Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Dlaczego w Lubuskiem nie ma siatkówki na wysokim poziomie?

Paweł Kucharski 68 324 88 06 [email protected]
Były kadrowicz Sebastian Świderski odwiedził Drzonków przy okazji turnieju Kinder + Sport.
Były kadrowicz Sebastian Świderski odwiedził Drzonków przy okazji turnieju Kinder + Sport. Tomasz Gawałkiewicz
Z Sebastianem Świderskim, gorzowianinem, byłym siatkarzem Stilonu i kadry Polski, a dziś trenerem, rozmawiamy o jego dyscyplinie i... żużlu.

- Spotykamy się w Drzonkowie przy okazji turnieju młodzieżowego Kinder + Sport, bodaj największej na świecie rywalizacji w minisiatkówce. Miło jest wrócić na Ziemię Lubuską?
- Oczywiście, zawsze jest fajnie wracać na stare śmieci, bo wyniosłem stąd wiele wspomnień. Należą się wielkie słowa uznania dla województwa lubuskiego, bo po raz kolejny wzięło na swoje barki organizację turnieju Kinder + Sport. W tym roku to jeszcze większa impreza, w której bierze udział znacznie więcej uczestników niż w przeszłości. Organizatorzy turnieju podołali zadaniu, wszystko przebiegło bardzo sprawnie. Uważam, że te zmagania młodych siatkarzy również w przyszłości powinny się tutaj odbywać.

- Pan, będąc w wieku uczestników zmagań (IV-VI klasa szkoły podstawowej), mógł tylko pomarzyć o tego typu imprezie?
- Niestety, za naszych czasów nie było takich turniejów i mogę tylko żałować. Ja w wieku tych dzieci chodziłem do szkoły podstawowej w Gorzowie i rozwijać się pod względem siatkarskim mogłem tylko na lekcjach WF-u w klasie sportowej. Dopiero później, po przejściu do szkoły średniej, byliśmy bardziej ukierunkowywani na ten sport. Spotykaliśmy się popołudniami na treningach, chcieliśmy grać w trzeciej lidze. Tak naprawdę dopiero wtedy zaczęła się moja wielka kariera siatkarska.

- Wspomnienia, jakie wyniósł pan z Gorzowa i Ziemi Lubuskiej, chyba muszą być tylko te dobre. Wszak tutaj wkraczał pan do świata zawodowego sportu, a dla każdego to musi być świetny okres w życiu.
- Tym bardziej żałuję, teraz, gdy siatkówka w Polsce jest tak popularna i stoi na bardzo wysokim poziomie, że w Gorzowie i całym województwie brakuje silnej drużyny w najwyższej lidze. To miasto i ten region zasługują na to, żeby przyjeżdżali tutaj najlepsi zawodnicy. Nie tylko z Polski, ale z Europy i świata. Tutaj są wielkie tradycje siatkarskie. Dlatego apeluję do władz i sponsorów, żeby zastanowili się, jakie działanie trzeba przedsięwziąć, aby siatkówka na najwyższym poziomie wróciła na Ziemię Lubuską.

- Jak to w życiu bywa, rzecz rozbija się o pieniądze...
- Środowisko jest przychylne dla siatkówki. Ilekroć tutaj wracam, to rozmawiam z ludźmi, którym leży na sercu dobro lubuskiej siatkówki. Jednak bez sponsorów, którzy chcieliby się w to zaangażować, będzie bardzo ciężko. W regionie sportem numer jeden jest żużel. Gorzów i Zielona Góra to wielkie i znaczące ośrodki w tej dyscyplinie. Wiadomo jak wielkie emocje i zainteresowanie wywołują derby. Dlatego w tych miastach może być ciężko przebić się z siatkówką. Jednak mniejsze ośrodki mogłyby mieć swoich przedstawicieli na najwyższym poziomie rozgrywkowym. Na przykład Sulechów w Orlen Lidze.

- Nie brakuje panu żużla w Kędzierzynie-Koźlu?
- Rzeczywiście, na Opolszczyźnie nie ma innej dyscypliny niż siatkówka na najwyższym poziomie w kraju. Speedway jest w Opolu, ale to tylko druga liga. Jak wracam do Gorzowa, to staram się często odwiedzać stadion żużlowy i oglądać mecze na żywo. Zarówno w tym sporcie, jak i w siatkówce relacje telewizyjne nie oddają piękna tych dyscyplin i emocji, jakie panują na stadionie. Z pewnością żużel na wysokim poziomie również przydałby się na Opolszczyźnie (śmiech).

- Gorzowsko-zielonogórski spór o prymat na Ziemi Lubuskiej nie jest rozstrzygnięty od dwóch sezonów...
- I może niech tak zostanie (śmiech). Wiadomo, że i jedna, i druga drużyna chciały zdobyć ten punkt bonusowy. Z drugiej jednak strony można powiedzieć, że i wilk syty, i owca cała. Stal i Falubaz wygrały na swoich stadionach, więc kibice i sponsorzy mogą być w jakiś sposób usatysfakcjonowani. Jest bardzo prawdopodobne, że w play-offach znów dojdzie do lubuskich derbów w ekstralidze.

- Wracamy do siatkówki, bo dla Polski to jest szczególny rok. Pod koniec sierpnia początek mistrzostw świata. Nie żal, że nie zagra pan w meczu otwarcia na Stadionie Narodowym w Warszawie?
- Na pewno… Minęło już kilka lat odkąd skończyłem zawodowo uprawiać siatkówkę, ale chciałoby się wyjść na boisko i pograć z chłopakami. Staram się to robić, czy to na mistrzostwach Polski oldbojów, czy w Kędzierzynie-Koźlu. Jeśli ktoś coś kocha, to się do tego wraca. Ciężko się od tego odciąć. 30 sierpnia będę na Stadionie Narodowym i podobnie jak ponad 60 tysięcy ludzi, będę kibicował reprezentacji Polski. Mam nadzieję, że wygramy z Serbią, a potem będziemy walczyć o medale na mistrzostwach świata.

- Oby tak się stało, choć dwie porażki z Iranem w Lidze Światowej dały pożywkę dla malkontentów i pesymistów.
- Ale z tym Iranem przegraliśmy nie tylko my, ale także Włosi i Brazylijczycy. Ta ekipa gra ze sobą już od kilku lat i bardzo dobrze rozumie się na boisku. To są zawodnicy, którzy zostali "wyszkoleni" przez Julio Velasco, jednego z najlepszych trenerów na świecie w ostatnich latach, twórcę potęgi włoskiej reprezentacji w latach 90. On ma świetny warsztat trenerski i swoje doświadczenie przekazał Irańczykom. To nie jest przypadek, że nie tylko my przegraliśmy z Iranem. Oni od kilku lat budują swoją potęgę i potrafią wygrywać z najlepszymi. Trzeba też pamiętać, że my nie zagraliśmy w najlepszym składzie. Niektórzy zawodnicy odpoczywają, kurują się albo indywidualnie przygotowują się do mistrzostw świata. Dopiero na tym turnieju zobaczymy prawdziwą siłę polskiej siatkówki.

- O kontrowersyjnej decyzji powierzenia reprezentacji Francuzowi Stephane'owi Antidze powiedziano już wiele. A pan jaki ma pogląd na tę sprawę?
- Wszyscy trzymamy za niego kciuki, ja również. Prawdziwa weryfikacja przyjdzie na mistrzostwach świata. Jednak już teraz słyszane są głosy, że po dwóch porażkach z Iranem trzeba szukać zmian. Niestety, to jest takie polskie piekiełko. Kiedy wygraliśmy z Brazylią, grając z debiutantami w składzie, wszyscy piali z zachwytu. Teraz, po słabszym weekendzie i porażkach z Iranem, wszyscy odwracają się od drużyny i ją krytykują. Szkoda, bo powinno się dać jej spokój, niech się przygotowuje do mistrzostw. Wstrzymajmy się z ocenami, zobaczymy, co nasi siatkarze pokażą na mundialu. Teraz wolę mówić o zaletach trenera Antigi. Stephane zna polskie środowisko, zna ludzi i atmosferę, jaka towarzyszy polskiej siatkówce. To nie jest człowiek z zewnątrz, spoza gorącego, polskiego piekiełka. Myślę, że to bardzo dobry wybór. Razem z nim pracuje Philippe Blain, który poprowadził Francję do sukcesów i gry na wysokim poziomie. To bardzo fajna mieszanka.

- Dziękuję.

Zaplanuj wolny czas - koncerty, kluby, kino, wystawy, sport

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska