Od Pana feralnego upadku w Gdańsku minęło już trochę czasu, odjechał Pan parę zawodów. Można więc Pańskie zdrowie i formę określić jako stuprocentowe?
Jeśli chodzi o jazdę na torze, to tak. Żeby bark był całkowicie sprawny, to potrzeba jeszcze troszkę czasu, ale w niczym mi on nie przeszkadza w rywalizacji na torze, nie potrzebuję żadnej blokady, ani zabezpieczeń. Już od półtora tygodnia jestem w stu procentach gotowy do jazdy na torze.
No, to kibice mogą więc być chyba spokojni o Pana dyspozycję w niedzielnym meczu ze Spartą. A czy o zwycięstwo również? Betardowi Sparcie nie wiedzie się najlepiej w tym sezonie. We Wrocławiu wygrywały już i Stal Gorzów, i Unia Tarnów, przegrało tylko Wybrzeże Gdańsk.
Jeśli chodzi o moją jazdę, to nikt nie może dać takiej gwarancji przed zawodami. To jest tylko sport i wszystko jest możliwe, ale sprzętowo i fizycznie czuję się bardzo dobrze. Każdy mecz jest nowym rozdaniem. Trzeba podkreślić, że Sparta to już nie jest ten sam zespół, który przegrywał ze Stalą i Unią. Wtedy wrocławianie byli bez formy. Dotyczyło to Taia Woffindena, ale i pozostałych zawodników. Teraz Tai jest w świetnej formie, wygrywa Grand Prix, ciężko go pokonać. Jest obecnie jednym z trzech najlepszych żużlowców na świecie. Ale Sparta to nie tylko Woffinden. Parę juniorów mają nie gorszą niż my, a może nawet lepszą. Poza tym będą jeździć na własnym torze, a to bardzo duży handicap. Nie wyruszymy do Wrocławia z myślą, że czekać tam będą na nas łatwe punkty. To będzie trudny mecz.
We wtorkowym spotkaniu ligi szwedzkiej Elit Vetlanda - Indianerna Kumla Pan jako jedyny urwał punkt Taiowi Woffindenowi.
Nie ma zawodników, z którymi nie da się wygrać. Jego ostatnie wyniki pokazują jednak, że jest w świetnej formie. Kiedy jechał słabiej, to Sparta przygrywała. Teraz jest zupełnie inaczej. Zresztą we wrocławskiej drużynie są też inni mocni zawodnicy - Tomasz Jędrzejak, czy Troy Batchelor. Wszyscy wiemy, jak dobrze Australijczyk pojechał w Grand Prix Danii. Nie sugerowałbym się miejscem w tabeli, jakie zajmuje Sparta. To jest złudne. We Wrocławiu przegra jeszcze niejedna drużyna. Oby nie był to Spar Falubaz.
Zobacz też SPAR Falubaz Zielona Góra wygrał w Gdańsku. Ale kapitan Piotr Protasiewicz w szpitalu (wideo)
Szmat czasu minął odkąd Pan startował w barwach Sparty. Jakiś sentyment do tego klubu w Panu jeszcze pozostał?
To był jeden z najważniejszych klubów w mojej karierze. Gdyby nie Wrocław, nie byłbym w tym miejscu, co teraz i nie jeździłbym na tak wysokim poziomie. Biorąc pod uwagę poziom sportowy i całokształt klubu z Zielonej Góry, przenosiny do Sparty były wtedy bardzo dobrym wyborem. Spędziłem tam dwa wspaniałe lata. Odrodziłem się, zarówno pod względem sportowym, jak i sprzętowym. Ja się szybko przywiązuję się do ludzi i czy to we Wrocławiu, czy w Bydgoszczy, gdzie również jeździłem, mam wielu przyjaciół, z którymi utrzymuję kontakt. Zawsze z przyjemnością wracam do Wrocławia. Mam tylko nadzieję, że w niedzielę zastaniemy tam dobry tor do ścigania, bo w ostatnich latach było z tym kiepsko.
W tym "odbudowaniu sprzętowym", o którym Pan wspomniał, pomagał też Tommy Knudsen, lider Sparty w latach 90. To on nawiązał Pana kontakt z Antonem Nischlerem. Na sprzęcie niemieckiego tunera wywalczył Pan między innymi indywidualne mistrzostwo świata juniorów.
Pomagał mi nie tylko Tommy, ale również prezes Andrzej Rusko. Oni pilotowali te sprawy, byli w kontakcie z Antonem Nischlerem, z którym zresztą współpracowałem przez dwanaście lat. Do dziś utrzymujemy koleżeński kontakt. We Wrocławiu bardzo mi pomogli w zdobyciu mistrzostwa świata juniorów, ale sam sprzęt nie jeździ. Nie ma dobrych motocykli bez dobrego zawodnika i na odwrót.
Piotr Baron, dzisiejszy menedżer Sparty, był Pana konkurentem do miana juniora numer jeden we Wrocławiu. Prawdą jest, że za sobą niespecjalnie przepadaliście?
Konkurencja była taka, jak w każdym innym zespole. Owszem rywalizowaliśmy ze sobą, ale nie było żadnych "przebojów", nie było między nami niesnasek. Bardzo szanuję Piotrka, do dziś mamy dobry kontakt. Ja nigdy nie miałem i nie mam wielu przyjaciół wśród zawodników. Wynika to z tego, że tylko "wpadamy" na zawody i zaraz jedziemy dalej. Startujemy w różnych ligach, po trzy, cztery razy w tygodniu. Dla mnie najważniejsza w tym wszystkim zawsze jest rodzina.
Rozmawiał Paweł Kucharski
Zobacz też Lubuskie derby: Koszmarny wypadek Kamila Adamczewskiego (zdjęcia)
Motoryzacja do pełna! Ogłoszenia z Twojego regionu, testy, porady, informacje
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?