Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Podwójny pochówek syna. Jarosława pochowano nie w tym grobie, co trzeba

Michał Szczęch 68 324 88 34 [email protected]
Aż się nogi pode mną ugięły, gdy zobaczyłam rozkopany grób syna - mówi Barbara Raszka.
Aż się nogi pode mną ugięły, gdy zobaczyłam rozkopany grób syna - mówi Barbara Raszka. Mariusz Kapała
- Mamo! Ty wiesz co się dzieje?! Jarek rozgrzebany! - Bożena krzyczała tak do Barbary Raszki, gdy przybiegła z cmentarza. - Jak to? Rozgrzebany?! Przecież to niemożliwe! - Barbarze ugięły się nogi.

Bernarda Raszka, bratowa zmarłego i siostra jego Bożena poszły dwa dni po pogrzebie uporządkować grób Jarosława. Przeżyły szok. Do dziś nie mogą otrząsnąć się z traumy.
- Trumna wciąż leżała w dole, lekko przysypana ziemią, może na kilka centymetrów - Bernardzie, gdy opowiada, ręce drgają. - Czułyśmy rozkładające się ciało. Przecież to były upalne dni lipca.

Prowadziła orszak, a oczy miała zalane łzami

Jarosław umarł 13, w niedzielę, w ogromnym, ogromnym cierpieniu.
- Brat ciężko chorował na raka - opowiada Ewa.
To ona prowadziła w środę, 16, pogrzebowy orszak, odprawiała śpiewy. Oczy miała zalane łzami.
- Wszyscy płakaliśmy. A teraz dziwią się, że nie zauważyliśmy pomyłki? - pyta Ewa. - Przecież na pogrzebie nikt nie myśli o takich sprawach. Po to zapłaciliśmy za pogrzeb, żeby wszystko było w porządku i żeby o takich sprawach nie myśleć.
Jarosława pochowano nie w tym grobie, co trzeba. Że rodzina nie zauważyła pomyłki, dziwi się zakład pogrzebowy z Zielonej Góry. Dziwi się też Zakład Gospodarki Komunalnej z Zawady, który zarządza cmentarzem w Raculi.
Czy można winić rodzinę, skoro to zakład pogrzebowy wykopał grób, miejsce pochówku wyznaczał natomiast zakład komunalny?

Kopiec przysypany wieńcami

W poniedziałek, dwa dni przed pogrzebem, Raszkowie pojechali na cmentarz w Raculi z pracownikiem zakładu komunalnego, by wybrać miejsce wiecznego spoczynku dla Jarosława, który umierał w wielkim cierpieniu.
- Pracownik zachowywał się nieprofesjonalnie, nie miał przy sobie nawet mapki cmentarza - denerwuje się rodzina zmarłego. Barbara Raszka, matka zmarłego, pamięta przecież, jak chowała kiedyś swojego brata.
- Zapytali mnie wtedy, gdzie zmarły ma być pochowany. Ja, że koło matki chciał leżeć. I przy mnie, na cmentarzu, wyjęli mapkę, zaznaczyli. Tym razem mapki nie było.
Henryk Kozyra z zakładu komunalnego przyznaje, że pracownik rzadko miał do czynienia z tego typu sprawami. Zastępował kolegę, bo sezon urlopowy.

Zdaniem rodziny do pomyłki musiało dojść właśnie w zakładzie komunalnym. Zdaniem Kozyry to niemożliwe, bo grób, już w zakładzie, został naniesiony na mapę prawidłowo, po prawej stronie już istniejącego nagrobka. Dlaczego zatem Jarosława pochowano po stronie lewej, gdzie rosły przecież tuje, wskazujące wyraźnie, że to miejsce zarezerwowane jest dla kogoś innego?
Kozyra twierdzi, że to nie sprawa komunalki, a zakładu pogrzebowego, który kopał grób. Zaznacza też, że pracownik zakładu komunalnego, na prośbę rodziny Raszków, kontaktował się telefonicznie z zakładem pogrzebowym. "Przekazałem, że jest duża luka. I tam, bezpośrednio przy już istniejącym grobie, znajdzie się miejsce dla zmarłego Raszki" - brzmi relacja pracownika, którą przytacza Kozyra. Pracownik w rozmowie telefonicznej nie dodał, czy chodzi o stronę lewą czy prawą.
Zakład pogrzebowy z Zielonej Góry na temat rozmowy się nie wypowiada.
- Dostaliśmy zlecenie, wykonaliśmy usługę. Nie mamy nic do dodania - w imieniu właściciela zakładu głos zabiera pracownica.
Koniec końców grób wykopano po stronie lewej, niewłaściwej, w miejscu zarezerwowanym przez jednego z mieszkańców. I to on podniósł larum. Bo spostrzegł, że na parceli, którą opłaca od lat, wyrósł kopiec przysypany wieńcami.

Jak zapomnieć o traumie?

Rodzinę o nieprawidłowościach powiadomiono jeszcze w środę, po pogrzebie. Już wtedy było wiadomo, że konieczna okaże się ekshumacja i przeniesienie trumny. Ani Bernarda Raszka, bratowa zmarłego, ani siostra jego Bożena, podobnie, jak reszta rodziny, nie wiedziały jednak, idąc w piątek wstawić kwiaty w wazony, że zastaną już rozkopany grób i że czuć będzie rozkładające się ciało. Grób, twierdzą, nie był też zabezpieczony. Gdy pobiegły po aparat fotograficzny, ktoś położył nad trumną jedynie wąską deskę.

Rodzina twierdzi, że grób rozkopano w piątek rano lub nawet jeszcze w czwartek. W zakładzie komunalnym, który zarządza cmentarzem, nie są w stanie ustalić, kiedy dokładnie. Zakład pogrzebowy, który kopał, nie ma nic do dodania w tej sprawie. Pozostaje więc zawierzyć relacji rodziny.
Kozyra wtrąca na swoje usprawiedliwienie, że ekshumacja to przecież wyłączna sprawa Raszków, zakładu pogrzebowego i sanepidu, nie zaś komunalki.
Owszem, ekshumacje można przeprowadzać od października do kwietnia. Sanepid zrobił jednak wyjątek ze względu na niecodzienność sytuacji i przeprowadził ją w lipcu. Trumnę przeniesiono w sobotę rano, 19 lipca. Barbara Raszka, matka zmarłego, była na miejscu. Widziała rozwalony krzyż na trumnie syna. Ktoś urwał. - Może butem? Musieli chodzić po trumnie, żeby ją wyjąć - płacze Barbara. I dodaje: - Krzyż był długi, na nim leżały kwiaty...
O całej sytuacji Barbara Raszka dowiedziała się ostatnia. Rodzina bała się o stan zdrowia nestorki, która do dziś bierze leki uspokajające, bo nie może zapomnieć o traumie i o podwójnym grzebaniu syna.

Krzyżyki na grobach

Rocznie w gminie wiejskiej Zielona Góra pogrzebów jest blisko 120. Cmentarzy w wiejskiej gminie mamy dziesięć. Wszystkie niewielkie. Zarządza nimi Zakład Gospodarki Komunalnej w Zawadzie, który za każde wyznaczone miejsce na grób pobiera opłatę na 20 lat. Na każdy cmentarz prowadzone są trzy księgi cmentarne: księga zmarłych, księga grobów i roczne zestawienie pogrzebów. Dodatkowo prowadzona jest również mapa, która pozwala orientować się, gdzie groby są usytuowane. W razie, gdyby na przykład wszystkie nagrobki zniknęły, zakład byłby w stanie odtworzyć ich miejsca. Kozyra podkreśla, że zamieszanie z pochówkiem Jarosława Raszki to wyjątkowa sytuacja. Pracuje osiem lat w komunalce i nigdy nie spotkał się z podobną pomyłką. Jeśli możemy mówić o pozytywnej stronie tej traumatycznej sytuacji, to chyba jedynie o takiej, że już przy kolejnym pochówku zakład komunalny dmuchnął na zimne i miejsce wybrane przez rodzinę zaznaczył krzyżykiem. - I będziemy tak robić już zawsze - gwarantuje Kozyra.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska