trafiłem do więzienia i jestem uznawany za... najmłodszego więźnia politycznego tamtych czasów.

Jednak dziś do jednego worka wrzucani są żołnierze zbrojnego podziemia i pospolici bandyci.
Przez lata narosło wiele nieporozumień. Zwłaszcza w przypadku mojego ojca, który przecież zaraz po wojnie był przedstawicielem aparatu bezpieczeństwa. Dopiero później przeszedł jakby na druga stronę. Zatem wątpliwości co do jego postawy mieli w tamtych czasach i jedni, i drudzy. O pomyłki nie było łatwo. W jednej z książek oddziałowi ojca przypisano czyny z czasów, gdy był jeszcze funkcjonariuszem bezpieczeństwa. Jednocześnie grasowali zwykli rabusie...

Jak powinniśmy zatem czcić tych ludzi?
Ja mam swój własny sposób. Wystarczy, że patrzę na syna i wnuka. Syn wrócił do nazwiska Żubryd, a o wnuku mówimy "żubryżątko". Na ostatnim spotkaniu wystąpiliśmy w trójkę w koszulkach z wizerunkiem ojca. I to jest najważniejsze, po prostu pamiętać. Także o tym, że historia rzadko bywa jednoznaczna.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska