Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Samotnie wychowuje trójkę dzieci. Pomagają jej nasi Czytelnicy

Lucyna Makowska 697 770 399 [email protected]
Agnieszka Porzuckowiak: - Jestem wdzięczna za każdą pomoc. Nie wierzyłam, że jest tylu wrażliwych na ludzką krzywdę.
Agnieszka Porzuckowiak: - Jestem wdzięczna za każdą pomoc. Nie wierzyłam, że jest tylu wrażliwych na ludzką krzywdę. Lucyna Makowska
Matka z trojgiem dzieci jeszcze do niedawna nie miała gdzie mieszkać. Dziś wsparcie oferują Czytelnicy z całego województwa.

Dwa tygodnie temu opisywaliśmy historię Agnieszki Porzuckowiak z Brodów, która z dnia na dzień została bez dachu nad głową. Po publikacji w naszej redakcji rozdzwoniły się telefony od ludzi, którzy chcą pomóc kobiecie. Ale to, że dzwonicie do dziś, jest wyrazem Waszej ogromnej empatii, Drodzy Czytelnicy.

- Nawet nie przypuszczałam, że na mój apel w gazecie odezwie się tylu ludzi dobrej woli, którzy nie wyrzucają mi, że moją jedyną winą jest to, że mam dzieci i chcę im zapewnić niewielki, ale bezpieczny kąt i pomoc. Proponują to ubranka dla dzieci, to środki czystości, pytają, czy mamy na czym spać i co jeść. Często powtarzają, że sami mają niewiele, ale chcą dzielić się z innymi - mówi wzruszona pani Agnieszka. - Musiałam opuścić wynajmowane mieszkanie i naprawdę zrobiłam wszystko, by znaleźć inne lokum. W tak małej gminie to nie takie proste.

Przypomnijmy. Kobieta samotnie wychowująca troje dzieci od dwóch lat starała się w gminie Brody o mieszkanie. Jej wnioski, prośby w urzędzie zostawały bez echa. Wójt Ryszard Kowalczuk tłumaczył się brakiem lokali. Po kolejnej wizycie zaproponował jej kąt w starej kotłowni, bez łazienki. W takich warunkach samotnej kobiecie z małymi dziećmi raczej trudno byłoby żyć. W końcu Ośrodek Pomocy Społecznej wymyślił umieszczenie jej w Domu Samotnej Matki w Żarach. Ale urzędnicy zdawali sobie sprawę, że pani Agnieszka może tam przebywać maksymalnie pół roku.

Ona sama też nie chciała opuszczać Brodów, gdzie miała choć kilka koleżanek, które nigdy nie zostawiły jej w biedzie. To właśnie one zaalarmowały "Gazetę Lubuską" o beznadziejnej sytuacji pani Agnieszki i braku reakcji wójta. Poradziły jej również, by zwróciła się do Marka Tracza, przewodniczącego rady gminy. Dzięki niemu na październikowej sesji rady mogła przedstawić swój problem. Dwa dni później, po publikacji artykułu w "GL", wójt po konsultacji z komisją zdecydował się przydzielić kobiecie gminne mieszkanie. Ale tylko na pół roku.
- Bardzo się cieszyłam, przynajmniej przez pół roku nie będę musiała się martwić o dach nad głową - mówiła nam pani Agnieszka tuż po odebraniu klucza.

Zobacz też: Samotna matka walczy o rentę dla trójki dzieci. Ich ojciec zginął w wypadku
Koleżanki Agnieszka Miller i Małgorzata Szczygłowska pomogły jej w ulokowaniu się. Przeprowadzka nie trwała długo, bo kobieta nie miała nic oprócz łóżka, dwóch szafek, kuchenki gazowej i kilku kartonów z ubraniami.
Nasi Czytelnicy znów nie zawiedli. Od chwili pierwszej publikacji za naszym pośrednictwem kontaktują się z panią Agnieszką ludzie z całego województwa. W samych Brodach kobieta może liczyć jedynie na nielicznych. Małgorzata Szczygłowska przekaże od swoich krewnych piętrowe łóżko dla dzieci. Agnieszka Miller zaoferowała materace. Kierownik ADM w Brodach dał farbę do pomalowania kuchni i przedpokoju. Meble chce też ofiarować mieszkanka Jasienia, którą poruszyła trudna sytuacja pani Agnieszki. Andrzej Kamyszek, radny powiatowy mieszkający w Jasieniu, obiecał zapewnić transport.
- Za pośrednictwem gazety odebrałam mnóstwo słów otuchy - nie ukrywa pani Agnieszka. - Ludzie oferują odzież, pomoc finansową, a nawet żywność. Nie sądziłam, że w dzisiejszych czasach jest jeszcze tylu wrażliwych na ludzką krzywdę.

Większość z nich woli zachować anonimowość. Jak pani Beata mieszkająca na północy województwa, która sama przeszła ciężką walkę z chorobą, ale gdy ktoś potrzebuje pomocy, nie potrafi być obojętna. Startuje w wyborach i wolałaby, żeby jej nazwisko nie pojawiło się przy publikacji, by nikt nie zarzucił, że robi to pod publiczkę. Organizuje już zbiórkę mebli, odzieży, środków czystości. Szykuje też partię żywności, by kobieta miała co włożyć do garnka.

Pani Agnieszka nie pracuje, bo jej najmłodsza córka ma dopiero 21 miesięcy, druga skończyła cztery latka, a najstarsza ledwie co poszła do szkoły. Przyznane przez sąd alimenty to na razie pieniądze tylko na papierze. Podobnie jak 300 złotych wsparcia z Ośrodka Pomocy Społecznej na dożywianie. Oprócz tego z OPS kobieta otrzymuje 667 zł zasiłku i 340 zł rodzinnego. Warunkiem umieszczenia jej w gminnym mieszkaniu była rezygnacja z 500 zł zasiłku - na pokrycie czynszu. Po zapłaceniu rachunku za prąd właścicielce wynajmowanego wcześniej mieszkania pani Agnieszce w portfelu zostało niecałe 100 zł... I nadzieja, że jakoś przeżyje ten trudny okres swojego życia.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska