Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

To była zdecydowana akcja policji. W poszukiwaniu obrączki kolegi

Janczo Todorow 68 363 44 99 [email protected]
Zrobiono prawdziwy nalot na nasze domy, jesteśmy pokrzywdzeni - mówią (od lewej) Mirosław Gryglewicz, Kamil Błaszczyk i Mariola Piekarska.
Zrobiono prawdziwy nalot na nasze domy, jesteśmy pokrzywdzeni - mówią (od lewej) Mirosław Gryglewicz, Kamil Błaszczyk i Mariola Piekarska. Janczo Todorow
Obrączka zgubiona w sali ćwiczeń stała się tydzień temu powodem zmasowanej akcji policyjnej. Przeszukano mieszkania pięciu osób, ale zguby nie znaleziono.

Na początku stycznia jeden z bywalców sali ćwiczeń trenował do późnego wieczoru. Następnego dnia przyszedł do sprzątaczek opiekujących się salą i stwierdził, że podczas treningu pozostawił swoją obrączkę na ławce. Wspólne szukanie nie przyniosło jednak rezultatu. Mężczyzna miał zagrozić, że jeśli zguba się nie znajdzie, sprawą zajmą się jego koledzy, policjanci. Dwa tygodnie po zdarzeniu, o godz. 6.00, kilkunastu uzbrojonych policjantów wkroczyło jednocześnie do pięciu mieszkań.

- Do mojego domu weszło dwóch policjantów. Pokazali legitymację i nakaz przeszukania w sprawie obrączki. Dziwne, że ten, co zgubił, mówił wtedy, że jest warta 900 zł, a w nakazie było napisane, że 1,5 tys. zł. Policjanci byli bardzo niegrzeczni. Kiedy ćwiczył ten policjant, to na sali było mnóstwo osób, może ktoś z nich zabrał. A pomówił nas - opowiada Krystyna Szymańska.
Danuta Opanaszczuk była w szoku, kiedy bladym świtem policjanci zapukali do drzwi jej mieszkania. - Byłam tak zdenerwowana, że musiałam zażyć tabletki uspokajające - dodaje.

Mariola Piekarska, która została ściągnięta do domu telefonicznie, nie miała pojęcia, co się dzieje. Również w jej mieszkaniu przeszukano wszystkie zakamarki, szukano w ubraniach, naczyniach, ale obrączki nie znaleziono. - Tylko zastanawiam się, dlaczego szukali dopiero dwa tygodnie po tym, jak ją zgubił - mówi.
Policjanci tego samego poranka zrobili nalot również na dom Kamila Błaszczyka. - Moje dzieci się obudziły przerażone. I trudno im się dziwić, bo wkroczyło trzech policjantów. Zrobiło się potworne zamieszanie, nawet nie przeprosili. Przecież ja i kolega nie zajmujemy się sprzątaniem sali - opowiada Błaszczyk.

Mirosław Gryglewicz również nie zajmuje się sprzątaniem sali, ale policjanci zawitali i do jego domu. Niczego nie znaleźli. Następnie całą piątkę przesłuchano w siedzibie policji.
- Jestem zdziwiony, że do takiej akcji skierowano aż tylu funkcjonariuszy - mówi Andrzej Markulak, dyrektor Miejskiego Ośrodka Sportu, Rekreacji i Wypoczynku. - Zastanawiam się, czy jeżeli zwykły obywatel zgłosi zgubę czegoś, to będą równie starannie szukać? Po tym zdarzeniu zostały wymienione zamki w drzwiach sali, postronne osoby nie mają kluczy.

- Z chwilą kiedy prokurator otrzyma zawiadomienie o kradzież czy przywłaszczenie cudzej rzeczy, rutynowo wydaje postanowienie o przeszukanie, jeżeli są wskazane osoby- mówi Zbigniew Fąfera, rzecznik prasowy Prokuratury Okręgowej w Zielonej Górze. - A o tym, w jakich godzinach odbędzie się przeszukanie, decyduje policja. Uważam jednak, że pomiędzy zdarzeniem a przeszukaniem upłynęło zbyt dużo czasu. Akcję trzeba było przeprowadzić niezwłocznie. Wszczęte zostało postępowanie, które jednak najprawdopodobniej zostanie umorzone z powodu niewykrycia sprawcy przywłaszczenia - zaznacza prokurator.
Aneta Berestecka, rzecznik żarskiej policji: - Osoby, u których przeprowadzono przeszukania, zostały poinformowane o przyczynie i celu, w jakim dokonywane były czynności. Ponadto każda z osób otrzymała kopię dokumentu, na którego podstawie dokonano przeszukania. W sposób prawidłowy.
Czy gdyby podobna sprawa dotyczyła przeciętnego obywatela, policjanci z taką samą determinacją zrobiliby "nalot" na te mieszkania? - Policjanci w żadnej sprawie nie robią wyjątku, czy sprawa dotyczy funkcjonariusza, czy każdego innego obywatela- zapewnia Berestecka.
Informacje o tym, co zdarzyło się w Żarach, poruszyło Balli Marzec, prezes Stowarzyszenia Wspólnota Kazachska...

- Działam na rzecz praw człowieka w mojej ojczyźnie, w Kazachstanie i uważam, że nie mogę milczeć, kiedy dzieje się niesprawiedliwość w mojej nowej ojczyźnie, w Polsce - mówi. - Uważam, że przeszukiwanie domów w obecności małych dzieci niewinnych ludzi to są metody totalitarnych reżimów. Na to nie ma zgody. Dlatego chciałam przekazać nową obrączkę policjantowi, który zgubił obrączkę w Żarach, żeby niewinni ludzie nie byli poniżani i przeszukiwani przez uzbrojonych policjantów o szóstej rano.

Balli Marzec w środę w południe udała się do Komendy Głównej Policji w Warszawie, gdzie, jak nam powiedziała, spotkała się z rzecznikiem prasowym Mariuszem Sokołowskim. - Nie przyjął obrączki, powiedział, że ma swoją i możemy ją wręczyć policjantowi z Żar, który zgubił swoją. Zrobimy inaczej- zlicytujemy obrączkę i kupimy za te pieniądze prezenty dla tych pięciu rodzin, które zostały pokrzywdzone. Pojedziemy specjalne do nich i wręczymy osobiście - dodaje Marzec.
I po sprawie? Dotarła do nas informacja, że komórka kontroli wewnętrznej policji ma zbadać drobiazgowo akcję policyjną w sprawie obrączki. Nie udało nam się tego potwierdzić w zespole prasowym komendy wojewódzkiej policji w Gorzowie Wlkp., gdyż nikt nie odbierał telefonów. Nie dostaliśmy także odpowiedzi na nasz mail. Za to bardzo szybko otrzymaliśmy informację z Komendy Głównej w Warszawie. Dawid Marciniak z zespołu prasowego stwierdził, że obrączki nie przyjęto, bo uznano to za happening, którego cel nie jest znany. - Jeżeli ktoś chce komuś przekazać, to powinien się zgłosić bezpośrednio do zainteresowanego - dodał.

Oferty pracy z Twojego regionu

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska