Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Na rondzie Ofiar Katynia w Gorzowie kobieta uderzyła w hondę i odjechała. Szukają ją pokrzywdzeni

(sndr)
Tak wygląda zniszczona honda civic pani Joanny. Marki drugiego auta poszkodowana nie pamięta. Jeśli ktoś rozpoznaje ten samochód i kojarzy wypadek z 13 lutego, jest proszony o pomoc.
Tak wygląda zniszczona honda civic pani Joanny. Marki drugiego auta poszkodowana nie pamięta. Jeśli ktoś rozpoznaje ten samochód i kojarzy wypadek z 13 lutego, jest proszony o pomoc. Archiwum prywatne
Pani Joanna szuka kobiety, która uderzyła w jej auto i odjechała. Poszkodowana trafiła do szpitala. - Prosimy o kontakt wszystkie osoby, które widziały to zdarzenie - mówi rodzina pani Joanny.

Jest piątek 13 lutego, około godz. 14.40. Przez rondo Ofiar Katynia (skrzyżowanie ulic Walczaka i Pomorskiej przy parku Kopernika) przejeżdża wiele samochodów. Jednym z nim jest nowa, czarna honda civic, którą jedzie Joanna Gazda. Nagle w tył auta (w lewy bok) uderza inny samochód. Kieruje nim kobieta. Daje znaki poszkodowanej, żeby zjechała na pobocze. Kiedy pani Joanna to robi, tamta odjeżdża i już nie wraca.

- Moja mama w skutek stłuczki doznała lekkiego udaru - mówi nam córka poszkodowanej. Prosi o pomoc w ustaleniu, kim była kobieta, która uderzyła w hondę. - Niestety, uciekła. Dlatego chciałabym prosić, by osoby, które coś widziały, poinformowały nas o tym - mówi córka pani Joanny.

Sami próbujemy coś ustalić.- Nie mieliśmy zmiany w ten dzień. Zaraz zadzwonimy do pozostałych kolegów. Może oni coś widzieli - słyszymy od pracowników stacji benzynowej w pobliżu ronda. Niestety, okazuje się, że nikt ze stacji nie widział wypadku.

Dziś wiadomo tyle, co widziała poszkodowana. Joanna Gazda zapamiętała około 50-letnią, szczupłą kobietę, z prostymi włosami, krótkimi do ramion. Lekko farbowane z widocznymi odrostami. Miała też okulary. Z kolei samochód, którym jechała, był spory, czarny, z jasnymi szybami. Wyglądał na starszy rocznik. - Samochód tej kobiety może mieć stłuczony prawy reflektor, uszkodzony błotnik i prawy przedni bok - mówi córka poszkodowanej.

Rozmawiamy też z panią Joanną. Dopiero co wyszła ze szpitala. - Tamta kobieta wjechała we mnie, kiedy zjeżdżała ze środkowego pasa. Uderzyła w bok tylnych drzwi. Dała znak, żeby zjechać. Tak zrobiłam. Widziałam ją jeszcze tylko, jak odjeżdżała. Mogła wjechać w Pomorską lub Walczaka. W każdym razie nie zawróciła - relacjonuje pani Joanna.

Pani Joanna chce znaleźć kobietę, która w nią wjechała, nie tylko z powodu odszkodowania. Chciałaby, żeby została ukarana za to, jak się zachowała

Poszkodowana nie do końca pamięta, co było potem. Wie, że chwilę postała na rondzie. Zadzwoniła też na policję - miała pojechać do komendy, żeby zgłosić kolizję. Ale po drodze wstąpiła do pobliskiej przychodni. Stamtąd już zabrała ją karetka.

- Czułam się fatalnie. Miałam silne i nagłe bóle głowy, i nie tylko. Do tego doszedł niedowład. W szpitalu lekarze stwierdzili lekki udar po kolizji - mówiła nam wczoraj pani Joanna, gdy już wróciła do domu. Na szczęście nie doszło u niej do poważnych zmian w mózgu. - Ale połowiczny niedowład prawej strony został. Właśnie czekam na rehabilitację - wyjaśniła.

Kiedy pani Joanna była w szpitalu, jej mąż zgłosił się na policję. Usłyszał jednak, że bez zeznań żony i tak nic nie wskóra. - Ale powiedzieli, że "zaznaczyli tę sprawę" - mówi pani Joanna. Sama dopiero wczoraj poszła na policję, żeby opowiedzieć, co ją spotkało przed kilkoma dniami.

Jeszcze przed tą wizytą próbowaliśmy ustalić, czy policja może pomóc pani Joannie. - Nie zgłoszono do nas żadnej kolizji ani wypadku z tego dnia - powiedział nam Grzegorz Jaroszewicz z zespołu prasowego lubuskiej policji. - Dodam, że czekamy na zgłaszanie zdarzeń drogowych kilka dni później. Zawsze zajmiemy się takimi sprawami i postaramy wyjaśnić - zadeklarował.

Pani Joanna chce znaleźć kobietę, która w nią wjechała, nie tylko z powodu odszkodowania. Chciałaby, żeby została ukarana za to, jak się zachowała. - Żeby np. musiała wpłacić pieniądze na jakiś charytatywny cel - mówi poszkodowana.

Co grozi kobiecie, gdyby się znalazła? Grzegorz Jaroszewicz nie chce tego rozstrzygać. - Wszystko zależy od tego, czy kierowca uciekł z miejsca pod wpływem silnych emocji, czy np. zrobił to z premedytacją. Zaznacza też, że trzeba odróżnić kolizję od wypadku. - Kolizja jest zdarzeniem, w którym osoby poszkodowane nie wymagają opieki lekarskiej dłuższej niż siedem dni. Później jest to już wypadek - mówi Jaroszewicz.

Pani Joanna spędziła w szpitalu osiem dni. Teraz szuka świadków wypadku.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska