Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Żużlowe szkiełko: Kulminacja złych emocji

Rafał Darżynkiewicz
Rafał Darżynkiewicz
Rafał Darżynkiewicz Archiwmu
W siedem dni. Zaledwie tydzień, a wydarzeń i wielkich emocji tyle, że można obdzielić pół sezonu. Wystarczyło trochę jesieni i wiemy, że mistrzem świata będzie Greg Hancock, wiemy też, że mistrzem Polski zostanie Stal Gorzów.

To wiedza najważniejsza, choć póki co, jeszcze tylko teoretyczna. W praktyce Amerykanin musi jeszcze wygrać trzy wyścigi w Toruniu, natomiast gorzowianie w niedzielę muszą zdobyć 44 punkty. Tak jedno, jak i drugie jest niemal pewne. Hancockowi można gratulować trzeciego w karierze tytułu mistrza świata, natomiast Stali powrotu na ligowy szczyt po 31 latach.

Oba rozstrzygnięcia były do przewidzenia. Nie do przewidzenia był kompletny występ Jarosława Hampela w Sztokholmie. Siedem startów, siedem zwycięstw i łzy na podium. Ciągle aktualny wicemistrz świata w ostatnich tygodniach cieniował niemiłosiernie. Momentami żal było patrzeć, a tu taka - jakże miła - niespodzianka. Hampel potrafi jeździć! Sobotnie oczko przybliża go do pozostania w cyklu Grand Prix. Wielokrotnie na tych łamach narzekałem na nudę wiejącą z aren walki o mistrzostwo świata. Tymczasem ostatni turniej w Toruniu będzie niemal dla wszystkich uczestników "walką na śmierć i życie". Tytuł zdobędzie Hancock, ale co dalej? Kandydatów do dwóch medali jest czterech. Niemniej ciekawie trochę niżej czyli w rywalizacji o czołową ósemkę. Optymistycznie zakładam, że Krzysztof Kasprzak powtórzy sukces Hampela sprzed roku, a ten utrzyma się w cyklu. W sobotę stały numer w Grand Prix 2015 może wybierać Maciej Janowski. Trzech biało-czerwonych w żużlowej elicie to jest, a właściwie będzie sukces.

Sukcesem było pierwsze spotkanie finału Speedway Ekstraligi. Wypełniony po brzegi stadion w Lesznie, a na torze walka godna najważniejszego meczu sezonu. Stal, wyraźnie pod napięciem, z elektrycznym Kasprzakiem przegrała, ale… wygrała. Strata dwóch punktów do Unii to tyle co nic. Głównym architektem Bartosz Zmarzlik. Najpierw zrobił swoje, potem odpoczął. W decydującym momencie wsiadł na motocykl i w profesorskim stylu uciszył stadion w Lesznie. Junior chyba jako jedyny trzymał ciśnienie. Pozostali bez wyjątku mieli z tym problem. To już jednak było. W niedzielę kropka nad "i". Sensacje lubię, ale tym razem nie przewiduję. Stali gratuluję mistrzostwa już dziś! Zanim gorzowianie wjechali do finału był jeszcze półfinał. O derbowym rewanżu chcą zapomnieć w Zielonej Górze, w Gorzowie wynik zapisali złotymi zgłoskami. Takie prawo zwycięzców.

Mnie zastanawia coś innego. Komu i czemu miała służyć "zadyma" przy pierwszym podejściu do rewanżu. Zielonogórzanie mogli jechać, przegrać i mieć alibi w postaci trudnego toru. Nic z tych rzeczy o derbach znów było negatywnie, a koniec końców Falubaz i tak dostał baty. Bez sensu. W efekcie zaczęło się poszukiwanie winnych. Leci głowa trenera, a Hampel ujawnia tajemnice klubowej alkowy. Klub, który jeszcze niedawno jawił się jako kraina szczęśliwości dziś przypomina beczkę prochu. Lont się pali, jeśli w porę nikt się nie ocknie dojdzie do wybuchu przy W69 nie zostanie kamień na kamieniu. Taka kumulacja złych emocji.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska