W Lubuskiem działa czternaście zespołów pielęgnujących folklor górali bukowińskich.
(fot. Paulina Sosnowska)
- To ja zadecydowałam przed laty, że będziemy zespołem górali czadeckich, a nie bukowińskich - tłumaczy. - To były takie czasy, Bukowińczyków nieco pogardliwie nazywano Rumunami i trudno byłoby mi skrzyknąć ludzi do zespołu. Bo przecież nawet gdy zaczynałam uczyć w tutejszej szkole, przyszła matka jednego z uczniów i zadała pytanie, czy ja rzeczywiście powinnam uczyć języka polskiego, przecież nie jestem Polką...
Wówczas nazywano ich Rumunami, "mamałygami". I przepiękne bukowińskie stroje leżały na dnie kufrów, które zostały spakowane gdzieś tam między Suczawą a Czerniowcami. Stąd, gdy powstawał zespół, ciężko było cokolwiek wydobyć, wszyscy mówili, że nie pamiętają, nie mają. Dopiero gdy zaczęli wieść korzenie od górali czadeckich, udało się samych tylko tańców odtworzyć jedenaście.
Skąd zatem to nieporozumienie? Górale czadeccy przybyli w okolice Suczawy i Czerniowiec, czyli na Bukowinę, w XIX wieku, z okolic Czadcy, Skalitego, Czarnego, Świerczynowca... Słowem z terenów dzisiejszej Słowacji. Słowacy? Aby zrozumieć to kolejne historyczne nieporozumienie trzeba cofnąć się jeszcze bardziej w czasie. W wieku XVI i XVII na pogranicze śląsko-słowackie masowo uciekali ze Śląska, Żywiecczyzny, Małopolski chłopi, z których wyciskano ostatnie soki podatkami. W górskim okręgu czadeckim miejscowi magnaci ofiarowali nie tylko schronienie uciekinierom, ale także ulgi podatkowe. Skala zjawiska była tak duża, że już na początku XIX wieku doszło do przeludnienia także tutaj i co aktywniejsi górale zaczęli rozglądać się za nowym miejscem do życia. Padło na Bukowinę...
- Opowiada o tym jedna z naszych pieśni, które wykonuje zespół - mówi Parecka. - "Gdy w czadeckim brakło chleba stamtąd wyruszyli w świat. Na obczyźnie długo żyli, aż 180 lat".
Wówczas z okolic Czadcy migrowali także Słowacy, jednak oni nie tworzyli tak jednorodnych skupisk.
Jerzy Adamowicz, wójt najbardziej pewnie bukowińskiej gminy, czyli podżagańskiej Brzeźnicy, pytany dlaczego folklor tej części Kresów jest bodajże najlepiej w Lubuskiem znany i rozpoznawalny, odpowiada bez cienia wątpliwości: dzięki pani Jadzi Pareckiej. Przestali się wstydzić. Dziś w gminie działa sześć bukowińskich zespołów. W całym województwie czternaście. Co takiego było, jest w tej Bukowinie?
Edward Skowroński ze Szprotawy tłumaczy, że młodzi powinni znać ten fragment historii Polaków. Przedwojenną Bukowinę można było porównać chyba jedynie do Szwajcarii. Bogatą, kosmopolityczną, dobrze zorganizowaną, a przede wszystkim tolerancyjną. Skibiński natomiast na co dzień zaprasza gości do bukowińskiej chaty w skansenie w Ochli. Przeprowadza ich przez tradycyjną drewnianą bramę, pokazuje sztandary, dokumenty. Może dlatego Bukowińczycy tak mocno związani są tradycją, gdyż także tam, nad Prutem, Czeremuszem tworzyli mniejszość, tam tworzyli polskie domy, klubu sportowe, zespoły, trzymali się religii i tradycji.
- I widzi pan ten stos poduszek na łóżku - kończy oprowadzanie gości. - Aby wybrać najlepszą kandydatkę na żonę, najlepiej sprawdzić, jak haftuje poduszkę. Im piękniejszy haft, tym bardziej wartościowa kandydatka. Kawaler wybierał jedną poduszkę, która wpadła mu w oko. I dziewczyna, niezależnie od wieku i urody, która była jej autorką, wygrywała wyścig do zamęścia...
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?