Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Lubuskie derby: Nie zawsze żyliśmy jak pies z kotem

Marcin Łada, Paweł Tracz
Zawodnicy Stali Gorzów i Falubazu Zielona Góra przed derbowym meczem w Winnym Grodzie w sezonie 1985. W tamtym okresie "Myszy” były w gazie i zdobyły drużynowe mistrzostwo Polski, za to u "żółto-niebieskich” miała miejsce zmiana pokoleniowa w kadrze.
Zawodnicy Stali Gorzów i Falubazu Zielona Góra przed derbowym meczem w Winnym Grodzie w sezonie 1985. W tamtym okresie "Myszy” były w gazie i zdobyły drużynowe mistrzostwo Polski, za to u "żółto-niebieskich” miała miejsce zmiana pokoleniowa w kadrze. Alicja Skowrońska
Dla jednych "święta wojna" zwłaszcza w ostatnich latach była brana zbyt dosłownie. Tym czasem na przestrzeni kilku dekad oba lubuskie kluby, zawodnicy oraz kibice potrafili ze sobą współpracować.

Dla młodszego pokolenia kibiców derby Ziemi Lubuskiej kojarzą się w ostatnich kilku latach głównie z rywalizacją, nie tylko na torze czy trybunach. Swoje za uszami mieli też przecież działacze. Na szczęście ostatnio jest znacznie spokojniej. Warto przy tym pamiętać, że w ponad półwiecznej derbowej historii można znaleźć wiele pozytywnych przykładów współpracy gorzowsko-zielonogórskiej.

Pionierzy często wspominają o trudnych warunkach, w jakich po wojnie rodził się u nas żużel. W Gorzowie szybciej zbudowano solidny klub, który już w połowie lat 50. startował w drugiej lidze. Wówczas zielonogórzanie nawet nie śnili o jeździe w centralnych rozgrywkach, ale nikt nie przypuszczał, że będzie aż tak ciężko i dojdzie do tego, że trzeba będzie zawiesić sekcję. Tak właśnie stało się w 1955 roku.
- W klubie, który nazywał się wtedy... Stal, brakowało motocykli, a tor żużlowy nie posiadał licencji na rozgrywanie zawodów pod egidą PZMot.-u. Jej zawodnicy częściej startowali w rajdach i na motocrossie w barwach Ligi Przyjaciół Żołnierza - wspomina Mieczysław Cichocki, były zawodnik i pionier klubu z Gorzowa.

Zobacz też: Żużel i wielkie emocje na trybunach. Takie są lubuskie derby (zdjęcia)

Na południu dopiero dwa lata później został oddany do użytku tor żużlowy, ale już pod koniec 1956 roku reaktywowano sekcję w LPŻ. Zanim zawodnicy wystąpili w meczu o mistrzostwo trzeciej ligi, trenowali dzięki uprzejmości działaczy Stali na obiekcie w Gorzowie. Nadwarciański klub pomógł także sąsiadowi zza miedzy sprzętowo i organizacyjnie, dzięki czemu rywal z Winnego Grodu miał większe możliwości do szybszego rozwoju.

Do niecodziennej sytuacji doszło z kolei w 1982 roku. Przy Śląskiej spotkali się kandydaci do drużynowego mistrzostwa Polski. Falubaz wygrał ze Stalą 47:43 i praktycznie mógł już otwierać szampany. Gdyby jednak nie życzliwość gospodarzy, mecz mógł zakończyć się walkowerem. Zielonogórzanie zapomnieli bowiem kompletu klubowych plastronów. Owszem, w tamtych czasach takie zdarzenia miały miejsce, ale przy okazji turniejów indywidualnych. Na szczęście dla gości gorzowianie użyczyli swoich starych plastronów, a po przegranym meczu kibice z północy pocieszali się, że w każdym biegu wygrywała Stal.

Zobacz też: Jak żużlowcy SPAR Falubazu Zielona Góra przygotowują się do lubuskich derbów (wideo)
Zawodnicy z Gorzowa i Zielonej Góry udzielali sobie pomocy nie tylko w pierwszych latach działalności obu klubów. W jednym z wywiadów Andrzej Huszcza wspominał swoje starty w Anglii, gdzie wygodną miejscówkę i kontakty miał Edward Jancarz. W 1981 wszystko w Polsce stało na głowie i wzajemna pomoc wydawała się czymś naturalnym. Kolega udostępniał mieszkanie czy pomagał w złapaniu kontaktów. Przede wszystkim służył doświadczeniem. - Z Edkiem Jancarzem przez pewien czas nawet mieszkaliśmy razem w Anglii na Wimbledonie. Nie mogę, co prawda powiedzieć, że piłem z nim wódkę, bo w tamtych czasach nie wiedziałem, co to jest. Jednak spędzaliśmy razem mnóstwo czasu i po zawodach w Anglii, gdzie Edek był etatowym zawodnikiem, a ja takim trochę "doskoczkiem", często wracaliśmy razem jego mercedesem. Bardzo lubiłem prowadzić to auto i często odwoziłem Jancarza do Gorzowa i potem jechałem do siebie, a niekiedy odwrotnie - on przywoził mnie do Zielonej Góry i jechał do Gorzowa. Na torze jednak walczyłem z nim jak mogłem - wspominał kiedyś Huszcza w rozmowie z "Tylko Falubaz".

Pomoc "logistyczna" nie jest niczym odosobnionym w kontaktach kibiców z Gorzowa i Zielonej Góry. Załogi w klatkach po obu stronach stadionu to jedno, a mniej żywiołowi fani, którzy chcą wypełniać program i ekscytować się derbami w każdym calu to już zupełnie inna sprawa.
Pojedynki lubuskich klubów cieszą się dużą popularnością i czasem bilety kończą się znacznie przed dniem ich rozegrania. Nie jest niczym nadzwyczajnym, że koleżanka czy kolega z południa kupi wejściówki wcześniej i przekaże w dniu meczu. Sprawa jest tym bardziej złożona, że w przypadku spotkań podwyższonego ryzyka trzeba jeszcze podać imię, nazwisko i PESEL. Wielu z nas uczestniczyło w podobnych wymianach i nikt nie widział w tym nic dziwnego. Historia zna wiele przypadków, kiedy mecz przeciągał się do późnych godzin wieczornych, bo trzeba było wspólnie przeanalizować derby i ustalić czy faktycznie wszystko odbyło się zgodnie z regulaminami.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska