Gdy pod koniec kwietnia po raz pierwszy jechałam do Lichenia na spotkanie z Danielem Andrzejakiem, zrobił sobie przerwę w pracy w szopie, usiedliśmy na podwórku i spokojnie porozmawialiśmy. Najmłodsza Roksanka spała, dwojgiem dzieci opiekowała się sąsiadka, pozostałe były w szkole.
Panu Danielowi zależało na tym, żeby ukazał się artykuł o jego sytuacji. Wcześniej żadna redakcja tego nie nagłośniła. Po okolicy krążyła jedynie ulotka wydana przez pracodawcę pana Daniela, która została też opublikowana w lokalnym piśmie samorządowym. Jedyna pomoc, na jaką wówczas mógł liczyć, płynęła z Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej w Strzelcach, od jego pracodawcy, sąsiadów i najbliższych. Bo sytuacja stała się tragiczna: Andrzejak dowiedział się, że nie ma szans na urlop tacierzyński, a dzieci nie dostaną renty po mamie, która nie była nigdzie zatrudniona. Ojciec sam zrezygnował z pracy, by zająć się dziećmi.
Po naszym pierwszym artykule (5 maja) rodziną zainteresowały się telewizje. Do Lichenia zjechali się dziennikarze. W kolejnych dniach trudno było nawet porozmawiać z panem Danielem przez telefon.
Na szczęście, całe to zamieszanie przyniosło wspaniały efekt. Do naszej redakcji przychodzą listy z całej Polski, z Niemiec, z Austrii, z USA, z Kanady...
Więcej przeczytasz w czwartek, 15 maja w ,,Gazecie Lubuskiej"
Zobacz też: Nowe oferty pracy z woj. lubuskiego. Sprawdź!
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?