Dla młodszego pokolenia kibiców derby Ziemi Lubuskiej kojarzą się w ostatnich kilku latach głównie z rywalizacją, nie tylko na torze czy trybunach. Swoje za uszami mieli też przecież działacze. Na szczęście ostatnio jest znacznie spokojniej. Warto przy tym pamiętać, że w ponad półwiecznej derbowej historii można znaleźć wiele pozytywnych przykładów współpracy gorzowsko-zielonogórskiej.
Pionierzy często wspominają o trudnych warunkach, w jakich po wojnie rodził się u nas żużel. W Gorzowie szybciej zbudowano solidny klub, który już w połowie lat 50. startował w drugiej lidze. Wówczas zielonogórzanie nawet nie śnili o jeździe w centralnych rozgrywkach, ale nikt nie przypuszczał, że będzie aż tak ciężko i dojdzie do tego, że trzeba będzie zawiesić sekcję. Tak właśnie stało się w 1955 roku.
- W klubie, który nazywał się wtedy... Stal, brakowało motocykli, a tor żużlowy nie posiadał licencji na rozgrywanie zawodów pod egidą PZMot.-u. Jej zawodnicy częściej startowali w rajdach i na motocrossie w barwach Ligi Przyjaciół Żołnierza - wspomina Mieczysław Cichocki, były zawodnik i pionier klubu z Gorzowa.
Zobacz też: Żużel i wielkie emocje na trybunach. Takie są lubuskie derby (zdjęcia)
Na południu dopiero dwa lata później został oddany do użytku tor żużlowy, ale już pod koniec 1956 roku reaktywowano sekcję w LPŻ. Zanim zawodnicy wystąpili w meczu o mistrzostwo trzeciej ligi, trenowali dzięki uprzejmości działaczy Stali na obiekcie w Gorzowie. Nadwarciański klub pomógł także sąsiadowi zza miedzy sprzętowo i organizacyjnie, dzięki czemu rywal z Winnego Grodu miał większe możliwości do szybszego rozwoju.
Do niecodziennej sytuacji doszło z kolei w 1982 roku. Przy Śląskiej spotkali się kandydaci do drużynowego mistrzostwa Polski. Falubaz wygrał ze Stalą 47:43 i praktycznie mógł już otwierać szampany. Gdyby jednak nie życzliwość gospodarzy, mecz mógł zakończyć się walkowerem. Zielonogórzanie zapomnieli bowiem kompletu klubowych plastronów. Owszem, w tamtych czasach takie zdarzenia miały miejsce, ale przy okazji turniejów indywidualnych. Na szczęście dla gości gorzowianie użyczyli swoich starych plastronów, a po przegranym meczu kibice z północy pocieszali się, że w każdym biegu wygrywała Stal.
Zobacz też: Jak żużlowcy SPAR Falubazu Zielona Góra przygotowują się do lubuskich derbów (wideo)
Zawodnicy z Gorzowa i Zielonej Góry udzielali sobie pomocy nie tylko w pierwszych latach działalności obu klubów. W jednym z wywiadów Andrzej Huszcza wspominał swoje starty w Anglii, gdzie wygodną miejscówkę i kontakty miał Edward Jancarz. W 1981 wszystko w Polsce stało na głowie i wzajemna pomoc wydawała się czymś naturalnym. Kolega udostępniał mieszkanie czy pomagał w złapaniu kontaktów. Przede wszystkim służył doświadczeniem. - Z Edkiem Jancarzem przez pewien czas nawet mieszkaliśmy razem w Anglii na Wimbledonie. Nie mogę, co prawda powiedzieć, że piłem z nim wódkę, bo w tamtych czasach nie wiedziałem, co to jest. Jednak spędzaliśmy razem mnóstwo czasu i po zawodach w Anglii, gdzie Edek był etatowym zawodnikiem, a ja takim trochę "doskoczkiem", często wracaliśmy razem jego mercedesem. Bardzo lubiłem prowadzić to auto i często odwoziłem Jancarza do Gorzowa i potem jechałem do siebie, a niekiedy odwrotnie - on przywoził mnie do Zielonej Góry i jechał do Gorzowa. Na torze jednak walczyłem z nim jak mogłem - wspominał kiedyś Huszcza w rozmowie z "Tylko Falubaz".
Pomoc "logistyczna" nie jest niczym odosobnionym w kontaktach kibiców z Gorzowa i Zielonej Góry. Załogi w klatkach po obu stronach stadionu to jedno, a mniej żywiołowi fani, którzy chcą wypełniać program i ekscytować się derbami w każdym calu to już zupełnie inna sprawa.
Pojedynki lubuskich klubów cieszą się dużą popularnością i czasem bilety kończą się znacznie przed dniem ich rozegrania. Nie jest niczym nadzwyczajnym, że koleżanka czy kolega z południa kupi wejściówki wcześniej i przekaże w dniu meczu. Sprawa jest tym bardziej złożona, że w przypadku spotkań podwyższonego ryzyka trzeba jeszcze podać imię, nazwisko i PESEL. Wielu z nas uczestniczyło w podobnych wymianach i nikt nie widział w tym nic dziwnego. Historia zna wiele przypadków, kiedy mecz przeciągał się do późnych godzin wieczornych, bo trzeba było wspólnie przeanalizować derby i ustalić czy faktycznie wszystko odbyło się zgodnie z regulaminami.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?