Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Amazonki: One przekuły chorobę w... zwycięstwo

Leszek Kalinowski 68 324 88 74 [email protected]
Julita Zawadzka, pierwsza przewodnicząca Amazonek, dziś zajmuje się protezami i perukami.
Julita Zawadzka, pierwsza przewodnicząca Amazonek, dziś zajmuje się protezami i perukami. Mariusz Kapała
Rak, śmierć syna. Nawrót choroby. Los tych kobiet nie oszczędzał. Ale nie dają się złamać. Amazonki od 20 lat pomagają, ucząc innych optymizmu. Bo przecież życie jest piękne!

- Miałam 28 lat i dwójkę małych dzieci, gdy usłyszałam: rak - wspomina Jadwiga Owczarek-Krzyszkowska. - Rak szyjki macicy. To był 1962 rok. Wyszłam z tego. Wróciłam do pracy. Żyłam pełną piersią. Zapomniałam o chorobie. Ale ona o mnie - nie. Nagle, w 1978 roku, poczułam ból w piersi.
Zrobiła mammografię. Na chirurgii w szpitalu: Operacja i amputacja piersi. Było jej już wszystko jedno. Przecież niespełna rok temu straciła w wojsku młodszego syna! Nie chciała żyć. Kiedy obudziła się po operacji - szok! Nie ma piersi! Łzy mieszały się z myślą, że nie jest już kobietą. Mąż Staszek pocieszał. Powtarzał do znudzenia: - Najważniejsze, że żyjesz, kochanie!

Wtedy nie było psychologa. Wolontariuszek z klubu Amazonek. Protez. Było natomiast pytanie, co dalej? Pozbierała się. Poukładała życie od nowa.
- Mam dużo szczęścia - myślała. - Ale rok po przejściu na emeryturę znów alarm. Rak na drodze - czerniak!
Strach. Cierpienie. Dwukrotne cięcia. Przeszczep skóry.
- W 2002 trafiłam do Klubu Zielonogórskich Amazonek - opowiada pani Jadwiga. - Tu poznałam kobiety z podobnymi przeżyciami.

To nie był jednak koniec nieszczęść. Rok później zmarł mąż. Została z synem. On? Po dwóch latach usłyszał od lekarzy: Nowotwór. Zmarł w wieku 40 lat. To Amazonki były przy niej. Wspierały. Mówiły, że po burzy musi wyjść słońce. I wyszło. Osiem lat temu. Pani Jadzia poznała wdowca. Też Stasia. Postanowili dalej iść razem. Na ślubie Amazonek nie mogło zabraknąć.
- Mąż też jest członkiem naszego klubu. Chodzi ze mną na czwartkowe spotkania, wyjeżdża z nami na wycieczki - zauważa J. Owczarek-Krzyszkowska. - Dziś mam 80 lat i jestem dumna, że należę do Amazonek. Podobne problemy jednoczą.

Dziś kobiety po amputacji piersi mówią o tym otwarcie. Robią zdjęcia do kalendarzy. Ale 20 lat temu, kiedy powstawał klub w Zielonej Górze, było inaczej. Wszyscy dopiero się uczyli tego, że rak to nie wyrok. Że o nowotworze można, a nawet trzeba głośno mówić. Był rok 1993, kiedy nieformalne spotkania kobiet: psycholog Tatiany Sawickiej, Marii Zakrzewskiej, Bernadety Pietraszewskiej-Czai, Danuty Duliniec i Julity Zawadzkiej (pierwsza przewodnicząca), doprowadziły do powstania stowarzyszenia. Dziś należy do niego ponad sto osób, w tym 10 jest wolontariuszkami, które spotykają się w szpitalu z kobietami po amputacji piersi.

- Różnie bywa. Trzy razy mi się zdarzyło, że panie nie chciały ze mną rozmawiać. Wtedy zostawiam tylko ulotki - mówi Barbara Siusta (28 lat po operacji). - Prowadzimy też profilaktykę. Mamy specjalnego fantoma. Można na nim ćwiczyć badanie. Cieszy nas to, że coraz więcej mężczyzn chce się uczyć, jak wyczuć guzki w piersiach. Wcześniej się krępowali. Jak podkreślają Amazonki, zmiana postawy, jest wynikiem tego, że wiele znanych zdecydowało się otwarcie mówić o swojej chorobie.
- Kiedyś odbierałam moją koleżankę z Żar ze szpitala. Dostałam ulotkę o Amazonkach. Pomyślałam, że ją wyrzucę. Bo po co mi ona? Jestem zdrowa! - mówi Maria Czerwonajcio (12 lat po zabiegu). - Tymczasem któregoś dnia wyczułam w piersi guzek. Operacja. Rehabilitacja. Szukałam w całym domu tej ulotki. Wyrzuciłam? Nie, jest. Dołączyłam do Amazonek. Anna Czyż (10 lat po operacji) nie zapisała się do klubu od razu. Chodziła na rehabilitację do szpitala.
- Byłam tam obserwowana przez koleżankę Elę, która oznajmiła w końcu, że nadaję się na… wolontariuszkę. Można nią zostać po dwóch latach od zabiegu, by nabrać dystansu - tłumaczy A. Czyż.
Elżbieta Krępa (19 lat po zabiegu) szefowa wolontariuszy, dziś przypomina sobie, że do klubu dołączyła po roku od wyjściu ze szpitala.
- W grupie raźniej rozwiązać problem. Ale i pośmiać się, porozmawiać, wypić kawę czy zjeść ciasto - podkreśla E. Krępa. - My zapraszamy też na czwartkowe spotkania lekarzy, policjantów, artystów, organizujemy zabawy…

Elżbietę Górę (osiem lat po operacji) zaskoczyła sympatyczna atmosfera w klubie. - Panie takie uśmiechnięte. Łatwo się tu tym optymizmem zarazić - podkreśla pani Maria. Natomiast Maria Machowska (14 lat po zabiegu) początkowo nie chciała mieć nic wspólnego z Amazonkami. Do klubu trafiła siedem lat temu. - Jaka ja byłam durna, że tak późno. Tu się odnalazłam. Tu spełniam swoje pasje - mówi. Dzięki klubowi Jadwiga Kisielewska rok temu wiadomość o nowotworze przyjęła zupełnie inaczej niż w 2005 roku. Wiedziała, że rak to nie wyrok. Że musi być silna. To podstawa. Tego uczą ich na szkoleniach.
- Już spokojnie podeszłam do tej diagnozy. Wiedziałam, na kogo mogę liczyć - podkreśla J. Kisielewska.
Wiedzą o tym zarówno najmłodsze Amazonki (28 lat) jak i najstarsze (91 lat). I panowie. Bo siedem procent osób, które chorują na raka piersi, to mężczyźni. Amazonki zapraszają na dzień otwarty do siedziby przy Dąbrowskiego, 16 października w godz. 15-19. A 25 października w godz. 13-17 na konferencję do teatru. I na 20. urodziny!

Nieruchomości z Twojego regionu

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska