Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Tragiczny wypadek koło Zdroiska. W jednej chwili zmieniło się ich całe życie

Agnieszka Drzewiecka 95 722 57 72 [email protected]
- Bardzo jest ciężko poukładać życie po takiej tragedii. Tym bardziej, że teraz brakuje nam praktycznie wszystkiego. A najbardziej pracy – mówi Anna Ślusakowicz.
- Bardzo jest ciężko poukładać życie po takiej tragedii. Tym bardziej, że teraz brakuje nam praktycznie wszystkiego. A najbardziej pracy – mówi Anna Ślusakowicz. Agnieszka Drzewiecka
Dzieci po szkole odrabiają lekcje. Potem trochę siedzą przed telewizorem. Trochę na dworze. Niby normalnie, ale rodzina z Gardzka nie pozbierała się jeszcze po wypadku, a matka już pilnie potrzebuje pracy.

Anna Ślusakowicz nie ma nawet czasu, żeby ochłonąć, żeby uspokoić się po tej tragedii. Ciągle musi jeździć do Strzelec, załatwiać i dostarczać mnóstwo dokumentów do różnych urzędów. A to papiery do ZUS-u o tym, dla kogo była kupiona sukienka do trumny, a to dokumentacja za ile był wieniec. I mnóstwo innych spraw. A przecież musi na nowo poukładać sobie życie, i przede wszystkim trójce dzieci, które miesiąc temu straciły ojca, babcię i siostrę. Cała wieś jeszcze żyje tym strasznym wypadkiem. - Nikt nie pamięta pogrzebu, na którym chowano aż trzech mieszkańców wsi - mówi sołtys Gardzka Zdzisław Klimas. Cała wieś żegnała ofiary wypadku pod Zdroiskiem. Nawet ksiądz nie pamiętał takiego pogrzebu.

W nocy 1 lutego rodzina z Gardzka jechała z Gorzowa do domu. Pan Jarosław wrócił właśnie na krótko do domu z Holandii, gdzie od dawna pracował w masarni. W Gorzowie odebrała go matka i 14-letnia córka Ola. Miał z nimi jechać jeszcze 7-letni Kacper i 12-letnia Dominika, ale spali, babcia nie chciała ich budzić. Gdy już byli w drodze, na wysokości wsi Zdroisko uderzył w nich pędzący samochód z pijanym kierowcą za kółkiem. Zginęli na miejscu. W domu została trójka dzieci - poza Kacprem i Dominiką jest jeszcze 16-letnia Ewa. To dla niej tato kupił krótko przed wyjazdem do domu skuter, żeby miała jak dojeżdżać do szkoły do Zwierzyna. Skuter dostarczono do Gardzka już po wypadku. Rodzeństwu została tylko mama, Anna Ślusakowicz.

Pani Anna od kilku lat pracowała za granicą, na dobre zadomowiła się w Anglii, właśnie miała dostać stały kontrakt. Podobnie jak jej były mąż pracowała w rzeźni, przy nim właśnie nauczyła się tego zawodu. Po rozwodzie z mężem stosunki z jego rodziną skomplikowały się, nie panowała między nimi zgoda. Sąd przyznał mężowi opiekę nad dziećmi, to głównie on je utrzymywał, a opiekowała się nimi babcia. Pani Anna nie zamierzała wracać do Polski. Nie chciała już mieszkać w domu rodziców męża w Gardzku. Gdy w sobotę 23 stycznia dostała telefon i informację o wypadku, od razu wsiadła do samochodu. W poniedziałek była na miejscu. I już tu zostanie. - Rzuciłam pracę, moje rzeczy z Anglii przyślą mi znajomi.

Gdy już byli w drodze, na wysokości wsi Zdroisko uderzył w nich pędzący samochód z pijanym kierowcą za kółkiem. Zginęli na miejscu

Jeszcze w piątek dzieci miały babcię...

Teraz staram się poukładać nasze życie. Zabiegam o przyznanie mi opieki nad dziećmi, szukam dla nas nowego mieszkania. Bardzo wspierają mnie pracownicy opieki społecznej, finansowo, ale też psychicznie. Zawsze mogę z kimś z opieki porozmawiać. Nigdy nawet do głowy by mi nie przyszło, że życie może się tak nagle zmienić. Ciężko jest ułożyć to wszystko po takiej tragedii. Zwłaszcza że teraz brakuje nam praktycznie wszystkiego. Najbardziej pracy - mówi i dodaje, że może podjąć jakąkolwiek pracę: fizyczną, chałupniczą. Pracowała już w sklepie, kiedyś w tartaku, szkołę skończyła rolniczo - ogrodniczą, a ostatnie lata pracowała jako rzeźnik. Teraz na jej barkach jest utrzymanie i opieka nad dziećmi, a to one cierpią teraz szczególnie.

Przeczytaj też: Chcą pomóc rodzinie, która straciła bliskich w wypadku koło Zdroiska

- Strasznie tęsknią. Brakuje im babci. W piątek jeszcze była, w sobotę już nie mieli babci. Tęsknią za siostrą, za tatą... - opowiada pani Anna. Dzieci po szkole odrabiają lekcje, trochę siedzą przed telewizorem, trochę na dworze. - Ale ciągle jest smutek. Jeszcze nie pozbierały się. Dopiero minął miesiąc. Sama nie wiem, czy kiedykolwiek się pozbieramy. Może, z czasem, będzie jakoś można z tym żyć, ale zapomnieć na pewno się nie da - dodaje. Podpisała już umowę z Jerzym Synowcem, gorzowskim adwokatem, który zaoferował nieodpłatne prowadzenie sprawy tego wypadku. Ale pani Anna wie, że kierowca, który po pijanemu spowodował wypadek, może dostać maksymalnie karę 12 lat więzienia. - Dla mnie to za mało. Powinien dostać dożywocie. Za dużo osób przez niego cierpi - twierdzi.

Żaden pracodawca jeszcze się nie zgłosił

W znalezieniu nowego mieszkania w Strzelcach pomoże gmina, były już rozmowy w tej sprawie z burmistrzem. Prawdopodobnie już latem gmina udostępni rodzinie mieszkanie. Zaapelowała też do lokalnych pracodawców o pomoc w znalezieniu pracy dla Anny Ślusakowicz. Osoby, które chcą w tym pomóc, mogą kontaktować się z Miejskim Ośrodkiem Pomocy Społecznej (95 763 24 05). - Szukamy, współpracujemy z urzędem pracy. Ale na razie nic się nie znalazło. Żaden pracodawca też jeszcze do nas nie zadzwonił - mówi Marian Ambrożuk, kierownik MOPS w Strzelcach.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska