Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Ludzie zostali bez dachu nad głową. Słubicka prokuratura sprawdza, kto zawinił?

Beata Bielecka
Wojciech Hus, podobnie jak ok. 30 innych osób, w marcu stracił dach nad głową. Do dziś nie udało się go wyremontować.
Wojciech Hus, podobnie jak ok. 30 innych osób, w marcu stracił dach nad głową. Do dziś nie udało się go wyremontować. Mariusz Szpakowski
Czy przez niesprawne hydranty spłonął dom w Starościnie? Szef Rady Miejskiej Robert Łukaszewicz po opinii ekspertów poszedł do prokuratury.

W marcu w wielorodzinnym budynku w Starościnie wybuchł pożar. Strażacy mieli problem, bo w hydrantach było za małe ciśnienie wody. Mieszkańcy z przerażeniem patrzyli na rozprzestrzeniające się płomienie i pytali strażaków dlaczego nie gaszą pożaru? W odpowiedzi usłyszeli, że nie mają czym.

- Mamy to nagrane - mówi Tadeusz Bartoszek, jeden z poszkodowanych. Opowiada, że prawie nikt z mieszkańców nie wrócił jeszcze do swojego mieszkania po pożarze, bo wspólnota czeka na decyzję banku w sprawie kredytu na remont dachu. Potrzebuje 400 tys. zł. Pogorzelcy mówią, że nagranie jest dla nich dowodem na brak wody w hydrantach dlatego nie przyjmują do wiadomości żadnych tłumaczeń.

A wersji na temat przyczyn rozmiarów tragedii jest wiele. Marek Koroluk, rzecznik komendy powiatowej straży pożarnej w Słubicach potwierdza, że strażacy mieli problem z pobieraniem wody z hydrantów, dlatego czerpali ją m.in. z Ilanki, oddalonej o około 1 km i cysterny, która przyjechała ze Słubic. - Woda w hydrantach pojawiła się dopiero, gdy przyjechał pracownik spółki Eco (jest to gminna spółka, która odpowiada za hydranty - przyp. red.) i włączył dodatkową pompę, która zapewniła odpowiednie ciśnienie - opowiada i dodaje, że sieć powinna spełniać odpowiednie parametry, a nie spełniała.

Z tą opinią nie zgadza się dyrektorka spółki Eco Bogumiła Urbanek. - Nie chcę komentować opinii strażaków - mówi i tłumaczy, że sprawę, na zlecenie policji, badał biegły, który stwierdził, że nie było wady technicznej, która mogłaby doprowadzić do kłopotów z dostawą wody do hydrantów. - Ta ocena potwierdziła, że wszystko było sprawne. W trakcie pożaru rzeczywiście na miejsce przyjechał pracownik spółki, ale po to, żeby uruchomić tzw. obejście awaryjne, co doprowadziło do zwiększenia ciśnienia wody - tłumaczy.

Pogorzelcy zwracają jednak uwagę, że hydranty były sprawdzane miesiąc po pożarze. - Nic przez ten czas przy nich nie robiliśmy - zapewnia dyrektorka. Sprawę próbuje wyjaśnić prokuratura. Na razie umorzyła postępowanie dotyczące przyczyn pożaru. - Nie można ich jednoznacznie wskazać - mówi zastępca prokuratura rejonowego Wojciech Kwiek. - Nikomu nie przypisujemy też odpowiedzialności za ten pożar, bo zdaniem biegłego pożarnika i kominiarza mogło dojść i do zapalenia sadzy w kominie i zaprószenia ognia. Wykluczono natomiast zwarcie instalacji czy umyślne podpalenie - mówi.

Od niego wiemy, że nadal toczy się postępowanie w sprawie niedopełnienia obowiązków przez spółkę Eco. Doniesienie złożył R. Łukaszewicz po tym, jak niezależna firma ze Słubic skontrolowała hydranty i stwierdziła, że na 16 znajdujących się w Starościnie sprawne były 3. Prokuratura nie powołała dotychczas swoich biegłych i nie ma niezależnej opinii na temat sprawności sieci.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska