Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Zabrali jej psy i koty, bo "były zaniedbane i niedożywione". Pani Lidia walczy o ich powrót

Lucyna Makowska 697 770 399 [email protected]
- Będę walczyć, by oddano mi chociaż dwa psy - mówiła tuż po rozprawie Lidia Sipniewska.
- Będę walczyć, by oddano mi chociaż dwa psy - mówiła tuż po rozprawie Lidia Sipniewska. Lucyna Makowska
- To moi jedyni przyjaciele i obrońcy - żali się Lidia Sipniewska z Żar, której w styczniu odebrano zwierzęta.

Funkcjonariusze policji przyszli z prokuratorskim nakazem przeszukania wraz z weterynarzem, który miał wykonać oględziny zwierząt. W mieszkaniu pani Lidii znajdowały się 3 psy i 4 koty. Zdaniem prokuratury były zaniedbane i niedożywione.

- Chodzi przede wszystkim o warunki bytowania zwierząt - tłumaczy Robert Brzeziński, zastępca prokuratora rejonowego w Żarach. - Nie były wyprowadzane, załatwiały się w mieszkaniu, a właścicielka nie chodziła z nimi do weterynarza. W takich przypadkach stosujemy przepisy o znęcaniu się nad zwierzętami, bo niewłaściwa opieka nad czworonogami też jest jej przejawem. Nie zawsze musi dochodzić do bicia, czy głodzenia.

Efekt przeszukania był taki, że cała menażeria pani Lidii trafiła do schroniska. Tam stwierdzono, że zwierzęta były zaniedbane i mocno zarobaczone.

Kobieta nie może się pogodzić z utratą, jak sama mówi, jedynych "przyjaciół", jakich miała. Od 28 stycznia niemal codziennie odwiedza je w schronisku. - Pewnie nie jest im tam źle, bo mają wokół inne zwierzęta, ale pracownicy nie pozwalają mi ich wyprowadzać na zewnątrz - żali się samotna kobieta. - Podejrzewam, że za odebraniem stoją sąsiedzi, bo jeden z nich uprzedzał mnie, że zrobi z tym porządek. Wyprowadzałam psy na smyczy to tylko wieczorami, czasem zdarzyło mi się, że któryś mi uciekł, ale to chyba jeszcze nie przestępstwo!

Zobacz też: Będziemy płacić nowymi banknotami. Zobacz, co się zmieni

Sama przyznaje, że w schronisku zwierzęta odżyły. Niestety 2 koty, ze starości zdechły.

Kobieta prosiła, by oddano jej chociaż 2 psy, ale na próżno. W końcu odwołała się od postanowienia prokuratury do sądu. W piątek odbyło się w tej sprawie posiedzenie. Pani Lidia prosiła o zwrot zwierząt i o adwokata z urzędu. Sąd jednak uznał, że sprawa nie jest skomplikowana, a kobieta nie wykazała, iż nie jest w stanie ponieść kosztów pełnomocnika.

Sędzia zdecydował o utrzymaniu w mocy postanowienia prokuratury, a to oznacza, że zwierzęta do niej nie wrócą. - Tęsknię za moją suczką Bellą i Miśkiem - mówi z żalem kobieta. - Wiem, że one za mną także tęsknią. Nie rozumiem, czemu inni mogą mieć w domu zwierzęta, ja nie?

Jolanta Jureczko, prezes Stowarzyszenia Ochrony Zwierząt z Żar przyznaje, że interweniuje w podobnych sprawach, jednak to postanowienie sądu uważa za słuszne. - Byłam w tym mieszkaniu i naprawdę tam nie ma warunków do trzymania zwierząt - przekonuje. - Wiadomo, że każdy dom jest lepszy od schroniska, ale tu akurat w pełni popieram decyzję sądu.

Lidia Sipniewska uważa postanowienie za krzywdzące i już zapowiedziała odwołanie się od niego.

Nieruchomości z Twojego regionu

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska