Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Zdecydowana akcja policji. W poszukiwaniu obrączki kolegi

(tod)
Zrobiono prawdziwy nalot na nasze domy, jesteśmy pokrzywdzeni - mówią (od lewej) Mirosław Gryglewicz, Kamil Błaszczyk i Mariola Piekarska.
Zrobiono prawdziwy nalot na nasze domy, jesteśmy pokrzywdzeni - mówią (od lewej) Mirosław Gryglewicz, Kamil Błaszczyk i Mariola Piekarska. Janczo Todorow
Obrączka zgubiona w sali ćwiczeń stała się tydzień temu powodem zmasowanej akcji policyjnej. Przeszukano mieszkania pięciu osób, ale zguby nie znaleziono.

Na początku stycznia jeden z bywalców sali ćwiczeń trenował do późnego wieczoru. Następnego dnia przyszedł do sprzątaczek opiekujących się salą i stwierdził, że podczas treningu pozostawił swoją obrączkę na ławce. Wspólne szukanie nie przyniosło jednak rezultatu. Mężczyzna miał zagrozić, że jeśli zguba się nie znajdzie, sprawą zajmą się jego koledzy, policjanci. Dwa tygodnie po zdarzeniu, o godz. 6.00, kilkunastu uzbrojonych policjantów wkroczyło jednocześnie do pięciu mieszkań.

- Do mojego domu weszło dwóch policjantów. Pokazali legitymację i nakaz przeszukania w sprawie obrączki. Dziwne, że ten, co zgubił, mówił wtedy, że jest warta 900 zł, a w nakazie było napisane, że 1,5 tys. zł. Policjanci byli bardzo niegrzeczni. Kiedy ćwiczył ten policjant, to na sali było mnóstwo osób, może ktoś z nich zabrał. A pomówił nas - opowiada Krystyna Szymańska.
Danuta Opanaszczuk była w szoku, kiedy bladym świtem policjanci zapukali do drzwi jej mieszkania. - Byłam tak zdenerwowana, że musiałam zażyć tabletki uspokajające - dodaje.

Mariola Piekarska, która została ściągnięta do domu telefonicznie, nie miała pojęcia, co się dzieje. Również w jej mieszkaniu przeszukano wszystkie zakamarki, szukano w ubraniach, naczyniach, ale obrączki nie znaleziono. - Tylko zastanawiam się, dlaczego szukali dopiero dwa tygodnie po tym, jak ją zgubił - mówi.
Policjanci tego samego poranka zrobili nalot również na dom Kamila Błaszczyka. - Moje dzieci się obudziły przerażone. I trudno im się dziwić, bo wkroczyło trzech policjantów. Zrobiło się potworne zamieszanie, nawet nie przeprosili. Przecież ja i kolega nie zajmujemy się sprzątaniem sali - opowiada Błaszczyk.
Mirosław Gryglewicz również nie zajmuje się sprzątaniem sali, ale policjanci zawitali i do jego domu. Niczego nie znaleźli. Następnie całą piątkę przesłuchano w siedzibie policji...

Więcej o tej sprawie przeczytasz w sobotnio-niedzielnym, 7-8 lutego, papierowym wydaniu "Gazety Lubuskiej"

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska