Jak powiedział nam przewodniczący rady miejskiej Zbigniew Sienkiewicz, otrzymał pismo od wojewody dolnośląskiego, w którym pyta go jak zamierza rozwiązać problem dotyczący radnego Dąbrowskiego. A na czym ten problem polega? A na tym, że zdaniem wojewody, radny jako prezes Spółdzielni Mieszkaniowej Nadodrze prowadzi działalność na majątku gminy. Tym majątkiem są mieszkania, wykupione przez gminę, a wciąż będące we władaniu spółdzielni.
Podobny problem dotyczący działalności przez radnego na majątku gminy już w radzie miejskiej był przed kilkoma laty, a dotyczył Mariusza Ślufarskiego. Według wojewody, radny nie powinien prowadzić działalności na rzecz gminy i jednocześnie sprawować mandat. Zwrócił się więc do rady o jego uchylenie. Rada jednak tego nie uczyniła. Wojewoda wydał więc zarządzenie zastępcze w tej sprawie. Ślufarski odwołał się od tej decyzji. Wojewódzki Sąd Administracyjny podtrzymał jednak decyzję wojewody. Radny stracił mandat w 2010 roku. Czy i tym razem będzie podobnie?
Przeczytaj też:Zrozpaczona matka: Gdzie jesteś kochany synku... Itaka szuka 20 zaginionych Lubuszan (zdjęcia)
- Wiem, że zarzut dotyczy działalności Nadodrza na majątku wspólnot - powiedział nam radny Dąbrowski. - Trudno jednak się z tym pogodzić. U nas przecież nie ma wspólnot, majątek jest spółdzielczy. Gmina jest członkiem spółdzieli a nie wspólnoty. A my jako zarząd zarządzamy majątkiem z mocy prawa. Spółdzielnia nie prowadzi działalności gospodarczej, nie działamy zarobkowo.
Z. Sienkiewicz ma tydzień na ustosunkowanie się do pisma wojewody. - Jeszcze nie wiem co zrobię, nie wiem czy postawię pod głosowanie rady wniosek o pozbawienie pana Dąbrowskiego mandatu - powiedział. - Muszę to przemyśleć.
Jak się okazuje M. Dąbrowski, mimo, że z zarzutem wojewody się nie zgadza, nie zamierza wałczyć o pozostanie w radzie. - Przecież chodzi tu zaledwie o kilka miesięcy - powiedział nam. - Nie zamierzam na koniec kadencji robić jakiegoś zamieszania. Jeśli taka będzie wola, złożę rezygnację sam.
Jak powiedział nam ponadto, nie będzie kandydował w najbliższych wyborach samorządowych, ani do miasta, ani do powiatu. - Poziom kultury pracy rady jest coraz niższy - wyjaśnia. - Nie mogę się do tego dostosować. Teraz liczy się tylko matematyka, czyli, kto ma więcej głosów ten jest lepszy. A gdzie w tym wszystkim są sprawy mieszkańców i miasta? - pyta retorycznie.
Nie wiadomo, kto powiadomił wojewodę o głogowskim radnym. Jak powiedział nam Sienkiewicz, na pewno nie był to nikt z PO ani z SLD.
- To nikt z PiS - twierdzi Krzysztof Sadowski. - Czy mielibyśmy strzelać sobie w kolano i tracić głos w radzie?
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?