Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Korupcja w polskiej piłce. Jak to się robiło przed laty?

Andrzej Flügel 68 324 88 06 [email protected]
Pieniądze. Oto, co najbardziej interesowało ludzi futbolu w latach 90.  i nie tylko.  Dla tych szeleszczących papierków robiono straszne rzeczy. Dobrze, że z tym już koniec...
Pieniądze. Oto, co najbardziej interesowało ludzi futbolu w latach 90. i nie tylko. Dla tych szeleszczących papierków robiono straszne rzeczy. Dobrze, że z tym już koniec... archiwum
Pisaliśmy już dwukrotnie o mrocznych czasach korupcji. Brali w niej udział prawie wszyscy. Główne skrzypce grali działacze, ale zawodnicy też dokładali swoje.

Wspominaliśmy najdziwniej sprzedane mecze i o tym, co potrafili wyrabiać kwalifikatorzy oraz sędziowie. Ale przecież działacze też mają swoje za uszami.

Lubuski zespół gra ostatni mecz w sezonie. Ligowy byt zapewnił sobie po najgłupiej sprzedanym meczu w historii naszego lokalnego futbolu, o czym pisaliśmy w pierwszym odcinku. Na ostatnie spotkanie do zasłużonego, ale upadającego klubu w dużym mieście jechał na zupełnym luzie. Rywal miał jeszcze minimalne szanse na utrzymanie. Jednak musiał pokonać nasz zespół, a jednocześnie inna ekipa walcząca o byt musiała przegrać z nie grającym już o nic zespołem, który wcześniej zapewnił sobie awans. Gospodarze przygotowali się, zapakowali odpowiednią sumkę do foliowej siatki, ale postanowili czekać do przerwy.

Znak i propozycja

Było to przed erą komórek, telefon stacjonarny miał tylko spiker siedzący w oszklonej budce na koronie olbrzymiego, starego, zniszczonego stadionu (dziś jest na nim osiedle dla VIP-ów). Umówiono się, że komunikować się będą przez niego. Jeśli w przerwie spiker dowie się, że w tamtym meczu sytuacja rozwija się pomyślnie (czyli będą prowadzić goście) wywiesi ze swojej budki flagę. To będzie znak, że gospodarze muszą działać, czyli kupić ten trwający już mecz. Przez pierwsze 45 minut lubuski zespół grał bardzo dobrze i spokojnie prowadził 1:0, a mógł jeszcze więcej. Ale w przerwie na maszcie pojawiła się flaga! Miejscowi szybko dogadali się i torba z forsą znalazła się u asystenta trenera na ławce, gdzie siedzą szkoleniowcy i rezerwowi. Lubuska ekipa wyszła na drugą połowę jak sparaliżowana. Zaraz na początku bramkarz sfaulował napastnika, dostał czerwoną kartkę, a gospodarze wyrównali z karnego. Potem działy się rzeczy straszne. Nasz zespół przewracał się o własne nogi i już w 60 min było 4:1 dla miejscowych.

Dali, potem zabrali

Aż tu niespodzianka. Spiker zadzwonił i okazało się, że ktoś udzielił mu złej informacji. Do przerwy w tamtym meczu było nie 0:1, a 1:0. Teraz, a była mniej więcej 70 minuta gospodarze wygrywają już 2:0 i fetują pozostanie w lidze. Tak więc to spotkanie nawet gdyby z 4:1 zrobiło się 8:1 nic nie zmieni. Rywal lubuskiej ekipy i tak spadnie z ligi. Co było potem? Ktoś ze sztabu miejscowych podbiegł na ławkę rezerwowych, wyrwał spod siedzenia asystenta siatkę z pieniędzmi i uciekł do szatni. Skończyło się na wspomnianym 4:1, czyli piłkarze wykonali zadanie, ale kasy nie zobaczyli. Wściekli się. Wszystko skupiło się na biednym asystencie. Czemu trzymał tę torbę na ławce rezerwowych, a nie schował do autobusu? Jak dał ją sobie wyrwać? Co za nieuczciwość gospodarzy! Przecież oni wykonali zadanie. Najciekawsze że wszystko to działo się w lidze centralnej na dość wysokim szczeblu. Jawnie i na oczach wszystkich. Nie trzeba specjalnie podkreślać, że nikomu włos nie spadł z głowy.

Trzeba coś dołożyć...

Inna historia pokazuje, że w tamtych czasach ci co oszukują, robili to także względem siebie, Dwie drużyny omówiły się na to, że pierwsza wygra. Ustalono stawkę, dogadano się, kiedy i gdzie będą pieniądze. Tyle, że ci co mieli przegrać, niespodziewanie prowadzili po pierwszych 45 minutach. Wobec zaistniałej sytuacji w przerwie doszło do rozmów o podwyżce, a w imieniu swoich piłkarzy negocjował trener. Gospodarze nie mieli wyjścia zgodzili się na całkiem ładną ,,górkę". Szkoleniowiec powiedział, ile tego będzie. Jego zespół w przerwie przeszedł metamorfozę i z walecznej ekipy stał się niczym bezzębne niemowlę. Nie stało się tak od razu tylko, gdzieś po 20 minutach, kiedy do zawodników dotarła wieść, że torba z pieniędzmi już jest na stadionie, Miała ją w zamkniętym samochodzie żona trenera. Kiedy pytano go czemu jego kobieta w czerwcu siedzi w zamkniętym samochodzie, szkoleniowiec powiedział, że ma siedzieć i już. Tak więc gospodarze wygrali, ale po meczu kiedy otwarto bramy samochód gdzieś zniknął.
Trener pytany przez piłkarzy co stało się z tą ,,górką" powiedział, że miejscowi go oszukali i nie dali pieniędzy. Jednak zawodnicy szybko dowiedzieli się, że trener zrobił ich zwyczajnie w balona i nie chcieli już z nim pracować. Konflikt jakoś załagodzono, ale w kolejnym sezonie nikt sobie nie wyobrażał, by miał on dalej pracować. I to nie dlatego, że brał udział w korupcji, to było normalne. Jednak tego, że jeszcze ugrał w tym coś dla sobie mu już nie wybaczono.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska