Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Moim zdaniem: Bez lufki się nie da...

Andrzej Flűgel
Andrzej Flűgel
Andrzej Flűgel Archiwum GL
Też jak wielu z Was jestem zaskoczony taką liczbą medali, jaką polscy lekkoatleci przywieźli z mistrzostw Europy. To super sprawa. Nic tylko się cieszyć.

Jak to u nas pojawiła się wielka fala euforii. Niektórzy już nas mają za potęgę na dworze królowej sportu, inni wróżą, że tyle samo, albo jeszcze więcej krążków, przywieziemy z Rio de Janeiro. Spokojnie. Mistrzostwa Europy, aczkolwiek ważna i prestiżowa impreza, a igrzyska to zupełnie inna bajka. Tak, czy inaczej, odrzucając mocarstwowe okrzyki, nadzieja na jakieś nowe rozdanie w polskiej lekkoatletyce jest. Oby tylko nie została, jak kilka wcześniejszych, zmarnowana.

Stało się tak jak przypuszczałem. UEFA odrzuciła odwołanie Legii. Wiedziałem to praktycznie od momentu wywalenia jej z Ligi Mistrzów. I nawet nie chodzi o to, że nie było argumentów, by nasz zespół potraktowano łagodniej. Przecież gdyby tak się stało, powstałoby ogromne zamieszanie, bo trzeba byłoby powtórzyć losowanie. Dokładnie tak. Celtic był rozstawiony, a Legia nie, więc warszawianie z pewnością nie trafiliby na najlepszy zespół Słowenii, czyli Maribor, tylko na znacznie mocniejszego rywala. Trzeba dać sobie spokój z Lozanną, kolejnym odwołaniem i skoncentrować się na meczach z mistrzami Kazachstanu. Te spotkania, a szczególnie dzisiejsze u nich, wcale nie muszą być spacerkiem.

Ruszyła klasa A, więc prawie wszyscy już grają. Miałem nieco luźniejszą niedzielę, co zdarza mi się niezwykle rzadko, więc pojechałem zobaczyć jeden z meczów. I wiecie co? Było ciekawiej niż dzień wcześniej na trzeciej lidze. Poziom niby niższy, ale znów nie tak bardzo. Ambicja, waleczność? Znacznie większe. Obejrzałem kilka bramek, ciekawych akcji i efektownych strzałów. Boisko było jak nie z tych rozgrywek, sędziowanie zupełnie dobre (poza jednym momentem, kiedy arbiter pokazał zawodnikowi faulującemu rywala, który wychodził na czystą pozycję, tylko żółtą, a nie czerwoną kartkę). W sumie było fajnie. Niech ci, którzy futbol oglądają wyłącznie z fotela, zajrzą czasem na jakiś mecz na żywo. Naprawdę warto. Owszem, są jeszcze stadiony, które mają zamiast płyty kartoflisko, zawodnicy zamiast grać, kopią się po nogach, sędzia myli się co chwilę, na widowni brzękają flaszki, kibice ryczą po każdym gwizdku, a atmosfera jest napięta jak w niejednym domu przed wypłatą. To jednak już w naszej piłce, jeśli nie margines, to już zdecydowana mniejszość.

Nie rozumiem okrzyków po tym jak Darcy Ward przyjechał na turniej leciutko trafiony. Kto by to wszystko na trzeźwo ogarnął? W sobotę mecz tu, w niedzielę turniej tam, a w poniedziałek jeszcze gdzie indziej. I nasza liga, której stałym dodatkiem jest nerwówka, nastrój wojny, napięcie, oczekiwania kibiców, wymagania prezesów. Pewien zawodnik opowiadał, że jak udawał się na ligę szwedzką, jechał spokojnie, ot kolejny mecz. Kiedy jednak zjeżdżał z promu i pomyślał, że za dwa dni spotkanie w polskiej lidze, ogarniał go jakiś niepokój i już myślał, co będzie, jak zrobi na przykład trzy jedynki i zero. I jak w tej sytuacji nie strzelić sobie lufki? No jak?

Zobacz też Grand Prix w Gorzowie - informacje, zawodnicy, zdjęcia, wideo

Motoryzacja do pełna! Ogłoszenia z Twojego regionu, testy, porady, informacje

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska