Zdzisław Hawliczek 41 lat przepracował na kolei. Jeździł m.in. takimi lokomotywami jak ta, która stoi na skarpie przy ul. Sikorskiego, w pobliżu parowozowni. Codziennie oglądają ją setki mieszkańców i jeszcze więcej osób, które przez Kostrzyn tylko przejeżdżają. Kiedyś olbrzymi, ważący 130 ton (z węglem i wodą) parowóz cieszył oko. Teraz odchodzi z niego farba, złomiarze odkręcają kolejne części, całość pokrywa się rdzą. - Kiedyś kocioł smarowaliśmy oliwką, żeby się błyszczał w słońcu i ładnie wyglądał. Były nawet za to drobne premie - wspomina z uśmiechem Marian Roskoszyński, również emerytowany kolejarz, który temu zawodowi poświęcił 40 lat życia.
Czytaj więcej o Kostrzynie nad Odrą: **Kostrzyn nad Odrą - informacje, wydarzenia, artukuły**
Kostrzyński parowóz to Pt47. Litery oznaczają, że obsługiwał transport pasażerski. Numer to rok, w którym model zatwierdzono do produkcji. Numer tego konkretnego, kostrzyńskiego egzemplarza to 121. Wyprodukowano go w 1949 r. Swoją służbę w Kostrzynie rozpoczął w 1972 r. Przyjechał tu ze stolicy Wielkopolski i obsługiwał ruch pasażerski na trasie Kostrzyn - Gorzów - Krzyż. - Spalało się na niej około 4,5 tony węgla. Ale dobrego węgla, bo za Gierka był fatalny, bardzo kamienisty, trzeba było rzucać do kotła więcej - wspomina Ryszard Graczyk, również emerytowany kolejarz z 40-letnim stażem.
Więcej o sprawie przeczytasz w papierowym wydaniu "Głosu Gorzowa", bezpłatnym dodatku do "GL", który w kioskach będzie dostępny 2 maja.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?