Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Yared Shegumo - jego życie to maraton

Michał Szczęch 68 324 88 06 [email protected]
Yared Shegumo ma uśmiech od ucha do ucha. Coraz szybciej biega, jest coraz lepszym maratończykiem. W tym roku został wicemistrzem Europy. Czy pojedzie na igrzyska do Rio w 2016 roku?
Yared Shegumo ma uśmiech od ucha do ucha. Coraz szybciej biega, jest coraz lepszym maratończykiem. W tym roku został wicemistrzem Europy. Czy pojedzie na igrzyska do Rio w 2016 roku? Mariusz Kapała
Żeby odnieść sukces, pokonał maraton. Nie tylko ten dosłowny, uliczny. Pokonał maraton w życiu, mierząc się z przeciwnościami.

Jolanta Woldu, która mieszka w Połupinie,podziwia Yareda Shegumo. - Taki skromny - mówi o wicemistrzu Europy z Zurychu w maratonie. Yared odwiedził w poniedziałek powiat krośnieński, bo państwo Woldu go zaprosili. Mersha, mąż Jolanty, zna się przecież z Yaredem osobiście. Obydwaj pochodzą z Etiopii. Mają polskie obywatelstwo.

Praca na ten sukces w Zurychu zaczęła się... 15 lat temu. Jest rok 1999. Yared ma 16 lat. Przyjeżdża na lekkoatletyczne mistrzostwa świata kadetów do Bydgoszczy. Startuje na 400 metrów, a przecież miał biegać na 800. Byłyby większe szanse na sukces. Na 400 odpada w półfinale.
Etiopią targa wojna. Trwają walki z Erytreą. Yared w wyjeździe widzi swoją szansę na lepsze życie. Ucieczkę planuje jeszcze w Etiopii. Nikomu nie mówi. Myśli, że jedzie do Holandii. Poland, Holland... Brzmi przecież podobnie.
- Mimo pomyłki, zostaję. W Etiopii zabraliby mnie do armii. A ja chcę biegać, chcę być sportowcem - wspomina po latach w Krośnie Odrzańskim.

W Polsce szybko dostrzegają talent Yareda. Uczy się polskiego. Po czterech latach dostaje obywatelstwo. Wkrótce bije rekord Polski na trzy tysiące metrów. Polski trening różni się jednak od etiopskiego, o kolejne postępy jest coraz trudniej. - Życie jest coraz droższe, stypendium zaczyna nie starczać. Z Etiopii przylatuje do mnie moja Birtukan... (dziś żona Yareda - dop. red.). W planach jest wspólne życie, dzieci.

Kiedy człowiek zaczyna sobie odmawiać w życiu coraz więcej i więcej, kiedy zaczyna odmawiać bliskim, w końcu trafia na ścianę. Do Yareda dzwoni kolega-biegacz. Dorabia w Anglii. - Przyjedź - proponuje.
- Nad czym się zastanawiać? Kariera? Nie ucieknie - z takim przekonaniem Yared jedzie na Zachód. Przecież z ucieczką z Etiopii do Polski się udało. Dlaczego ma nie udać się z Anglią? Wyjeżdża, jak wielu młodych Polaków. - W Anglii pracuję na magazynie, jeżdżę wózkiem widłowym. Jadę tam na rok, żeby zarobić i wrócić.
Planuje wrócić nie tylko do Polski, ale również do sportu. W Anglii zostaje na dłużej. Ze sportem rozstaje się na przeszło trzy lata. - Na początku próbuję biegać w parku, po pracy. Oszukuję sam siebie. To bardziej udawanie niż trening.

Traci wytrzymałość, potrzebną na średnich dystansach. Zostaje cierpliwość, niezbędna dla maratończyków. Zostaje też wielkie serce do sportu. Zresztą, to serce po trzech latach zaczyna bić jakby mocniej i mocniej. - Wracam do Polski, ale na bieżnię już nie. Przenoszę się na ulicę. Za to, co zarabiam w biegach ulicznych, ciężko mi się utrzymać.
Znowu pojawiła się ściana, jak trzy lata wcześniej. - Planuję kolejny wyjazd do Anglii. Wiem, że to będzie koniec. Że już do sportu nie wrócę...

Czy gdyby w ostatniej chwili nie pojawił się Jacek Podoba, maratończyk i biznesmen, srebrny medal Yareda w Zurychu, podczas tegorocznych mistrzostw Europy, byłby możliwy? - Pewnie nie - twierdzi Yared. - Jacek Podoba funduje mi stypendium. Wspiera mnie PZU. Jest coraz lepiej. Biegam coraz szybciej. Nie martwię się, za co utrzymam siebie i rodzinę...
Dziś Yared ma plany, marzenia. Nie myśli już, za co przeżyć, a raczej, jak pokierować treningiem, żeby pojechać na igrzyska olimpijskie do Rio w 2016. Najbliższe plany? - Mój menedżer rozmawia z organizatorami maratonu w Japonii. Może mnie zaproszą.

Nie przejmuje się zaczepkami, głównie w internecie, że "jaki to Polak", "Przecież przyjechał z Etiopii". Wiadomo, ludzie się różni. Czy czuje się Polakiem? - Przecież spędziłem tu większość życia - mówi. Znajomością hymnu nie chce się chwalić. Ale zapewnia, że jeszcze się przekonamy, jak go śpiewa.
W poniedziałek w Krośnie Yareda wita grupa fanów. - Dodajesz mi sił! - krzyczy Małgorzata Kucharska. I rzuca się idolowi na szyję. - Podziwiam mistrza za upór, za wytrwałość. Dwa lata temu sama włożyłam trampki i przebiegłam kilometr. Później było więcej i więcej. Kupiłam lepsze buty. Niedawno przebiegłam pierwszy maraton. Yared to dla mnie wzór.

Yared śmieje się, że po jego medalu coraz więcej ludzi biega w Polsce. Czyżby kolejna "małyszomania"? Na to trzeba poczekać. Może "shegumomanię" wywołałby medal igrzysk? Po autograf od mistrza ustawia się spory ogonek. Są kwiaty, wspólne zdjęcia. Yared składa autografy na koszulkach, które trafią na licytację podczas Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy. Jeszcze kilka lat temu nawet mu się coś takiego nie śniło. Myślał, jak przeżyć. I za co.

Zaplanuj wolny czas - koncerty, kluby, kino, wystawy, sport

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska