Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Ludzie o mordercy: przecież to jeszcze dziecko

Michał Szczęch 68 324 88 34 [email protected]
Jeśli szesnastolatek za okrutne morderstwo będzie odpowiadał przed sądem jak osoba dorosła, może mu grozić nawet dożywocie.
Jeśli szesnastolatek za okrutne morderstwo będzie odpowiadał przed sądem jak osoba dorosła, może mu grozić nawet dożywocie. Archiwum Szymona Płóciennika
Małgorzata do Maszewa sprowadziła się z Zielonej Góry. Morderstwem jest przerażona. Chciałaby wrócić do miasta. - Co się porobiło z tym światem? - pyta z kolei sprzątaczka Danuta. Matki topią dzieci w latrynach. Dziecko zabija wujka.

Przy przystanku w Maszewie stoi kiosk. Sprzedawczyni czeka na klientów. Księdza nie ma. Pojechał z kapłańską posługą. Sołtyska Zdzisława Juszczak w terenie. Zbiera podatki od mieszkańców. Pod sklepem panowie pociągają z butelki. Wójt Dariusz Jarociński przyszedł do urzędu. Wyjdzie po 15.30. Kierowca gimbusa przywiózł rano dzieciaki do szkoły. Wróci po nie przed 14.00. Czeka na to woźna Elżbieta. Chce posprzątać szkołę i wrócić do domu. Danuta chwyciła za miotłę. Sprząta schody w urzędzie gminy. Małgorzata wraca z zakupów. Dwa lata temu przyjechała do Maszewa z Zielonej Góry, do dziś żałuje tej feralnej - jak mówi - decyzji. Edyta czeka na męża. On wyjechał za granicę do pracy. Ona pilnuje dzieci i marzy o nowym mieszkaniu. Chciałaby uciec z tego końca świata...

O takiej wsi jak Maszewo pod Krosnem Odrzańskim mówią, że leży właśnie na końcu świata. Kawał od drogi krajowej. Bez specjalnej potrzeby nikt tu nie zagląda.
W centrum stoi przystanek z myszką Miki - logiem Falubazu. Obok, na słupie, zawisła klepsydra. Ludzie podchodzą. Patrzą. Potrząsają głowami. - Przecież to jeszcze dziecko - komentują. I nie mówią o ofierze, tylko o mordercy.

Dziecko chodziło po Maszewie w mundurze. Uczyło się w klasie o profilu wojskowym. Chciało być takie jak ojciec. Chciało jeździć na misje. Modliło się z babcią w kościele. - Fajny chłopak. Porządne dziecko - tak mówili we wsi. Przyjeżdżało do Maszewa przeważnie na weekendy, żeby pobyć z ojcem i babcią.
Teresa z Maszewa nie potrafi zrozumieć, jak takie zło mogło się wydarzyć w jej wiosce.
- Człowiek patrzy na drugiego człowieka. I nawet nie wie, że może widzi mordercę - zdaniem Zdzisława Dzięgiela z Lubogoszczy zło przeważnie ma niewinną twarz.
Dzięgiel stoi koło klepsydry. Na klepsydrze napis: "Świętej pamięci Andrzej zmarł w czwartek. Żył 58 lat". Dzięgiel znał tego człowieka.

Andrzej na początku lat 90. był sołtysem Maszewa. Miał sporą gospodarkę. Przejął po rodzicach. Pierwszy gospodarz we wsi. Później gospodarka upadła, a on się rozchorował. Z trudem chodził o lasce.
Andrzeja w czwartek szukał sąsiad. Był zaniepokojony jego zniknięciem. - Syn mój widział go ostatnio w niedzielę, a przecież Andrzej wychodził niekiedy pospacerować albo siedział na ławce.
Sąsiad poszedł pod dom. Puka. Zamknięte. Zawołał brata Andrzeja. Razem znaleźli ciało. Mogło tam leżeć nawet od poniedziałku.

Sąsiad poznał Andrzeja, jak jeszcze był mały. W Maszewie spędzał wakacje u dziadków. Mieszkali przez płot. Sześć lat temu sąsiad przejął po dziadkach dom. Sprowadził się do wsi. - Andrzej pomagał mi przy remontach. Tak bez powodu. Po prostu. Później, jak zachorował, ja mu pomagałem. Odwiedzałem go. To był samotny człowiek. Gdy ojciec mi umarł, to ja tak bardzo nie przeżyłem jego śmierci, jak przeżywam śmierć Andrzeja. Bo najgorzej, gdy ktoś odchodzi niespodziewanie. I to jeszcze w taki sposób. Niezasłużony, okrutny.

Sąsiad zna tego chłopaka. To dziecko. Szesnastolatek odwiedzał niekiedy Andrzeja, swojego "wujka", brata babci. Pomagał w obejściu... - Nie wiem, co go do tego pchnęło. Co się z ludźmi dzieje? - pyta sąsiad i włos mu się jeży na głowie.
Teresa, która nie potrafi zrozumieć, jak takie zło mogło się zalęgnąć w Maszewie, nie potrafi też uwierzyć, że to dziecko zabiło. - Jeżeli zabiło, ja tracę wiarę w ludzi. Ogłupiają nas media. Wszędzie ta przemoc. Gonimy za pieniędzmi. To nas gubi. Ale temu dziecku przecież niczego nie brakowało. Rodzina sytuowana, porządna. Może to nie on zabił. Oby nie on...
Sąsiad, gdy znalazł ciało, powiadomił policję. Sprawcę znaleźli w niecałą dobę. Zatrzymali szesnastolatka. Przyznał się do winy.
Zabrał "wujkowi" 300 złotych i pootwierał szafki w całym domu. Tylko po to, żeby upozorować kradzież. Policja przyjęła wersję, że szesnastolatek pokłócił się z "wujkiem". Sięgnął po siekierę. Zadał ponad 20 ciosów w głowę.

Sołtyska Zdzisława Juszczak twierdzi, że żaden rodzić nie chce wychować swojego dziecka na złego człowieka. - Nikt nie planuje dla swojego dziecka takiej przyszłości. To jego wybory. Ciężko tu kogokolwiek obwiniać. Człowiek nie rodzi się zły. On się takim po prostu staje.
Zdaniem Adama, który pracuje w urzędzie gminy, winne mogą być gry komputerowe, alkohol, narkotyki...
- Kiedyś takich rzeczy nie było. Dziecko wróciło ze szkoły, nie miało czasu na głupoty. Prowadziło krowy na wypas. Później goniło się je do lekcji - wspomina pani z kiosku.
Woźna Elżbieta nie wie, co ma powiedzieć w obliczu takiej tragedii. - To tragedia przede wszystkim dla tej rodziny. Ale też dla całej wioski, dla nas wszystkich, dla ludzi - mówi. I pyta: - Co ludzi pcha do takiego szaleństwa?

- Za dużo problemów, brak pracy, bieda. Ludziom z tego wszystkiego wysiada psychika. Wpadają w depresje. Wariują. W końcu wybuchają - uważa jedna z młodych mieszkanek. Ona nie potrafi odpowiedzieć na pytanie, czy człowiek jest zły od urodzenia. Nie potrafi powiedzieć, czy to zło drzemie w człowieku i czy wystarczy je tylko nakarmić. A czy mordercą trzeba się urodzić? - Nie wiem - mówi dziewczyna. - To chyba okazja czyni z człowieka mordercę.
Małgorzata, która do Maszewa sprowadziła się z Zielonej Góry, morderstwem jest przerażona. Chciałaby wrócić do miasta.
Edyta, której mąż pojechał do pracy za granicę, boi się mieszkać pod lasem.
- Co się porobiło z tym światem? - pyta sprzątaczka Danuta.
Matki topią dzieci w latrynach. Dziecko zabija "wujka". A życie? Toczy się dalej...

W Maszewie pani z kiosku podliczy dzienny utarg i wkrótce pójdzie do domu. Jutro znów otworzy interes. Ksiądz wrócił na plebanię. Sołtyska przegląda zeszyt. Od rana będzie zbierała podatki. Panowie pod sklepem pociągną z butelki. Wójt wyszedł z gminy. Przyjdzie jutro o 7.30. Kierowca gimbusa odwiózł dzieci. Woźna Elżbieta wysprzątała szkołę. Czeka przy drodze na transport do sąsiedniej wioski Granice. Sprzątaczka Danuta wraca po pracy do domu. Młoda dziewczyna powrzuca garnki do zlewu i znów pomyśli, że dzień przeciekł jej między palcami. Małgorzata cały wieczór będzie główkowała, jak wyjechać z Maszewa. Edyta też chce wyjechać. Mąż obiecał, że wyprowadzą się z tego końca świata, że zamieszkają nad jeziorem w Łagowie Lubuskim.

Sąd zadecyduje, do którego zakładu dla nieletnich zostanie przewieziony szesnastolatek zatrzymany za brutalne zabójstwo. Tam poczeka na proces. Prokuratura nie udziela informacji na ten temat. Nam udało się nieoficjalnie ustalić, że prokurator będzie chciał, żeby szesnastolatek za okrutne morderstwo odpowiadał przed sądem jak osoba dorosła. Wtedy będzie mu groziło nawet dożywocie.

Nieruchomości z Twojego regionu

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska