Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Raj u bram sarajewskiego piekła (zdjęcia)

Dariusz Brożek 95 742 16 93 [email protected]
Restauracja na jednym ze źródeł  rzeki Bośni pod Sarajewem.
Restauracja na jednym ze źródeł rzeki Bośni pod Sarajewem. Dariusz Brożek
Źródła rzeki Bośnia na przedmieściu Sarajewa często są porównywane do biblijnego Edenu. To ulubione tereny rekreacyjne mieszkańców stolicy Bośni i Hercegowiny, którzy 20 lat temu przeżyli piekło domowej wojny.
Restauracja nad jednym ze źródeł rzeki Bośnia

Sarajewo: Rajski zakątek u bram piekła

Bośnia jest najdłuższą rzeką Bośni i Hercegowiny. Miejscowi muzułmanie (Bosznacy) nazywają ją Bosna. Jej źródła (Vrelo Bosne) to prawdziwy raj na ziemi. Znajdują się przedmieściach Sarajewa. Z dzielnicy Ilidża prowadzi tam długa aleja obsadzona wiekowymi platanami. Drzewa z odpadającymi płatami kory pamiętają śmierć arcyksięcia Franciszka Ferdynanda Habsburga, który równo 100 lat temu - 28 czerwca 1914 r. - zginął na sarajewskim moście z rąk serbskiego nacjonalisty Gawriła Principa.

Platany z pewnością były świadkami zakończonej 20 lat temu wojny domowej. Jej symbolem było właśnie oblężenie Sarajewa przez bośniackich Serbów. W mieście wciąż widać ślady bratobójczych walk, o których mieszkańcy starają się zapomnieć m.in. wypoczywając nad źródłami Bośni. Zapewne dotarły tutaj również echa zamieszek, które w lutym wstrząsnęły Sarajewem, kiedy zdesperowani mieszkańcy wyszli na ulice w proteście przeciw wynoszącemu 44 proc. bezrobociu. A także przeciw korupcji i indolencji władz.

Aleja ma kilka kilometrów. Jeśli ktoś nie lubi długich spacerów, może się tam przejechać dorożką, które od świtu do zmierzchu kursują w obu kierunkach. Po trwającym ponad pół godziny marszu jestem na miejscu. Wita mnie polana z równo przycięto trawą, poprzecinana kilkoma wartkimi strumieniami. W cieniu drzew biwakuje muzułmańska rodzina. Mężczyźni palą papierosy i dyskutują, gestykulując na wszystkie strony rękoma. Obok siedzą kobiety w haftowanych czadorach, zaś wokół nich biega czereda roześmianych dzieci. Po prostu rodzinna sielanka.

Odpoczywam w plenerowej restauracji. Przy sąsiednim stoliku siedzi grupa muzułman w charakterystycznych czapeczkach na głowach. Nie są jednak zbyt ortodoksyjnymi wyznawcami islamu, gdyż kelnerka ledwo nadąża z przynoszeniem im kolejnych szklanek pieniącego się piwa. - Może to piwo bezalkoholowe, więc nie łamią zasad Koranu - zastanawia się mój przewodnik.

Turyści rzadko tutaj zaglądają. Mimo tego kelnerka bez oporów przyjmuje euro, którymi płacę za piekielnie mocną kawę. Oficjalną walutą Bośni i Hercegowiny jest marka bośniacka, przyjęta w latach 90. minionego wieku. Jej wartość oparto wtedy na parytecie marki zachodnioniemieckiej. Podczas kilkudniowego pobytu w tym państwie nawet na oczy nie widziałem tych pieniędzy. Wszędzie bez problemów płaciłem euro. Oficjalny przelicznik wynosi dwie marki za jedno euro. Mój przewodnik Iwo ostrzegał jednak, że w niektórych miejscach - zwłaszcza w sklepach - sprzedawcy mogą odmówić przyjęcia europejskiej waluty. Albo zastosować bardzo niekorzystne dla turystów przeliczniki. Np. jedna marka za jedno euro.

Wśród wypoczywających nad stawami i strumieniami przeważają muzułmanie. Jedną z lokalnych atrakcji tego miejsca jest antyczny most, wybudowany w czasach, kiedy Bośnią władali rzymscy namiestnicy.

Park przecinają liczne źródełka, które zasilają niewielkie stawy. Potem łączą się w większe strumienie i płyną w kierunku Sarajewa. Rzeka Bośnia wypływa z południowych stoków masywu górskiego Igman w Rudawach Bośniackich. Ma 273 km. długości, właśnie od niej wzięła się nazwa tej malowniczej krainy.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska