Niedawno urodziły się trojaczki. Od początku roku - już ośmioro bliźniąt. Szpital jest coraz lepiej przygotowany do prowadzenie skomplikowanych porodów i opieki nad mamą i dzieckiem.
Potwierdza to Anna Pietsch, która właśnie urodziła synków. Gabryś i Szymek na świat przyszli 21 stycznia, sześć i siedem minut po północy. - Mam komfortową pojedynczą salę poporodową, a najważniejsze, że i ja i maluszki pod fachowym okiem lekarzy czujemy się bezpiecznie - mówi mama.
Choć w województwie rodzi się coraz mniej dzieci (w ostatnich latach liczba ta spadła z 12 do 9,5 tys. rocznie), to zielonogórska placówka trzyma się na stałym poziomie. Od trzech lat co roku rodzi się tutaj około 1.800 dzieci. To naprawdę dobry wynik.
Na świat przyszły m.in. trojaczki: Jakub, Milenka i Julka. Od początku tego roku w placówce urodziło się już 111 dzieci, w tym - aż ośmioro bliźniąt. W ubiegłym roku maluchów było 1.744, wśród nich - 84 bliźnięta. To prawie dwa bliźniacze porody na tydzień! A dwa lata temu placówka cieszyła się z narodzin trojaczków...
Te wydarzenia to niewątpliwe sukcesy ostatnich lat. Trzy lata temu oddział ginekologiczno- położniczy uzyskał III stopień referencyjności, czyli specjalizuje się w ciążach zagrożonych oraz intensywnej opiece nad wcześniakami i noworodkami z wadami rozwojowymi. Równie specjalistyczna placówka jest tylko w Nowej Soli. - Dziś nie trzeba wysyłać pacjentek do Poznania czy Wrocławia, bo nasza kadra i sprzęt przygotowani są do przyjmowania porodów z ciąż zagrożonych i mnogich - mówi ordynator oddziału Sławomir Gąsior.
Kiedyś mama po porodzie widziała malucha przez szybkę. Karmienie? Co trzy godziny. Ojciec przy porodzie? Zapomnij! Dziś położnictwo równa się partnerstwo.
- Są więc i tatusiowie przy porodach, i świece, i muzyka, i przyciemnione światło - mówi Lucyna Jęczała, oddziałowa położnictwa zielonogórskiego szpitala, w zawodzie od 24 lat. Dziś wręcz nalega się na to, by mama z dzieckiem od razu po porodzie mogli być blisko siebie, potem także razem na salach poporodowych. Kiedyś to było nie do pomyślenia - kobieta "zamknięta" na oddziale właściwie nie miała kontaktu z rodziną. Czasami portier przyniósł od rodziny jakąś paczkę i liścik...
Przeczytaj też:Elżbieta Polak: Szpital dziecięcy w Zielonej Górze jest potrzebny
Rodzące mają do dyspozycji salę z natryskiem, wannę do porodów w wodzie, gaz rozweselający, który uśmierza ból, piłki, materace, drabinki i nowoczesne łóżka, na których można rodzić właściwie w każdej pozycji - wygodnej dla kobiety, a nie dla personelu...
W zielonogórskim szpitalu pierwszy poród rodzinny odbył się w 1993 roku. - I to był cud, nowość. Wtedy personel się dziwił, że mężczyzna jest na porodówce i nie bardzo było wiadomo, co z nim robić. Dziś położne dziwią się, gdy na sali rodząca jest sama - wspomina L. Jęczała.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?