Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Odjazdowe i obciachowe miejsca w Słubicach. Znacie też inne?

Beata Bielecka
Symbolem Douane'a jest trabant, który "wjechał" w restaurację.
Symbolem Douane'a jest trabant, który "wjechał" w restaurację. Beata Bielecka
Znajomych, którzy do mnie przyjeżdżają, zabieram m.in. nad Odrę. Są zachwyceni. Śmieją się, gdy słyszą w centrum "Achtung, achtung!" - reklamę sklepu z papierosami.

Zacznę od tego, co moim zdaniem Słubicom dodaje uroku. Odjazdowa jest na pewno wijąca się wzdłuż Odry ścieżka dla pieszych i rowerzystów. W cieniu starych drzew, przy śpiewie ptaków, cudownie się tam spaceruje i jeździ. A wiecie, że na części terenów jest rezerwat przyrody, który chroni lasy łęgowe? Koniecznie się tam wybierzcie. Widok skąpanych w rozlewiskach Odry dębów szypułkowych jest niesamowity!

Urody nie można też odmówić naszemu stadionowi i okolicy. Na leśnych ścieżkach, spotykam tam często mieszkańców uprawiających jogging lub nordic walking. Hitem jest otwarte ostatnio kryte lodowisko, a także pole golfowe, które ściąga wielu Niemców.

Odjazdowe są też nasze słubickie koguty. Wielkie na prawie dwa metry i bardzo kolorowe. Dlaczego to właśnie koguty zdobią w kilku miejscach miasto? Bo są w herbie Słubic.

Mamy też w Słubicach pierwszy na świecie pomnik Wikipedii. Stoi przy placu Frankfurckim. Na jego pomysł wpadł dyrektor Collegium Polonicum dr Krzysztof Wojciechowski zafascynowany tym, że tysiące osób na całym świecie bezinteresownie tworzy internetową encyklopedię, w której jest już 30 mln haseł (polscy autorzy są w czołówce).

Atrakcją są też u nas przeróżne mniejsze i większe knajpki. Pomysłowości, ale też poczucia humoru, nie można odmówić właścicielowi restauracji " Douane" (z francuskiego urząd celny), gdzie szef kuchni serwuje m.in. karkówkę przemytnika czy skontrolowany boczek, a jesienią w czasie Oktoberfest strumieniami leje się tu piwo.

"Tyłek" trabanta na ulicy

Douane to chyba najczęściej fotografowana knajpa w mieście, a wszystko przez to, że "wjechał" w nią czerwony trabant. Siedząc w środku widać przód auta, a "tyłek" wystaje mu na ulicę Mickiewicza.
Z kolei w "Odrze" warto zwrócić uwagę na tablicę wiszącą na zewnętrznej ścianie, bo to właśnie tutaj 8 listopada 1990 roku, po oficjalnych rozmowach we Frankfurcie na temat traktatu granicznego, wpadli na kawę Tadeusz Mazowiecki i kanclerz Helmut Kohl.

Na mojej liście odjazdowych miejsc jest też klub Provincja, przy 1 Maja (budynek ośrodka kultury), gdzie odbywają się świetne koncerty, restauracja Puerto, w której można poczuć śródziemnomorski klimat.
Mamy też kilka miejsc, którymi lubią się chwalić włodarze (są też dumą mieszkańców). To Collegium Polonicum, które jest jak wieża Babel, bo plączą się tam języki studentów z różnych krajów, ale też miasteczko akademickie zbudowane za ciężkie pieniądze, które dała Bruksela, jest polsko-niemieckie przedszkole, jedyne takie na pograniczu.

Teraz będzie mniej miło. O tym, co mi się nie podoba, co jest obciachowe. Moją listę otwiera... reklama. Dźwiękowa, która katuje uszy w samym centrum miasta, na parkingu przy galerii Prima. Zaczyna się od głośnego "Achtung, Achtung!". Po słowach, które każdego postawią na baczność, pojawia się informacja, że tuż za mostem granicznym, gdy kierowca skręci w lewo, dojedzie do sklepu z papierosami. Reklama ryczy całymi dniami i nawet w dzień święty nie przestaje, bo w weekendy najwięcej Niemców przyjeżdża do miasta na zakupy.

Obciachowy jest też nasz deptak, który wiedzie do granicy. Niemcy nazywają ten fragment ul. Jedności Robotniczej Zigarettenstrasse, bo pełno tu sklepów z papierosami. Jakbyśmy naprawdę niczym innym nie potrafili przyciągnąć Niemców.

No i kino! A właściwie to, co po nim zostało. Obrońcy zabytków wywalczyli, żeby wpisać ścianę frontową budynku, którą zdobią płaskorzeźby w stylu art deco, do rejestru zabytków. Pięknie. Tyle, że prywatny właściciel zabytku, chyba raczej czeka, aż któregoś dnia ta ściana po prostu sama się rozleci. Zanim jednak do tego dojdzie będziemy zmuszeni patrzeć jak odpadają kolejne fragmenty elewacji, co skrzętnie fotografują Niemcy, mrucząc pod nosem jaka to " polnische Wirtschaft". Dziś na kinie wisi jedyny słuszny napis..."no Piast", bo spadły dwie pierwsze litery słowa kino.

Architekci, zapłaczcie!

Koło starostwa mamy zadaszoną scenę, architektoniczny koszmar, pasujący do tego miejsca jak kwiatek do kożucha. Tam zresztą oko drażni coś jeszcze. Na ścianie budynku przy skrzyżowaniu Piłsudskiego i placu Bohaterów jest olbrzymia, na całą ścianę, reklama zakładów przemysłu odzieżowego Komes, którego nie ma już jakieś 20 lat!

Głowę ze wstydu spuszczam, ilekroć mam odebrać z dworca, kogoś, kto przyjeżdża do Słubic autobusem. Dworzec wygląda paskudnie, nie ma tam nawet małego zadaszonego pomieszczenia, gdzie można by na chwilę przycupnąć. Nie daj Boże, jak ktoś musi pójść za potrzebą. Nic tylko biec do sąsiedniego baru!

Swoich gości nie prowadźcie nigdy na naszą “Paderkę". Przy Paderewskiego spotyka się często szemrane towarzystwo, które po pijaku swoje fizjologiczne potrzeby załatwia w bramach domów. Moją listę zamknę przychodnią przy Mickiewicza. Z zewnątrz wygląda tak, jakbyśmy mieli nadal komunę.

Oto nasz cykl

Znasz miejsca w Słubicach, które zasługują na umieszczenie w naszym rankingu? Dajcie znać! Zadzwońcie lub odwiedźcie nas w redakcji: 95 758 0761, Słubice, plac Przyjaźni 18/11.

Zobacz też: Wybierz najpiękniej oświetlone miasto i galerię w Polsce. Głosuj na mistrza świątecznej fotografii!

Nieruchomości z Twojego regionu

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska