Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Dopalacze przyniosły tej rodzinie rozpacz, a na końcu tragiczną śmierć

Małgorzata Trzcionkowska 68 377 02 20 [email protected]
Aniela i Gabriel Krzyształowscy z małym synkiem Michałkiem przychodza na grób Szymona, gdy tylko mogą. Nie chcą się pogodzić z tak tragicznym końcem życia ich starszego syna.  Uważają, że doszło do wielu zaniedbań.
Aniela i Gabriel Krzyształowscy z małym synkiem Michałkiem przychodza na grób Szymona, gdy tylko mogą. Nie chcą się pogodzić z tak tragicznym końcem życia ich starszego syna. Uważają, że doszło do wielu zaniedbań. Małgorzata Trzcionkowska
Szymon Krzyształowski miał zaledwie 18 lat i skrajnie wyniszczony organizm. Sekcja zwłok nie wyjaśniła, co go zabiło. Śledczy zapowiadają kolejne badania. Ich rezultaty poznamy za miesiąc.

Dopalacze zabijają młodych ludzi. Pustoszą ich mózgi i organy wewnętrzne. Do tej pory nie wiadomo, co spowodowało śmierć Szymona. Czy nie wytrzymało serce, czy może posłuszeństwa odmówiły również inne organy. W przeszłości lekarze już ratowali mu życie. Tym razem się nie udało. Po młodym chłopaku zostało tylko miejsce na cmentarzu. Grób z wieńcami i zniczami, zapalanymi przez najbliższych i przyjaciół. Jego młode życie zakończyły dopalacze, przed którymi nie potrafił uciec. A nikt z dorosłych nie potrafił mu pomóc.

Tajemnicza śmierć

- Postępowanie wyjaśniające w tej sprawie prowadzi Prokuratura Rejonowa w Żarach - tłumaczy Zbigniew Fąfera, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Zielonej Górze. - Wykonana sekcja zwłok nie dała jednoznacznej odpowiedzi na temat przyczyny zgonu Szymona. Zarządzono dodatkowe badania histopatologiczne na podstawie pobranych podczas sekcji wycinków. Przed ucieczką z oddziału pacjent sprawiał wrażenie pobudzonego. Z tego powodu podczas dowożenia go do 105. Szpitala Wojskowego w Żarach, w asyście policjantów, był przez nich zakuty w kajdanki. W czasie badań i konsultacji medycznych kajdanki musiały być zdjęte, ale pacjent zachowywał się spokojnie.

Nagły atak szału?

Do tragedii doszło przed tygodniem.
- O 15.51 oficer dyżurny otrzymał zgłoszenie, że po osiedlu XXX-lecia biega młody człowiek i krzyczy - wyjaśnia pod_inspektor Sylwia Woroniec, oficer prasowy żagańskiej policji. - Został zatrzymany przy ul. Sosnowej. Nie miał na sobie koszuli i był agresywny.

Policjanci przypuszczali, że jest pod wpływem środków odurzających. Złapali go i zawieźli na pogotowie. Tam był bardzo pobudzony. Wyrywał się, pluł i krzyczał. Lekarz dyżurny podjął decyzję o przewiezieniu go na szpitalny oddział ratunkowy w żarskiej lecznicy. Poprosił o asystę policjantów. W karetce Szymon miał ręce skute do tyłu. Pilnowało go kilka osób.

- Bywa tak, że człowiek pod wpływem dopalaczy jest tak agresywny i ma tyle siły, że nie może go utrzymać nawet kilku ludzi - tłumaczy Włodzimierz Janiszewski, lekarz zajmujący się m.in. uzależnieniami.

Tak też było w przypadku Szymona. - Aż mi się nie chce wierzyć, że musiał jechać do Żar w kajdankach, które przecież zaciskały mu się na nadgarstkach - denerwuje się Edward Krzyształowski, wujek zmarłego chłopaka. - Powinni go zapakować w kaftan bezpieczeństwa albo przypiąć do noszy!

Uciekł ze szpitala

Podinspektor S. Woroniec zapewnia, że policjanci skończyli swoją eskortę o godz. 18.15. Rozkuli Szymona i zostawili pod opieką medyków. Nie wiedzą, co dalej się z nim działo.

Według relacji świadków był z nim kontakt. Podał swoje nazwisko i numer telefonu do rodziców. Po badaniach uciekł ze szpitala. Został znaleziony przy pobliskim barze. Jego stan był ciężki. Zmarł mimo reanimacji. - Pacjent został znaleziony i ponownie przewieziony do szpitala - tłumaczy prokurator Z. Fąfera. Był w stanie agonalnym. Liczymy, że o przyczynie jego śmierci powiedzą nam specjalistyczne badania. Ich wyniki, jak uczy nas doświadczenie, powinny być znane nie wcześniej, jak za miesiąc. Dopiero wówczas będzie można stwierdzić jednoznacznie, co spowodowało śmierć młodego człowieka.

Wzięli odpowiedzialność

Aniela i Gabriel Krzyształowscy, rodzice Szymona zaznaczają, że na terenie lecznicy medycy wzięli na siebie odpowiedzialność za ich syna. - Zadzwonili do nas po 20.00 z informacją o śmierci Szymona - wspominają. - Przyjechaliśmy tak szybko, jak tylko mogliśmy. Ale nawet nie pozwoli nam go zobaczyć. Wszyscy traktowali nas z góry, jakby nie docierało do nich, że przeżywamy dramat. Nie rozumiemy, jak to się mogło stać, że syn w takim stanie wyszedł ze szpitala? - pytają. - Czy nikt go nie pilnował? Czy ktoś odpowie za te zaniedbania?

Wujkowie Rafał i Edward postanowili wziąć sprawę we własne ręce i zbadać przebieg całego zdarzenia. - Uzyskaliśmy tylko strzępki informacji, które trzeba będzie złożyć w całość - mówią.

- Trwa postępowanie prokuratorskie, dlatego jesteśmy dalecy od podawania szczegółów w tej sprawie - wyjaśnia Justyna Wróbel, rzeczniczka 105. Szpitala Wojskowego w Żarach. - Mogę jedynie powiedzieć, że sytuacja, jaka się wydarzyła, powodująca zagrożenie zdrowia i życia, nie była pierwszą w przypadku tej osoby.

Narkotyki jak cukierki

Matka zmarłego zaznacza, że próbowała walczyć o syna. Jednak dealer mieszkał w pobliżu i łatwiej trafiał do Szymona. Nie pomogły rozmowy z księdzem ani kuratorem sądowym.

- Na stałe mieszkam w Kazimierzu nad Wisłą - stwierdza E. Krzyształowski. - Przyjeżdżam do rodziny. Ale wystarczyło mi tylko kilka dni, żeby się zorientować, gdzie się handluje narkotykami. Dealerzy przychodzą też pod szkoły. Jeśli ktoś chce kupić towar, to nie ma z tym najmniejszego problemu. Policja łapie tylko płotki, a ci więksi handlarze wciąż są na rynku.

Mundurowi zaprzeczają takim stwierdzeniom. Wskazują, że praktycznie co kilka dni wyłapują handlarzy lub posiadaczy. Na przykład 1 października wpadło w Szprotawie aż trzech dealerów. 26 września w Szprotawie i Żaganiu złapano siedmiu młodych ludzi, którzy handlowali środkami odurzającymi lub posiadali je przy sobie.

Dopalacze niosą śmierć

Żarski lekarz Bartosz Wicijewski zaznacza, że ma do czynienia z ludźmi, którzy brali dopalacze. - Mają często psychozy, napady lęków lub agresji - wyjaśnia. - Ich leczenie jest długotrwałe i nie przynosi szybkich efektów. - W. Janiszewski dodaje, że te substancje szybko uszkadzają mózg i organy wewnętrzne.

- Dopalacze bez problemu można kupić przez internet - powiedział nam Marcin, absolwent jednej z żagańskich szkół. Wystarczy wpisać żądaną nazwę w Google. - Na przykład "Schaman" czy "Zielona Strefa". Ja sam nigdy ich nie kupowałem i nie używałem, bo widziałem kumpla, który dostał po nich szału. Myślałem, że się przekręci i mocno mnie przestraszył.

Nieruchomości z Twojego regionu

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska