Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Młoda rodzina w pożarze straciła wszystko. Teraz potrzebują pomocy

Jakub Pikulik 95 722 57 72 [email protected]
Zbigniew Wnuk ze swoim synem przed niemal doszczętnie spalonym domem. Jego rodzina wprowadziła się tu 9 lutego. Stracili niemal wszystko. Teraz potrzebują pomocy, żeby stanąć na nogi.
Zbigniew Wnuk ze swoim synem przed niemal doszczętnie spalonym domem. Jego rodzina wprowadziła się tu 9 lutego. Stracili niemal wszystko. Teraz potrzebują pomocy, żeby stanąć na nogi. Jakub Pikulik
Młoda para z dwójką dzieci straciła w pożarze wszystko, na co pracowali przez dziesięć lat. Teraz Joanna i Zbyszek potrzebują pomocy, żeby znowu stanąć na nogi. Liczą na dobrych ludzi.

Był 27 sierpnia, tuż po godzinie siódmej rano. Pani Joanna spała, kiedy poczuła gryzący dym. - Obudziłam się. Wzięłam na ręce synka, wyprowadziłam córkę. Uciekliśmy w tym, w czym spaliśmy. Wszystko zostało w środku - mówi kobieta. Na jej oczach palił się dobytek, na który wspólnie z partnerem pracowali przez 10 lat.

Pół roku temu, 9 lutego, poszli na swoje. Przeprowadzili się do domku holenderskiego. Z zewnątrz wygląda niepozornie, ale w środku było wszystko co potrzeba: kuchnia, łazienka, sypialnia, pokój dla 6-letniej Nikoli, salon, budynek został ocieplony, miał wodę, kanalizację, prąd. Słowem wszystko, co młodej parze z dziećmi potrzeba do życia. Stał w ustronnym miejscu, we wsi Białcz (gmina Witnica) niedaleko domu matki pani Joanny, pod lasem. Cisza, spokój. Żeby się tu wprowadzić, para wzięła kredyt. Nie prosili nikogo o pomoc, sami wiązali koniec z końcem. Kredyt rodzina będzie spłacać jeszcze przez cztery lata. 800 zł miesięcznie. - Bardzo się cieszyliśmy. Mieliśmy własny dom, jak tylko coś odłożyliśmy, to kupowaliśmy to telewizor, to nowe zasłony, meble... - wylicza ze łzami w oczach matka dwójki dzieci.

Czytaj też: W godzinę spłonął majątek za milion. Hodowcy z Baczyny przyjmą każdą pomoc

Dobytek palił się na oczach Pani Joanny. W tym czasie jej partner był w pracy. Gdy strażacy przyjechali na miejsce, nie było czego ratować. - Płomienie buchały z dachu. To łatwopalna konstrukcja, wykończona tworzywami sztucznymi i drewnem. Ogień rozprzestrzenił się błyskawicznie - mówi Zdzisław Mikisz, szef strażaków ochotników z pobliskiej Witnicy. - Spaliło się wszystko. Dosłownie wszystko. Zostaliśmy z tym, co mieliśmy na sobie. Ocalała tylko jedna rzecz: talerz od anteny satelitarnej - mówi pani Joanna. - Nie ma dnia, żebym nie wchodziła do tego spalonego domu - dodaje.

Po pożarze dobrzy ludzie ruszyli z pomocą. Dali rodzinie ubrania, wózek dla dziecka, pościel i inne najpotrzebniejsze rzeczy. W ciągłym kontakcie z rodziną jest sołtys Elżbieta Baran. Pomogła też firma, w której pracuje pan Zbyszek. Pogorzelcy zamieszkali w domu u matki pani Joanny. Ale to niewielki budynek. W jednym pokoju mieszka teraz pięć osób. 6-letnia Nikola śpi na materacu na podłodze. Gmina zaproponowała rodzinie mieszkanie komunalne. Ale jego stan jest opłakany i rodzina zdecydowała, że prawdopodobnie w nim nie zamieszka. - Teraz najważniejsze jest, żeby rodzina miała jakiś dach nad głową. Szukaliśmy w Białczu i Witnicy jakiegoś mieszkania do wynajęcia, ale jak na złość teraz na rynku ich nie ma. Może ktoś, kto czyta gazetę, będzie miał lokum do wynajęcia? - zastanawia się gminny radny Waldemar Wrzesiński.

Potrzeby są jednak dużo większe. Zbigniew Wnuk rozpoczął budowę niewielkiego domku w pobliżu tego spalonego. W przyszłości rodzina miała się tam przeprowadzić. Budowa jednak jest w początkowej fazie. Trzeba dokończyć załatwianie formalności związanych z pozwoleniem na budowę. Tu pojawił się problem, bo wcześniej trzeba zakończyć sprawy z nadleśnictwem, które jest właścicielem pobliskiej drogi. Pomógł radny Dariusz Jaworski. Pojechał do nadleśnictwa w Bogdańcu i dostał zapewnienie, że służebność drogi (to brak tego dokumentu stał na przeszkodzie, żeby wydać pozwolenie na budowę) będzie załatwiona jak najszybciej. Zadba o to sam nadleśniczy. Burmistrz Witnicy też zapowiada, że jeśli rodzina zdecyduje się wybudować własny, niewielki dom, to pomoże w załatwieniu formalności.

Niebawem będą potrzebne materiały budowlane, a później wyposażenie mieszkania. Część materiałów pan Zbyszek już zgromadził, a ludzie zapowiedzieli, że pomogą np. w położeniu instalacji elektrycznej. I tu kolejny apel o pomoc: gdyby osoba prywatna, hurtownia budowlana, instytucja miała materiały budowlane i chciała je przekazać, albo chciała przekazać pieniądze na ich zakup, proszona jest o kontakt ze Zbyszkiem Wnukiem: 724 591 559 lub z redakcją "GL": 95 722 57 72.

Oferty pracy z Twojego regionu

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska