Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Piotr Protasiewicz: We Wrocławiu przegra jeszcze niejedna drużyna. Oby nie był to SPAR Falubaz Zielona Góra

Paweł Kucharski
Piotr Protasiewicz, kapitan SPAR Falubazu Zielona Góra
Piotr Protasiewicz, kapitan SPAR Falubazu Zielona Góra Paweł Wańczko
- Sparta to teraz zupełnie inna drużyna niż ta, która przegrywała u siebie ze Stalą Gorzów i Unią Tarnów - mówi Piotr Protasiewicz przed niedzielnym meczem SPAR Falubazu Zieloan Góra we Wrocławiu. Kapitan zielonogórskiego klubu wspomina też swoje starty w barwach WTS-u.

Od Pana feralnego upadku w Gdańsku minęło już trochę czasu, odjechał Pan parę zawodów. Można więc Pańskie zdrowie i formę określić jako stuprocentowe?
Jeśli chodzi o jazdę na torze, to tak. Żeby bark był całkowicie sprawny, to potrzeba jeszcze troszkę czasu, ale w niczym mi on nie przeszkadza w rywalizacji na torze, nie potrzebuję żadnej blokady, ani zabezpieczeń. Już od półtora tygodnia jestem w stu procentach gotowy do jazdy na torze.

No, to kibice mogą więc być chyba spokojni o Pana dyspozycję w niedzielnym meczu ze Spartą. A czy o zwycięstwo również? Betardowi Sparcie nie wiedzie się najlepiej w tym sezonie. We Wrocławiu wygrywały już i Stal Gorzów, i Unia Tarnów, przegrało tylko Wybrzeże Gdańsk.
Jeśli chodzi o moją jazdę, to nikt nie może dać takiej gwarancji przed zawodami. To jest tylko sport i wszystko jest możliwe, ale sprzętowo i fizycznie czuję się bardzo dobrze. Każdy mecz jest nowym rozdaniem. Trzeba podkreślić, że Sparta to już nie jest ten sam zespół, który przegrywał ze Stalą i Unią. Wtedy wrocławianie byli bez formy. Dotyczyło to Taia Woffindena, ale i pozostałych zawodników. Teraz Tai jest w świetnej formie, wygrywa Grand Prix, ciężko go pokonać. Jest obecnie jednym z trzech najlepszych żużlowców na świecie. Ale Sparta to nie tylko Woffinden. Parę juniorów mają nie gorszą niż my, a może nawet lepszą. Poza tym będą jeździć na własnym torze, a to bardzo duży handicap. Nie wyruszymy do Wrocławia z myślą, że czekać tam będą na nas łatwe punkty. To będzie trudny mecz.

We wtorkowym spotkaniu ligi szwedzkiej Elit Vetlanda - Indianerna Kumla Pan jako jedyny urwał punkt Taiowi Woffindenowi.
Nie ma zawodników, z którymi nie da się wygrać. Jego ostatnie wyniki pokazują jednak, że jest w świetnej formie. Kiedy jechał słabiej, to Sparta przygrywała. Teraz jest zupełnie inaczej. Zresztą we wrocławskiej drużynie są też inni mocni zawodnicy - Tomasz Jędrzejak, czy Troy Batchelor. Wszyscy wiemy, jak dobrze Australijczyk pojechał w Grand Prix Danii. Nie sugerowałbym się miejscem w tabeli, jakie zajmuje Sparta. To jest złudne. We Wrocławiu przegra jeszcze niejedna drużyna. Oby nie był to Spar Falubaz.

Zobacz też SPAR Falubaz Zielona Góra wygrał w Gdańsku. Ale kapitan Piotr Protasiewicz w szpitalu (wideo)

Szmat czasu minął odkąd Pan startował w barwach Sparty. Jakiś sentyment do tego klubu w Panu jeszcze pozostał?
To był jeden z najważniejszych klubów w mojej karierze. Gdyby nie Wrocław, nie byłbym w tym miejscu, co teraz i nie jeździłbym na tak wysokim poziomie. Biorąc pod uwagę poziom sportowy i całokształt klubu z Zielonej Góry, przenosiny do Sparty były wtedy bardzo dobrym wyborem. Spędziłem tam dwa wspaniałe lata. Odrodziłem się, zarówno pod względem sportowym, jak i sprzętowym. Ja się szybko przywiązuję się do ludzi i czy to we Wrocławiu, czy w Bydgoszczy, gdzie również jeździłem, mam wielu przyjaciół, z którymi utrzymuję kontakt. Zawsze z przyjemnością wracam do Wrocławia. Mam tylko nadzieję, że w niedzielę zastaniemy tam dobry tor do ścigania, bo w ostatnich latach było z tym kiepsko.

W tym "odbudowaniu sprzętowym", o którym Pan wspomniał, pomagał też Tommy Knudsen, lider Sparty w latach 90. To on nawiązał Pana kontakt z Antonem Nischlerem. Na sprzęcie niemieckiego tunera wywalczył Pan między innymi indywidualne mistrzostwo świata juniorów.
Pomagał mi nie tylko Tommy, ale również prezes Andrzej Rusko. Oni pilotowali te sprawy, byli w kontakcie z Antonem Nischlerem, z którym zresztą współpracowałem przez dwanaście lat. Do dziś utrzymujemy koleżeński kontakt. We Wrocławiu bardzo mi pomogli w zdobyciu mistrzostwa świata juniorów, ale sam sprzęt nie jeździ. Nie ma dobrych motocykli bez dobrego zawodnika i na odwrót.

Piotr Baron, dzisiejszy menedżer Sparty, był Pana konkurentem do miana juniora numer jeden we Wrocławiu. Prawdą jest, że za sobą niespecjalnie przepadaliście?
Konkurencja była taka, jak w każdym innym zespole. Owszem rywalizowaliśmy ze sobą, ale nie było żadnych "przebojów", nie było między nami niesnasek. Bardzo szanuję Piotrka, do dziś mamy dobry kontakt. Ja nigdy nie miałem i nie mam wielu przyjaciół wśród zawodników. Wynika to z tego, że tylko "wpadamy" na zawody i zaraz jedziemy dalej. Startujemy w różnych ligach, po trzy, cztery razy w tygodniu. Dla mnie najważniejsza w tym wszystkim zawsze jest rodzina.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska