- Przez dwa dni nie miałam prądu. Proszę sobie wyobrazić życie bez lodówki, światła, jakichkolwiek urządzeń, do tego z dwójką chorych dzieci - mówi załamana Czytelniczka Anna (dane do wiadomości redakcji). Przyszła do redakcji, by nagłośnić swoją historię: by nie spotkała ona innych ludzi.
Jej kłopoty z Eneą zaczęły się od… wielkiej radości. W lutym 2012 r. została telefonicznie poinformowana, że nie musi przez najbliższe miesiące płacić za prąd, bo odczyt licznika pokazał, że ma olbrzymią nadpłatę. - Pasowało mi to, bo nieco wcześniej zlikwidowałam grzejniki, zmieniłam oświetlenie i taka oszczędność wydawała mi się logiczna. Byłam w siódmym niebie, że zaoszczędzę na rachunkach - mówi Anna.
Sielanka skończyła się w sierpniu 2013 r. Nagle dostała z Enei wezwanie do zapłaty zaległych 4 tys. 433 złotych. Zdębiała, bo przecież nie miała żadnych zaległości. Okazało się, że jest to kwota za czas od lutego 2012 do lipca 2012. Czyli za czas, gdy przecież miała nadpłatę!
Jakim cudem doszło do takiej pomyłki?
O tym przeczytasz w czwartek, 17 kwietnia, w papierowym wydaniu Gazety Lubuskiej.
Zobacz też: Jak zaoszczędzić tysiące złotych na rachunkach za prąd
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?