Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Mazak jako środek wychowawczy?

Agnieszka Drzewiecka 95 722 57 72 [email protected]
sxc.hu
Podczas zajęć w szkole w Nowym Kurowie uczeń sprawiający problemy wychowawcze malował ciemnym mazakiem po twarzy koledze. Pani dyrektor usiadła obok ucznia i żółtym mazakiem namalowała kółka na jego policzkach i na czole.

"Zdaniem dyrektora takie zachowanie odniosło skutek wychowawczy, ponieważ uczniowie przestali pisać po twarzy kolegom, a pani dyrektor miała poczucie, że zapobiegła eskalacji niewłaściwego zachowania uczniów w szkole" - czytamy w piśmie Lubuskiego Kuratorium Oświaty w Gorzowie.
Nauczyciele na to: - Na zachowania naszej dyrektorki skarżyliśmy się już w kuratorium, w gminie, w ministerstwie, w inspekcji pracy. Mijają lata i nic się nie zmienia.

Na dyrektor szkoły skarżą się też rodzice uczniów. Opowiadają o wyjeździe, na którym tonęła dziewczynka, albo o wycieczce, na której dwoje dzieci nie zmieściło się do wagonika kolejki górskiej.
Nowe Kurowo to mała wieś przyklejona do Starego Kurowa. W starym budynku szkoły podstawowej, nieopodal kościoła, uczą się dzieci z sześciu okolicznych wiosek, ponad 70 osób. - Tam ciągle jakieś brudne sprawy się dzieją, odkąd pracuje tu obecna dyrektorka - opowiada jeden z okolicznych sołtysów. Jak każdy, kto ma coś do powiedzenia o szkole, nie chce podawać nazwiska.
Wójt Wiesław Własak wie, co "mówi się" o podstawówce, ale "pozostawia to organom kontrolnym, które przecież sprawdzały sytuację w szkole". Kuratorium zwróciło dyrekcji uwagę, że za pomalowanie uczniowi twarzy grozi odpowiedzialność dyscyplinarna. - Nakazaliśmy przeprosić ucznia i jego rodziców - dodaje kurator Bogna Ferensztajn.

Zobacz też: W tej szkole doskonale się uczą i bawią (zdjęcia)

Dyrektor szkoły Jolanta Dobosz twierdzi, że dziś nie jest dumna z tego, co się stało. - Ale ta sytuacja jest przedstawiana tak, jakbym ja rzuciła się na ucznia z mazakiem. A ja spokojnie obok niego usiadłam i chciałam mu pokazać, jak się czuje ktoś, komu maluje się twarz. To był impuls, zrobiłam to, by zapanować nad grupą. A z matką uścisnęłyśmy sobie dłonie na koniec roku - zapewnia dyrektor Dobosz.
Matka ucznia nie chce opowiadać o tej sprawie, nie chce też, by publikować w gazecie jej nazwisko. - To zdarzenie w ogóle nie powinno mieć miejsca - ucina.

Inna sprawa, która do dziś nie daje spokoju rodzicom, to biwak nad jeziorem w Lubniewicach w czerwcu 2011. - Podczas kąpieli jedna z dziewczynek zaczęła tonąć. Nauczycielki tego nie zauważyły. Mój syn ją uratował. Długo nic nie opowiadał w domu, ponoć nauczycielki zabroniły mówić tym incydencie. Zabrały na noc dzieciom telefony, żeby czasem nikt nie zadzwonił do rodziców. A mój syn usłyszał, że jeśli nic nikomu nie powie, będzie miał lepszą ocenę z zachowania - zdradza mama jednego z uczniów.
Zajęła się tym prokuratura. Ustaliła, że podczas kąpieli dzieci jedna z nauczycielek grała w szachy, druga się opalała. Dziewczynka w wodzie faktycznie zachłysnęła się i wyciągnął ją kolega. - Wrócili na koc rozbawieni. Z zeznań dzieci wynika, że bawiły się "w trupa", na zasadzie zrobienia psikusa koledze - informuje Magdalena Czaplewska-Pacała, prokurator rejonowy w Strzelcach Kraj. Dlaczego więc nauczycielki wieczorem zabrały uczniom telefony? - Dzieci zamiast przestrzegać ciszy nocnej bawiły się telefonami - odpowiada prokurator. Śledztwo umorzono.

Kolejna sprawa to wycieczka do Zakopanego wiosną 2012. - Dwoje dzieci nie zmieściło się w wagonie kolejki górskiej. Nauczycielki odjechały z resztą grupy, pozostawiły dzieci bez opieki. To niedopuszczalne - podkreśla jedna z nauczycielek. Dyrektor Dobosz: - Zdarzyło się, dzieci zostały poza wagonem. Nagle przed nimi zamknęły się drzwi. Nikt nie mógł tego przewidzieć.
Także tę sprawę zbadało kuratorium. - Dzieci pomachały nauczycielkom. W sumie bez opieki były przez trzy minuty i wsiadły do następnego wagonu - mówi Jan Butrym, dyrektor wydziału nadzoru. Szkoła dostała polecenie, by lepiej zadbać o bezpieczeństwo uczniów.
Sama dyrektor Dobosz uważa, że zamieszanie wokół szkoły jest "niesprawiedliwe". Twierdzi, że za całą "nagonką" stoją "nauczyciele, którzy nie chcą wymagającego dyrektora". - W tym roku kończy się moja kadencja i chcą wywołać zamieszanie, bym nie stanęła w kolejnym konkursie - dodaje.
Zdaniem kuratora oświaty sytuacja jest "bardzo niepokojąca". - Jednak w szkole dzieje się też dużo dobrych rzeczy, zrealizowali ważny projekt "Z małej szkoły w wielki świat". Z jednej strony mają duży plus, z drugiej jest kilka minusów, dlatego trudno określić, kto jest winny konfliktu - ocenia kurator Ferensztajn. - Może podejście dyrektora jest niewłaściwe? A może ktoś się szykuje na jej stanowisko i robi kampanię przeciwko jej osobie? Kuratorium sprawdza wszystko pod kątem prawnym, a jeśli chodzi o personalne konflikty, my ich nie rozwiążemy. Może pomógłby wójt lub sąd?.

A co z incydentami, którym przyglądało się kuratorium? - Pani dyrektor popełniła błąd, który naprawiła. Co innego, gdybyśmy mieli do czynienia z czymś powodującym trwały uszczerbek. Tu jednak nie było aż tak dramatycznych sytuacji, żeby kuratorium musiało na przykład zwracać się do wójta o odwołanie dyrektora. Nie widzimy powodu - zapewnia kurator Ferensztajn.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska