Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

W godzinę spłonął majątek za milion. Hodowcy z Baczyny przyjmą każdą pomoc

Jarosław Miłkowski 95 722 57 72 [email protected]
Tyle zostało z jednego z pomieszczeń w kurniku dla indyków. Spłonął agregat wytwarzający prąd. Nic też prawie nie zostało z wiszącego na ścianie komputera. Całe straty to prawie 1 mln zł.
Tyle zostało z jednego z pomieszczeń w kurniku dla indyków. Spłonął agregat wytwarzający prąd. Nic też prawie nie zostało z wiszącego na ścianie komputera. Całe straty to prawie 1 mln zł. Jarosław Miłkowski
- W tej chwili każdy dzień to dla nas równia pochyła. Oszczędności topnieją. Niebawem to i na chleb może zabraknąć. Za spalone indyki jeszcze nie zapłaciliśmy. Ale nawet, jeśli rozłożą nam na raty, to i tak ciężko będzie to zrobić - mówi zrozpaczona Grażyna Biekisz.

- Ile trwał pożar? 40 minut i ptaków już nie było. Chcieliśmy je uratować, ale gdy wyszły z hali, przestraszyły się całego zgiełku, wróciły do kurnika i spłonęły. Nawet nie krzyczały - dodaje jej mąż, Roman Biekisz. W ciągu ponad godziny małżeństwo z Baczyny straciło dobytek wartości prawie miliona złotych. 15 dni temu w trakcie robót na dachu hali doszło do zaprószenia ognia i cały kurnik oraz sąsiednia stodoła poszły z dymem. W sumie ogień strawił prawie wszystko, co było na 2 tys. mkw. powierzchni. Żywcem spłonęło 4 tys. sztuk 8,5-tygodniowych indyków. Z kurnika zostały tylko dwie boczne ściany. - Nawet narzędzia i urządzenia się spaliły. A 40 lat je zbierałem - mówi pan Roman. Udało się uratować drugi kurnik z kolejnymi 4 tys. indorów, ale dziś nie ma im nawet jak włączyć centralnego ogrzewania, bo aparatura do obsługi w sąsiednim budynku też uległa spaleniu. - Teraz już sporo posprzątaliśmy, ale to, co zostało po pożarze, wyglądało makabrycznie - mówią Biekiszowie.

Gmina już pomaga

Jakie straty ponieśli hodowcy? - To trudne pytanie. Nawet nie mieliśmy czasu ich dokładnie oszacować. Kurnik był ubezpieczony na 450 tys. zł, aparatura do pojenia i karmienia kolejne 50 tys. zł. Za same ptaki trzeba będzie zapłacić 25 tys. euro. Koszty paszy dla indyków czy szczepienia też małe nie są - wylicza pani Grażyna. Straty mogą sięgać więc prawie 1 mln zł. Dla dwojga osób - ogromne!

- Na "gwałtu, rety" to potrzebujemy nagrzewania gazowego do ogrzania indyków. Robi się coraz zimniej, a ptaki potrzebują temperatury 18 stopni Celsjusza - mówi nam Roman Biekisz. Z propozycją rozkręcenia akcji pomocy dla Biekiszów zwrócił się do nas Tadeusz Karwasz, wójt gminy Lubiszyn, na terenie której znajduje się hodowla.
- Od siebie też trochę damy, ale dzięki "GL" chętnych do pomocy będzie więcej. Przyda się pomoc i rzeczowa, i finansowa. Inni hodowcy z pewnością zrozumieją tragedię drugich - mówi szef gminy naszemu dziennikarzowi. Karwasz organizuje właśnie pracowników, którzy pomogą posprzątać Biekiszom gospodarstwo po pożarze. Z ruin hali hodowcy wywieźli już do utylizacji ok. 10 ton spalonych indyków, ale roboty jest jeszcze cała masa. - Na koszt gminy zatrudnimy dwóch pracowników do pomocy. Zapłacimy też koszty utylizacji - mówi Karwasz.

Potrzeba znacznie więcej

Biekiszom potrzeba także słomy. Ta, którą mieli, spłonęła w stodole. - Oprócz tego myjki, narzędzia. Wszystko było w tym kurniku, który się spalił. Jeśli coś zepsułoby się teraz w tym drugim, który nam został, nawet nie będę miał tego jak naprawić. Gdy zabieramy się za sprzątanie, robimy to jedynie rękoma, bo nie zostało nam dosłownie nic - mówi pan Roman. Wraz z żoną aż ciężko mu wybiegać myślami w przyszłość. Spora część oszczędności poszła bowiem na jego walkę z nowotworem. Teraz, zamiast liczyć zyski ze sprzedaży indyków, stracili jeszcze grube tysiące.

- Chcielibyśmy odbudować kurnik, ale nas na to nie stać. Pieniądze z odszkodowania za spaloną halę nie wiadomo, kiedy będą, a i tak nie pokryją naszych strat. Same indyki nie były zaś ubezpieczone, bo jest to nieopłacalne. Koszty ubezpiecznia przewyższają zyski ze sprzedaży ptaków - mówi pan Roman. Wraz z żoną przyjmie każdą pomoc. Jeśli udałoby się im zgromadzić odpowiednią ilość materiałów budowlanych, będą mogli poważnie myśleć o odbudowie hali. Na razie trzeba będzie rozebrać resztki z budynków, które się ostały. Gdy wczoraj w towarzystwie wójta Karwasza oglądaliśmy z hodowcami gospodarstwo, cały czas - choć już częściowo wysprzątane - wyglądało jeszcze jak pobojowisko. Mimo że minęły już dwa tygodnie od pożaru, nawet na wolnym powietrzu czuć było jeszcze zapach spalenizny.

Jak pomóc?

Z Grażyną i Romanem Biekiszami można się kontaktować pod telefonicznym numerem: 605 427 041. W sprawie pomocy można też dzwonić do autora artykułu (95 722 57 72) lub Urzędu Gminy w Lubiszynie (95 727 71 30). Urzędnicy pracują już nad utworzeniem specjalnego konta. Gdy będzie już znany jego numer, podamy go każdemu z zainteresowanych.

Wszystkie informacje o Winobraniu 2014:**

Winobranie 2014 - program, koncerty, zdjęcia, wideo

**

Nieruchomości z Twojego regionu

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska