Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Polscy harcerze z Ukrainy odkrywają kraj przodków

Dariusz Brożek
Harcerze z Polski i Ukrainy rozbili swoje namioty nad Zalewem Bledzewskim.
Harcerze z Polski i Ukrainy rozbili swoje namioty nad Zalewem Bledzewskim. Dariusz Brożek
Nad Zalewem Bledzewskim wypoczywa grupa polskich harcerzy z Ukrainy.

Osiemnastoletni Robert Kostiw jest Ukraińcem, ale ma także polskie, rosyjskie i węgierskie korzenie. Przed kilkoma tygodniami dostał kartę powołania. Do wojska jednak nie poszedł, bo właśnie został przyjęty na uczelnię techniczną w czeskiej Pradze. Mówi jednak, że jak przyjdzie potrzeba, będzie służyć ojczyźnie z bronią w ręku. Komu kibicuje w trwającym od kilku miesięcy konflikcie między ukraińskimi siłami rządowymi i prorosyjskimi separatystami na wschodzie jego kraju? - Oczywiście Ukrainie - mówi.

Przed kilkoma dniami młody Ukrainiec przyjechał do naszego kraju razem z grupą polskiej młodzieży z Wołynia. Wspólnie z Lubuszanami ze Związku Harcerstwa Rzeczpospolitej rozbili namioty nad Zalewem Bledzewskim. - To nasz dziewiąty wspólny obóz. Organizujemy je na przemian w obu krajach. Raz polscy harcerze z Ukrainy przyjeżdżają do nas, a potem my jedziemy do nich. Teraz mieliśmy jechać do ukraińskiej Kołomyi, ale zrezygnowaliśmy ze względu na sytuację we wschodniej Ukrainie. Polskie mundury i flagi mogłyby budzić niepotrzebne napięcie, choć wcześniej nigdy nie spotkaliśmy się tam z aktami wrogości. Przed kilkoma laty lokalne władze uczestniczyły nawet w uroczystości odsłonięcia tablic poświęconych polskim żołnierzom Korpusu Ochrony Pogranicza, którzy zginęli tam w 1939. r. - mówi organizator obozu Jacek Kowalski.

W obozie uczestniczy prawie 130 harcerzy z obu państw. Na nudę nie narzekają. Uczą się patriotycznych piosenek i historii, ale także dyscypliny i karności. Pełnią warty, sami dbają o porządek w namiotach i pomagają w kuchni. Już w pierwszym dniu musieli oddać telefony komórkowe, zatem całodniowe rozmowy z bliskimi, czy surfowanie po internecie nie wchodzi w rachubę.

- Hasłem przewodnim obozu są cystersi. Dlatego będziemy zwiedzać miejscowości, które należały dawniej do tego zakonu. Byliśmy już Rokitnie, przed nami między innymi Stary Dworek, Bledzew i Paradyż - wylicza Aleksander Radica, komendant hufca harcerskiego Wołyń.

Harcerzom z Ukrainy towarzyszą młodzi Lubuszanie z Gorzowa Wlkp. i Świebodzina. M.in. Katarzyna Łukawiecka, która w poniedziałek pełniła wartę przy obozowej bramie. Mówi, że najbardziej podobają się jej ogniska. - Harcerstwo to fajna sprawa i w dodatku uczy odpowiedzialności - zapewnia.

Z Wołynia przyjechał m.in. szesnastoletni Bohdan Korol. Doskonale mówi po polsku, jest ministrantem w rzymskokatolickim kościele. Po ukończeniu liceum chce studiować w Polsce. I zamierza na stałe zamieszka w naszym kraju. Ma Kartę Polaka, zatem nie będzie miał z tym większych problemów. - W Polsce żyje się po prostu lepiej - mówi.

Powrót naszych harcerzy na Ukrainę miało sfinansować Ministerstwo Spraw Zagranicznych. W ostatniej chwili wycofało się z tego projektu i teraz młodzież nie ma jak wrócić w rodzinne stron. Osoby, czy instytucje, które chcą i mogą pomóc harcerzom w sfinansowaniu ich powrotu na Ukrainę mogą przelewać datki na ten cel na konto ZHR Krąg Instruktorski "Res PUblica" 53 2490 0005 0000 4600 5736 5951.

Harcerzom można też pomoc przekazując im wyprawki szkolne. Przybory można przynosić do sklepu Andrzeja Mielcarka przy ul. Reymonta 4 w Międzyrzeczu.

Oferty pracy z Twojego regionu

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska