Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Jak prezes "rodził" trenera?

Redakcja
Władysław Komarnicki i Piotr Paluch tuż po wywalczeniu przez Stal drużynowego mistrzostwa Polski.
Władysław Komarnicki i Piotr Paluch tuż po wywalczeniu przez Stal drużynowego mistrzostwa Polski. Mariusz Kapała
- Byłem szczęśliwy, bo się bardzo ciężko napracowałem na ten sukces - rozmawiamy z honorowym prezesem Stali Gorzów Władysławem Komarnickim.

- Długo świętował pan złoto?- Jestem człowiekiem biznesu i musiałem już w poniedziałek jechać do Katowic, gdzie wieczorem miałem spotkanie. Największą ucztą było to, gdy stałem na stadionie po zdobyciu złota. Nie wstydzę się tych łez, które mi się pokazały. Były wynikiem wzruszenia złotym medalem, ale też i ogromnej drogi - drogi pokory - jaką przeszliśmy do tego tytułu. W biznesie mogę przewidywać pewne rzeczy, ale okazało się, że sport to nie biznes. Ten złoty medal był postawieniem kropki nad dużym i.- Po finale „pan i władca świata". Tak pan wyglądał.- Byłem szczęśliwy, bo się bardzo ciężko napracowałem na ten sukces. Włożyłem w niego mnóstwo czasu, a to przecież ogromny pieniądz.- A pan ile własnych rzeczywistych pieniędzy włożył w Stal?- Jeśli powiem, to moja żona rozwiedzie się ze mną. Nie chcę wywoływać emocji w rodzinie.- Często powtarza pan, że gdy przyszedł do Stali, to w klub był w ruinie i nawet telefony nie działały. Z tymi słowami nigdy nie zgadza się Jerzy Synowiec, pana poprzednik.- To jest historia. I zostawmy to. Kiedyś usiądziemy sobie z panem Synowcem i porozmawiamy na ten temat, ale nie za pośrednictwem mediów.- Nie da się ukryć, że mistrzostwo jest - dosłownie - na kredyt...- Prawie nie ma dzisiaj klubów w Polsce, które nie żyłyby na kredyt. Gdybyśmy nie stworzyli przy Stali Business Speedway Clubu, to Gorzów stać byłoby jedynie na I ligę.- Podczas finału „usynowił" pan kilka osób... Rozumiem, że tak pan mówi o swoich wybrańcach.- Zawsze dobierałem ludzi, którzy coś wnoszą. Tak było w przypadku m.in. Jana Kosa, Macieja Mularskiego, Przemysława Buszkiewicza, Cezarego Korniejczuka, Michała Kuglera. Każdy z nich pasował mi do wizerunku klubu. Dobrałem tych ludzi w sposób kompetentny. Prezesa Ireneusza Macieja Zmorę dobrałem zaś poprzez firmę headhunterską. Na początku powiedziałem, że będzie to mój kierownik, a na końcu - że jest już gotów zostać prezesem.- W mediach pojawiają się sygnały, że zastanawia się nad odejściem.- Na odejście to on ma jeszcze czas. Sam mu to podpowiem, gdy będzie gotów, aby sięgnąć po inne wyzwanie.- Na ile prezes Zmora jest samodzielny? Pan ma status honorowego prezesa i ludzie myślą, że jeszcze cały czas decyduje.- Zarządzanie z tylnego siedzenia to najgorsze, co może być. Ja przyjąłem rolę jedynie człowieka podpowiadającego, wspierającego i - jeśli to możliwe - pomagającego. Nigdy nie mówiłem mu, że to ma być tak, a tamto - tak.- A jak mocne były bóle porodowe, gdy „rodził" pan - jak sam powiedział - trenera Piotra Palucha?- Były mocne. Paluch rodził się u mnie w domu w gabinecie. Musieliśmy trzy lata temu coś zmienić. Nie byliśmy do końca przekonani, że Piotr Paluch jest przygotowany do roli trenera. Ale to był strzał w dziesiątkę. Teraz zostaje mu tylko wziąć się trochę za naukę: pogłębił teorię, skończył nasz AWF i podciągnął z angielskim.- Skoro Stal doszła do szczytu, to co dalej?- Teraz trzeba ugruntować ten sukces. Dobrze jest być ciągle w czubie tabeli, bo kibice chcą sukcesów. Nie można dopuścić do sportowej zapaści. 

od 12 lat
Wideo

Wspaniałe show Harlem Globetrotters w Tauron Arenie Kraków

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Jak prezes "rodził" trenera? - Warszawa Nasze Miasto

Wróć na gorzowwielkopolski.naszemiasto.pl Nasze Miasto