Telefoniczna odmiana oszustw "na wnuczka" zmieniła teraz formę. Oszuści dzwonią z informacją, że ktoś bliski spowodował wypadek i trzeba zapłacić, żeby uniknął aresztowania. Pieniądze mają być rzekomo dla prokuratora, a odbiera je "policjant".
Taki właśnie telefon odebrała w poniedziałek 79-letnia zielonogórzanka. Do starszej pani zadzwoniła "zapłakana córka", która miała spowodować ciężki wypadek. Z oszukaną rozmawiał też mężczyzna podający się za policjanta, który poinformował, że potrzebne jest 30 tys. zł na "nawiązkę", żeby córka uniknęła aresztowania.
Starsza pani miała w domu tylko 9 tys. zł. Oszust powiedział, że na początek wystarczy i zapytał o adres, pod który ma przyjechać po pieniądze. Kiedy przyjechał, kazał kobiecie odłożyć na bok słuchawkę stacjonarnego telefonu - zabezpieczał się na wypadek gdyby ktoś z prawdziwych członków rodziny zatelefonował w tym czasie.
Pieniądze pokrzywdzona miała w trzech kopertach, w jednej 2 tys. zł, w innej 7 tys. zł. i w trzeciej kopercie 30 zł. Bezczelny oszust chciał zabrać nawet te 30 złotych. Dopiero po wyjściu oszustów starsza pani zadzwoniła do swojej drugiej córki i po chwili okazało się, że padła ofiara oszustów, żadnego wypadku nie było.
Dyżurny Komendy Miejskiej Policji w Zielonej Górze odebrał w poniedziałek telefony od siedmiu innych mieszkańców Zielonej Góry, do których wykonane były podejrzane połączenia. Te osoby na szczęście nie dały się oszukać.
Zobacz też: Tych ludzi szuka lubuska policja (zdjęcia)
Lokalny portal przedsiębiorcówDołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?