Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Żużlowe szkiełko: Dudek nie teściowa

Rafał Darżynkiewicz
Rafał Darżynkiewicz
Rafał Darżynkiewicz Archiuwu ,,GL"
Być trenerem ekstraligowego zespołu to brzmi dumnie. Daleki jednak jestem od stwierdzenia, że taki trener to ma klawe życie. Jest wręcz przeciwnie.

Nie raz i nie dwa słyszałem, że większość drużyn - szczególnie pojawiające się co jakiś czas dream teamy - mogłaby prowadzić moja teściowa. I w tym stwierdzeniu jest coś na rzeczy. Przecież taka teściowa - moja też - z żużlowego miasta o dyscyplinie, drużynie i większości zawodników wie dużo. Bije na głowę przeciętnego kibica sportowego z miasta nie żużlowego. Nie jest to jednak żaden argument by zostać menedżerem.

Właśnie, w żużlowym wydaniu taki szkoleniowiec to nie wiadomo czy bardziej trener, czy bardziej menedżer. Od lat w wielu klubach mamy taki podział, że obie osoby funkcjonują obok siebie ściśle ze sobą współpracując. Efektem są sukcesy i radość z wykonywanej pracy. Częściej taka "współpraca" jest zarzewiem konfliktów. Wtedy o sukcesy trudniej, a bardzo prawdopodobna porażka jest powodem klubowej wojny. Czasem i z takim układem mieliśmy do czynienia raptem kilka miesięcy temu decydentów jest więcej niż dwóch. Takie konsylium z udziałem trenera, menedżera w zawiasach i koordynatora poniosło w minionym sezonie w Toruniu sromotną porażkę. Mocna ręka, charakter i możliwość podejmowania niczym nie skrępowanych decyzji - a prezesi bywają różni - to podstawa w trenerskiej zabawie. Tu pojawia się pytanie stare jak żużel. Czy taki "władca" ma być tylko teoretykiem czy też musi być praktykiem? Tu zdania są podzielone. Są tacy, którzy stawiają na praktyków czyli byłych żużlowców niekoniecznie wielkie gwiazdy. Przecież świetny zawodnik niekoniecznie musi być dobrym trenerem. Sukcesy odnosili też ci, którzy na żużlu nigdy się nie ścigali. Były duety, gdy z sukcesami praktyk zajmował się klubową młodzieżą, a teoretyk ustalaniem składu i całą zabawą taktyczną w czasie meczów.

Dziś, na który klub by nie spojrzeć jest inaczej. W Gorzowie po latach prób z menedżerami teoretykami i praktykami postawiono na Piotra Palucha. Młody praktyk znakomicie odnalazł się w nowej roli i święci triumfy. Tajemnic gorzowskiej kuchni nie znam, ale "Bolo" dostając wolną rękę zbudował wokół siebie atmosferę, otoczył się zaufanymi ludźmi, ale decyzje podejmuje samodzielnie. To Paluch bierze pełną odpowiedzialność za to kto jedzie, kto odpoczywa, kto kogo zastępuje a przede wszystkim na jakim torze drużyna jedzie. Ten przykład - niewątpliwej złotej drogi do sukcesu - chcą powtórzyć w Zielonej Górze. Sławomir Dudek nie jest człowiekiem bez doświadczenia. Wręcz przeciwnie. Dobry żużlowiec, przez ostatnie lata bez reszty poświęcił się karierze syna. Sukcesów nie brakowało. Teraz odpowiadać będzie za zespół. Wyzwanie jest ogromne. Prestiż, ale i wielka presja. Z papierami na trenera trzeba się urodzić. Szkolenia, kursy i egzaminy to tylko formalność. "Dudi" papiery ma i na trenera, i na solidnego menedżera też. A teściowe niech zostaną teściowymi.

Motoryzacja do pełna! Ogłoszenia z Twojego regionu, testy, porady, informacje

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska