Nasz Czytelnik (dane do wiadomości redakcji) został przyjęty do pracy w punkcie usługowym. Po okresie przyuczenia w ciągu dwóch tygodni miał podpisać umowę.
Jednak któregoś dnia w czasie przerwy usiadł przy komputerze i napisał na swoim profilu na Facebooku: "Ja p.., jak można tak ciężko pracować za tak marne pieniądze". Szef zobaczył wpis i wezwał go do siebie. Ocenił, że nie zachował się w porządku i w związku z tym nie dostanie obiecanej pracy.
Nie zatrudnił również jego kolegi, który skomentował tę wypowiedź, zgadzając się z nią. - Tak nie powinno być. Tym bardziej, że nie napisałem nic o firmie ani jej właścicielu! - mówi użytkownik popularnego portalu społecznościowego. Uważa, że coraz powszechniejsze staje się to, że pracodawcy zaglądają na Facebooka i inwigilują pracowników.
To zjawisko jest tak globalne, jak internet. Amerykańscy pracownicy skarżą się nawet, że potencjalni szefowie wymuszają na nich udostępnienie haseł do profili na portalach społecznościowych! Polskie firmy w procesie rekrutacji poprzestają na razie na wpisywaniu w wyszukiwarkę nazwiska kandydata i odwiedzeniu jego oficjalnych profili… Z każdym rokiem rośnie jednak liczba podwładnych, którzy ponieśli konsekwencje dyscyplinarne lub stracili pracę w wyniku własnej niefrasobliwości w sieci. Nazywa się ich "zwolnionymi przez Facebooka".
Cały artykuł przeczytasz w poniedziałek, 27 stycznia, w papierowym wydaniu "Gazety Lubuskiej"
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?