Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

On mnie nigdy nie opuścił. Wywiad z Arturo Mari, osobistym fotografem Jana Pawła II

Wojciech Wyszogrodzki, 95 722 53 62, [email protected]
Arturo Mari pracował dla sześciu papieży i w Watykanie spędził 53 lata. Na emeryturę przeszedł w 2009 r. Jego rodzina od zawsze związana była ze Stolicą Apostolską. Ojciec wraz z jezuitą Engelbertem Kirschbaumem w podziemiach bazyliki odkrył kości św. Piotra. Z kolei następcą legendarnego fotografa jest jego siostrzeniec Francesco Sforza. TVP1 pokazała właśnie 30 odcinków serialu "Metr od świętości” (zdjęcie pochodzi z planu filmowego), gdzie Arturo Mari opowiada o Janie Pawle II.
Arturo Mari pracował dla sześciu papieży i w Watykanie spędził 53 lata. Na emeryturę przeszedł w 2009 r. Jego rodzina od zawsze związana była ze Stolicą Apostolską. Ojciec wraz z jezuitą Engelbertem Kirschbaumem w podziemiach bazyliki odkrył kości św. Piotra. Z kolei następcą legendarnego fotografa jest jego siostrzeniec Francesco Sforza. TVP1 pokazała właśnie 30 odcinków serialu "Metr od świętości” (zdjęcie pochodzi z planu filmowego), gdzie Arturo Mari opowiada o Janie Pawle II. archiwum serialu "Metr od świętości"
- Widziałem Polskę w 1979 r. i widzę teraz. Pamiętajcie, komu zawdzięczacie te zmiany - mówi Arturo Mari, osobisty fotograf Jana Pawła II, w przededniu kanonizacji papieża-Polaka.

- Od śmierci Jana Pawła II minęło już 9 lat…
- Chce pan zapytać, czy mi go brakuje? Nie, wcale.

- I nie czeka pan na kanonizację?
- Będę w niedzielę na pl. św. Piotra. Dla Kościoła fakt oficjalnego uznania świętym jest wydarzeniem doniosłym i ważnym. W moim życiu nie zmienia to jednak niczego. Przez 27 lat, dzień w dzień, byłem przy świętym i widziałem, czego dokonał. Owszem, Jan Paweł II odszedł od nas 9 lat temu, ale tak naprawdę nigdy mnie nie opuścił. Czuję go obok siebie. Mam tego dowody, mówię o tym w serialu.

- Chodzi o "Metr od świętości", 30-odcinkowy serial, który przygotowywał nas do kanonizacji. Obejrzeliśmy go właśnie w TVP1. To było dla pana trudne przeżycie? Ekipa filmowa demolująca wręcz dom rodziny Mari…
- Gdzie tam, tak się pracuje na planie.

- A wspominanie 27 lat z Janem Pawłem II? Widziałem u pana wzruszenie w kaplicy prywatnej papieża…
- Mówimy tutaj o Janie Pawle II, o świętym za życia, o osobie, która nie bała się przytulić trędowatych, umierających. O człowieku, który zmienił oblicze świata - to zdanie przywódców wielu krajów. Były momenty smutne, ale i radosne. Jak w rodzinie, Jan Paweł II traktował mnie przecież jak syna. Dla mnie był wspaniałym ojcem.

- Zastanawiał się pan kiedyś, co by było, gdyby 9 marca 1956 r. Arturo Mari nie wszedł do Watykanu? Co robiłby dzisiaj?
- Pracowałbym pewnie w telewizji.

- Z tym chyba był problem, bo przecież gdy wówczas w telewizji zobaczyli 16-letniego Artura, kazali rodzicom zabrać go do domu i karmić go mlekiem, by podrósł…
- Oj, tak właśnie było (śmiech). Wszystko było dogadane, miałem pracować w telewizji, ale byłem jeszcze za młody. Gdyby nie wyszło, spełniłbym być może moje wielkie marzenie - od zawsze chciałem być osobą testującą motocykle. Uwielbiam motory.

- Vespa, lambretta…?
- Na początku była vespa. To było moje hobby, gdy pracowałem w Watykanie.

- Kiedy? Przecież pracował pan od rana do wieczora?!
- Po pierwsze, gdy coś kochamy, zawsze znajdziemy na to czas. Po drugie, przecież nie od razu papieżem był Jan Paweł II…

- To prawda. Przypomnijmy, że przed papieżem-Polakiem fotografował pan Piusa XII, Jana XXIII, Pawła VI i Jana Pawła I…
- A każdy z nich miał inny rytm pracy, inne były zadania, cele pontyfikatu, inna sytuacja na świecie. Udawało mnie się znaleźć więcej czasu wolnego, zostać instruktorem judo i aikido, odbyć służbę wojskową w oddziałach specjalnych. Dowodziłem 80 osobami na Sardynii.

- Rzeczywiście musiało być mało pracy, skoro dopiero Paweł VI - jako pierwszy papież po 160 latach - wyjechał z pielgrzymkę zagraniczną. I od razu do Ziemi Świętej…
- To było 4 stycznia 1964 r. Spotkał się wtedy z patriarchą Atenagorasem.

- Czyli w porównaniu z Janem Pawłem II niewiele się działo…
- Papież jest też biskupem Rzymu, nie przebywał więc ciągle za murami. Odradzam porównywanie pontyfikatów, bo to były zupełnie inne czasy. Za Piusa XII mieliśmy II wojnę światową. Mówi się, że ten papież nie walczył z nazistami - a przecież uratował wiele osób, udzielając schronienia np. w Castel Gandolfo. Inne problemy były za Jana XXIII. Przypomnę, że to ten papież otworzył bramy Watykanu i zaczął wychodzić na plac św. Piotra.

- Raczej był wynoszony w sedia gestatoria, papieskiej lektyce, z której zrezygnował dopiero Jan Paweł II...
- Jan XXIII - jako pierwszy papież - wsiadł do pociągu i pojechał do Asyżu i Loreto.
- Jak się wtedy pracowało?

- Zatrudniono mnie w "L'Osservatore Romano", oficjalnej gazecie Państwa Watykańskiego, jako fotoreportera, czyli dziennikarza i fotografa, pisałem i robiłem zdjęcia.

- Podobnie jest dzisiaj w mediach…
- Pracowałem też jako redaktor, szef działu…

- I miał pan 38 lat, gdy w 1978 r. papieżem został Karol Wojtyła. Wtedy życie zawodowe zmieniło się całkowicie. Jak reagowała rodzina?
- Wszystko pięknie się ułożyło dzięki mądrości mojej żony, bez niej nie dałbym rady. Ona doskonale wiedziała, na czym polegała moja praca. Przez 27 lat pontyfikatu Jana Pawła II nie opuściłem ani godziny, nie wziąłem urlopu. To była misja. Przychodziłem do apartamentu papieskiego parę minut po 6.00, a wychodziłem niekiedy około północy.

- Oprócz pana i ks. Dziwisza ktoś jeszcze spędzał tyle czasu z Janem Pawłem II?
- Oprócz nas to tylko siostry zakonne. Byliśmy jak jedna rodzina. Dzieliliśmy i radości, i smutki.

- W rodzinie bywają i kłótnie. Zdarzyło się wam pokłócić, pogniewać?
- Nigdy. Nie było takich momentów.

- W serialu opowiada pan o tym, że papież unieważnił dekret o podwyżkach…
- Po moich oczach poznał, że coś nie gra. Zawsze nam powtarzał, by patrzeć ludziom w oczy, bo one nie kłamią. Jednego dnia pracownicy Watykanu dostali informację o przyznaniu podwyżek, a po pewnym czasie to odwołano. Gdy Jan Paweł II zapytał, co się dzieje, opowiedziałem całą sytuację. Nie wierzył, nawet się zdenerwował. Poszedł sprawdzić i następnego dnia dostaliśmy informację, że podwyżki są aktualne. W tym samym dekrecie napisano też, że papież z tym zamieszaniem nie miał nic wspólnego.

- Poznał pan kard. Karola Wojtyłę jeszcze w czasach drugiego soboru watykańskiego. Jak to możliwe, że spośród tylu księży dostrzegł pan właśnie jego?
- Wcześniej znałem już kard. Wyszyńskiego i to on nas sobie przedstawił. Zaczęliśmy ze sobą rozmawiać i zrozumiałem, że to kardynał, który pod wieloma względami jest ponadprzeciętny, że zdecydowanie przewyższa innych. Interesowała mnie Polska, bo przecież ja jestem z innego systemu politycznego. Pytałem o żelazną kurtynę, o życie w kraju, gdzie trzeba walczyć o jedzenie, o prawa człowieka, o ludzką godność. Pytałem o rolę Kościoła w Polsce. Tak zaczęła się, chyba mogę tak powiedzieć, nasza przyjaźń.

- 16 października 1978 r. kardynał z Polski został papieżem i…
- I zrobiłem mu pierwsze zdjęcie. Powiedział wtedy: zobacz, jak mnie urządzili.

- Słyszałem, że przewidział pan ten wybór…
- Przed konklawe mieliśmy w redakcji przygotować życiorysy i zdjęcia ewentualnych papieży, by od razu po wyborze rozpocząć druk gazety. W takich momentach trzeba liczyć na szczęście, znajomości czy iść za głosem serca. Wśród moich pięciu kardynałów był Karol Wojtyła. Koledzy śmiali się: "jasne, jeszcze Polak". Gdy okazało się, że miałem rację, dzięki moim zdjęciom "L'Osservatore Romano" pokazał nowego papieża jako pierwszy na świecie - wydrukowaliśmy gazetę w ciągu minuty i 18 sekund.

- Jest pan dziś w Polsce po raz 81. Podkreśla pan, że czuje się tutaj jak w domu. A jak było za pierwszym razem?
- Przyleciałem do Polski z ekipą przygotowującą pierwszą pielgrzymkę Jana Pawła II. Zobaczyłem to, o czym mi opowiadał. Widziałem ulice, domy, jechałem polonezem, gdzie drzwi blokowało się drutem. Były problemy z jedzeniem. Zupełnie inny świat. Pamiętam też dokładnie tę mszę na pl. Zwycięstwa w Warszawie, gdzie Jan Paweł II tchnął ducha w Polaków, dodał im sił do walki. Zrozumieliście wówczas jego przekaz, usłyszeliście, co miał wam do powiedzenia. I jakie są efekty? Rozejrzyjcie się, jak bardzo zmieniło się wasze życie. Ja widziałem Polskę wtedy i widzę teraz. Kiedyś naprawdę było inaczej i zapominacie, komu zawdzięczacie zmiany. Czasami chyba nie doceniacie tego, co macie.

- Dlaczego tak jest?
- Po prostu, gdy jest dobrze, nie myśli się o przeszłości. Syty głodnego nie zrozumie. A Jan Paweł II mówił: "wolność stale trzeba zdobywać, nie można jej tylko posiadać". Pamiętajcie o tym.

Oferty pracy z Twojego regionu

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska