Sobota, 20 grudnia. Na ul. Gorzowskiej motocyklistka uderzyła w samochód osobowy. Świadkowie zadzwonili po pomoc, przyjechała policja i straż pożarna. - Na karetkę czekaliśmy ponad godzinę! Jak tak można - pyta jeden ze świadków. W tym czasie kobieta pod opieką strażaków leżała na ziemi, zabezpieczono ją przed wychłodzeniem. Po tej sytuacji w mieście znowu wybucha dyskusja o tym, że jedna karetka na 18-tysięczne, uprzemysłowione miasto i okoliczne miejscowości to za mało. - Poruszaliśmy ten problem nieraz i widocznie trzeba go poruszyć znowu. Jeździłem w pogotowiu i wiem, że średnie czasu dojazdów do pacjenta to nie wszystko. Liczby nie oddają takich właśnie przypadków. A to już kolejna taka sytuacja, gdy karetki nie było, gdy była potrzebna. Należy albo ograniczyć teren, na którym działa kostrzyńska karetka, albo sprowadzić do szpitala jeszcze jedną załogę - uważa burmistrz Andrzej Kunt.
Zobacz też: Czytelnik z Kostrzyna: w szpitalu chaos, lekarze rodzinni nie przyjmują
Piątek, 26 grudnia. 37-letni pan Jacek wyszedł z kąpieli i stracił przytomność. Rodzina wezwała pogotowie. Karetka szybko przyjechała na miejsce, ale lekarz stwierdził, że mężczyzna ma padaczkę alkoholową. Na nic zdały się apele rodziny, żeby lepiej się przyjrzeć objawom i że pan Jacek nie pije. - Naszym zdaniem to był wylew. Zięciowi drętwiała jedna ręka, miał opadający kącik ust i powiekę - mówi pani Elżbieta, teściowa chorego. Mimo to lekarz nie zabrał chorego karetką do szpitala. Odjechał. Rodzina na własną rękę musiała w Nowym Szpitalu w Kostrzynie prosić o skierowanie na neurologię, potem swoim autem zawieźć pana Jacka do Gorzowa. W szpitalu wojewódzkim okazało się, że to wylew. Pan Jacek potrzebuje teraz rehabilitacji.
Sobota, 27 grudnia. 24-letni Szymon obudził się z bóle brzucha. - Poszedłem na izbę przyjęć, lekarz nawet mnie nie dotknął, tylko zajrzał w usta, powiedział, ze to przez wypite dzień wcześniej piwo i wypisał leki. Wykupiłem je, wróciłem do domu i poszedłem spać - mówi chłopak. Obudził się około 17 z potwornym bólem brzucha. Tym razem w towarzystwie mamy pojechał znowu na izbę przyjęć. - Lekarz nawet nie dotknął obolałego brzucha, chociaż mama sugerowała, że to może być wyrostek. Powiedzieliśmy, że pojedziemy do szpitala w Słubicach. Odpowiedział, żebyśmy sobie jechali - relacjonuje chłopak. Nie był w stanie prowadzić. Pojechał z matką na izbę przyjęć oddalonego o 35 km szpitala w Słubicach. Tu lekarz zrobił USG i niemal od razu stwierdził chory wyrostek. Wypisał skierowanie na chirurgię... w Kostrzynie. Tu chłopak miał operację, teraz dochodzi do siebie.
\O wszystkich trzech sprawach został powiadomiony NFZ, służby wojewody lubuskiego i Nowy Szpital w Kostrzynie. W sprawie wypadku z 20 grudnia trwa postępowanie wyjaśniające. Szpital szybko zareagował w sprawie pana Jacka. - Zarząd szpitala rozmawiał z rodziną pacjenta i przedstawił państwu wyjaśniania lekarza. Przeprosiliśmy rodzinę pacjenta za tę sytuację. Ponadto, zarząd zdecydował, że lekarz nie będzie pełnił dyżurów w szpitalu w Kostrzynie, a sam szpital będzie współpracował ze wszystkimi instytucjami, które będą tę sprawę wyjaśniały - zapewnia Marta Pióro, rzecznik prasowy grupy Nowy Szpital. - Jeśli faktycznie tak będzie, to dobra decyzja. Niemniej uważam, że w sprawie szpitala w Kostrzynie burmistrz, rada miasta i wszyscy mieszkańcy powinni mówić jednym głosem. Tu potrzebna jest jeszcze jedna karetka - uważa pani Elżbieta, teściowa pana Jacka.
Fakty
Jedna karetka
Nowy Szpital w Kostrzynie dysponuje dwoma karetkami, ale tylko jedna z nich stacjonuje w Kostrzynie. Druga umiejscowiona jest w Regionalnym Centrum Ratownictwa w oddalonej o 25 km Witnicy. Efekt jest taki, że gdy karetka z Kostrzyna jest na akcji, do miasta przyjeżdża załoga z Witnicy.
System działa dobrze?
Służby wojewody wielokrotnie były informowane o przypadkach, kiedy mieszkańcy Kostrzyna zbyt długo czekali na karetkę. Były nawet przypadki, że do miasta wysyłana była załoga z oddalonego o 21 km Dębna (to już województwo zachodniopomorskie) i ze Słubic. Służby wojewody, odpowiedzialne za zabezpieczenie medyczne, przekonują, że sytuacja, gdy do miasta jedzie karetka z innej miejscowości, jest całkiem normalna. Tak działa system ratownictwa medycznego.
Liczby się zgadzają
Dlaczego w Kostrzynie jest tylko jedna karetka? Na papierze wszystko się zgadza. Średnie czasy dojazdów do pacjentów, średnia ilość wyjazdów na dobę i liczba mieszkańców na jedną karetkę są zgodne z przepisami, a nawet, przynajmniej w teorii, wyglądają lepiej, niż w pozostałych częściach województwa i kraju.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?