O nieszczęśliwym wypadku w cyrku pisaliśmy 19 czerwca br. 39-letni Radim Zeleznak pracuje jako pomocnik w czeskim cyrku o wieloletniej tradycji Cirkus Andres. Pochodzi ze Zlinska, niewielkiego regionu na Morawach, a z cyrkiem jeździ w trasy od roku. Pracuje jednak cały czas "na czarno", bez żadnej umowy, bez ubezpieczenia. Ma na głowie m.in. karmienie zwierząt. Około południa idzie nakarmić tygrysa. Zwierzę jest oczywiście zamknięte w klatce, w której jest uchylane okienko. Radim otwiera je, wyciąga rękę z miską z wodą. Tygrys wbija zęby w ciało...
Wrzask był taki, że docierał aż do mieszkańców okolicznych bloków. Radim został przetransportowany helikopterem do szpitala w Gorzowie. Niestety, lewa ręka była tak mocno zmiażdżona przez zęby tygrysa, że lekarzom nie udało się jej uratować. Trzeba było amputować ją ponad łokciem. Druga ręka została poważnie uszkodzona. Dziś Radim jeszcze nie potrafi sprawnie się nią posługiwać. Uszkodzone zostały ścięgna. Trwa rehabilitacja. Dość dużo czasu Czechowi zajmuje wyciągnięcie z szuflady wizytówki cyrku, w którym zdarzył się ten koszmar.
- Nikt z cyrku nie dzwonił, nie pytał, czy mi pomóc. Nikt nie interesował się wypadkiem. Nie miałem umowy, więc o mnie zapomnieli - opowiada nam Radim. Rozumie wszystko po polsku, sam też potrafi trochę mówić w tym języku. Ale gdy pytam, jak się czuje, tylko spuszcza głowę...
Więcej o tej sprawie przeczytasz w środę, 20 sierpnia w papierowym wydaniu "Gazety Lubuskiej"
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?