Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Dlaczego do bezdomnego nie wysłano karetki?

(pik)
Szpital tłumaczy, że nie wysłał karetki pogotowia, bo nie miał takiego obowiązku.
Szpital tłumaczy, że nie wysłał karetki pogotowia, bo nie miał takiego obowiązku. Jakub Pikulik / archiwum
Bezdomnemu mężczyźnie ktoś napryskał gazem pieprzowym w oczy. Upadł, mocno uderzając się w głowę. Skarżył się na ostre pieczenie oczu. Świadkowie wezwali karetkę. Dyspozytorka jej nie wysłała, radząc zamówienie taksówki.

Sprawę zgłosiła nam pracownica jednego ze sklepów w Kostrzynie. - To bulwersujące! Tak nie powinno być. Przecież bezdomny to też człowiek i też, jak każdemu, należy mu się pomoc - mówi zdenerwowana kobieta. Twierdzi, że 12 grudnia do jej sklepu przyszło dwóch młodych mężczyzn. Na zewnątrz stał bezdomny. - Często tu przychodzi, zwykle wieczorami. Prosi o pieniądze, potem kupi sobie piwo, albo chleb. Jest niegroźny, nikomu nie dokucza - mówi kobieta. Młodzi ludzie kupili mu wino. - Nie chciał wypić, rozlał je. Wtedy jeden z nich napryskał mu jakimś gazem w oczy. Bezdomny upadł, mocno uderzył się w głowę. Huk był taki, jakby ktoś kamień na beton upuścił. Wyglądało to bardzo groźnie - relacjonuje kobieta. Policja ma nieco inną wersję wydarzeń, ale o tym później. Pracownica sklepu zadzwoniła po karetkę, wezwano też policję. - Policjanci na miejscu byli bardzo szybko, ale na karetkę nie mogliśmy się doczekać, chociaż upływały kolejne kwadranse - dodaje nasza rozmówczyni.

Po półtora godzinie jeszcze raz zadzwoniła na pogotowie. - Dyspozytorka powiedziała, że poszkodowany bezdomny sam ma zgłosić się do szpitala. Zapytałam jak ma to zrobić, skoro bardzo pieką go oczy i niemal nic nie widzi. Odpowiedziała, żeby wziął taksówkę. Ale jak ma to zrobić, skoro jest bezdomnym i nie ma pieniędzy. Kto za tą taksówkę ma zapłacić? Na to pytanie dyspozytorka już nie odpowiedziała - twierdzy kobieta. Pracownice sklepu dały bezdomnemu wodę. Przemył sobie oczy. Narzekał na mocny ból głowy i uszu. - Ale nie doczekawszy się pomocy po prostu sobie poszedł - dodaje kobieta. Wraz ze swoją koleżanką po skończeniu pracy pojechały do szpitala. Tam spotkały dyspozytorkę. - Była niemiła i powiedziała, że jak coś się nam nie podoba, to mamy iść do szefowej szpitala - kończy swoją relację pracownica sklepu. Na koniec rzuca: - Czy w Polsce człowiek w ogóle ma prawo do pomocy ze strony szpitali?

Dlaczego szpital nie wysłał karetki? Jak całe zajście opisuje policja? Przeczytasz o tym w "Głosie Gorzowa" (bezpłatnym dodatku do "Gazety Lubuskiej" na północy woj. lubuskiego) z 21-22 grudnia.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska