Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Gmina Niegosławice zaasfaltowała nasze pole!

Małgorzata Trzcionkowska 68 377 02 20 [email protected]
Anna i Zbigniew Wiązkowie walczą o sprawiedliwość.
Anna i Zbigniew Wiązkowie walczą o sprawiedliwość. Małgorzata Trzcionkowska
Pięć lat temu gmina Niegosławice wybudowała drogę na polu Anny Wiązek. Kobieta wraz z synem walczy o swoje.

- To było jesienią 2009 roku - wspomina Anna Wiązek, mieszkanka Niegosławic. - Przyjechała ekipa budowlana i zaczęli budować drogę. Jej szefem był mój kolega ze szkoły. Od razu zorientowałam się, że weszli na moje pole i odcięli kawał mojego gruntu. Zwróciłam mu uwagę, to pokazał mi kierunek, że tam mu kazali budować. Zaczęłam protestować, ale to nic nie dało. Robotnicy powiedzieli, że takie mają wytyczne i tak budują. Skończyło się na tym, że położyli asfalt na części mojego pola uprawnego. Od tego czasu byłam wielokrotnie w Urzędzie Gminy. Składałam skargi do Urzędu Marszałkowskiego i w prokuraturze. Jestem pokrzywdzona, ale nikt nie chce mi pomóc.

Po powstaniu drogi, na której budowę dopłaciła Unia Europejska, pani Anna straciła ok. czterech metrów swojego gruntu, na odcinku o długości kilkudziesięciu metrów. - Z takim błędem nie mogę sprzedać, ani darować pola synowi - tłumaczy kobieta. - A najgorsze jest to, że właściwie to nikt nie jest niczemu winien. Uważam, że nawalili urzędnicy gminni, ale nikt nie poniósł konsekwencji. Tylko ja i moja rodzina. Nikomu nie zależy też na zamknięciu i załatwieniu sprawy.

Zbigniew Wiązek, syn pani Anny zapowiada, że nie popuści. - Jeśli nie doczekamy się sprawiedliwości, to wezmę maszynę i zaoram drogę - denerwuje się mężczyzna. - Będziemy się skarżyć, gdzie to tylko możliwe. Jak będzie trzeba, to do Unii Europejskiej. Bo przecież nie może tak być, żeby w majestacie prawa gmina kradła nam ziemię, a później udawała, że o niczym nie wie i nic nie może zrobić. Tak się nie robi w państwie prawa.

OCEŃ SZEFÓW LUBUSKICH SAMORZĄDÓW W PLEBISCYCIE OCENIAMY WŁADZĘ 2014

Chcą odszkodowania w gotówce

Rodzina Wiązków chce odszkodowania w gotówce lub oddania im innego terenu, przy gruntach pani Anny. - Byliśmy w tej sprawie u wójta, ale wciąż kręci - podkreśla kobieta. - A najlepiej dla niego by było, gdybyśmy siedzieli cicho i przestali szumieć, bo tylko robimy problemy.
Wójt Jan Kosiński przyznaje, że po objęciu stanowiska zastał problem. Wyjaśniałem sprawę z urzędnikami, ale twierdzili, że nie było złamania prawa - tłumaczy. - Uważam, że konflikt powinien rozpatrzyć sąd. Jeśli orzeknie, że musimy płacić odszkodowanie, to zapłacimy.
Zbigniew Wiązek nie ma pracy, jego matka ma niskie świadczenie i oboje boją się kosztów i przewlekłości spraw sądowych. - Nie dość, że zostaliśmy poszkodowani, to jeszcze musimy płacić za sprawiedliwość? - pytają rozżaleni.

Po naszej interwencji wójt obiecał, że wraz z prawnikiem przeanalizuje wszystkie dokumenty związane z drogą na polu Wiązków i zastanowi się, jak zakończyć sprawę, aby rolnicy nie musieli ponosić dodatkowych kosztów. - Jeśli to będzie możliwe, to gmina założy sprawę, bo zależy nam, żeby niezawisły sąd rozstrzygnął spór - podkreśla Jan Kosiński. Będziemy sprawdzać, jak rozwiązał spór.

Sąsiad pani Anny Wiązek zaznacza, że przez błędne wytyczenie trasy, stracił dojazd do swoich gruntów.
- Droga gminna zabrała część pola sąsiadki - mówi rolnik (imię i nazwisko do wiadomości redakcji). A część gruntu gminnego, przez który powinna przebiegać trasa, został sprzedany innej osobie, w drodze przetargu. Jeżdżę tędy na swoje grunty, ale bezprawnie. Gdyby sąsiedzi chcieli mi zabronić, to nie będę miał jak uprawiać własnych gruntów. Tak nie powinno być i uważam, że gmina powinna zakończyć sprawę i zadośćuczynić roszczeniom pokrzywdzonych.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska