Wtorek, 17 lutego, Frankfurt. Zdzisław Matras, emerytowany milicjant z Lubiechni Wielkiej, spotyka się w redakcji miejscowej "Maerkische Oderzeitung" z dziennikarzem Dietrichem Schroederem. Od dwóch lat Niemiec opisuje jego walkę ze złodziejami rowerów ze wsi i z byłym szefem komisariatu w Rzepinie (jest już na emeryturze), który miał ich rzekomo kryć. Jest z nimi mieszkaniec Frankfurtu, zapalony rowerzysta, który na wieść o tym, że Matras z oskarżyciela stał się oskarżonym, zorganizował wśród mieszkańców Frankfurtu zbiórkę pieniędzy (pośredniczyła gazeta), żeby Polak miał na zapłacenie wymierzonej mu przez sąd kary. I na adwokatów.
O tym, ile euro wręczono we wtorek Z. Matrasowi, nikt nie chce mówić. Wiadomo, że wystarczy i na zapłacenie 2 tys. zł grzywny, i na pokrycie kosztów sądowych (drugie 2 tys. zł). - I na odwołanie, bo tak tej sprawy nie zostawię - mówi mieszkaniec Lubiechni i opowiada swoją historię. Boli go ona potwornie. - Gdy w sądzie usłyszałem, jak pani prokurator mówi, że idąc do niemieckiej gazety przyniosłem wstyd narodowi polskiemu, aż mną zatrzęsło - wspomina, wyciągając z szafy segregator z dziesiątkiem protokołów z przesłuchań i pism, które wysłał do różnych instytucji, m.in. Biura Spraw Wewnętrznych Komendy Głównej Policji...
Więcej o tej sprawie przeczytasz w sobotnio-niedzielnym, 21-22 lutego, papierowym wydaniu "Gazety Lubuskiej"
Zobacz też: Ale się rolnik z Białkowa uśmiał!
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?