Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Sezon 2009: Umiłowani w złotym Falubazie

Alicja Skowrońska Katarzyna Borek 68 324 88 37 [email protected]
Falubaz Zielona Góra - mistrz Polski 2009 na Motoarenie w Toruniu
Falubaz Zielona Góra - mistrz Polski 2009 na Motoarenie w Toruniu Tomasz Gawałkiewicz
W 2009 roku klub już oficjalnie zaczął być jak religia. Jak oddychanie. Kibice głęboko wierzyli, że ten sezon będzie wyjątkowy. Nawiązujący do złotych lat. Falubaz był w gazie. Ostro szedł - w tabeli i w... Polskę.

Zielona Góra na kolejny złoty medal żużlowców czekała długo. Wszystko zdążyło się zmienić. Skończył się XX wiek. Świat i Europa były inne, a Polska została pełnoprawnym członkiem tej Europy. Światowe nowinki były niemal od razu u nas. Szczególnie w dziedzinie telekomunikacji. Fundamentalna sprawa, bo czy młode pokolenie może sobie wyobrazić życie bez telefonu? Tego noszonego na co dzień w kieszeni, z dostępem na wszystkie żądane strony, kamerkami, aparatami? Już nie jest się na bieżąco, jest się w środku wszystkiego, co się dzieje.

Z tych dobrodziejstw, a w ich przypadku codziennej normalności, korzystają urodzeni w 1991 roku. W roku osiągnięcia pełnoletności cieszyli się ze złotego medalu zdobytego po raz kolejny przez Falubaz. Oni tego smaku wcześniej nie znali. Poznali w 2009 roku. A starsi wiekiem czekali na przypomnienie sobie euforii, kiedy ukochana drużyna zostaje najlepszą w lidze. Radość może mniej wylewna, bo coś już w ciele strzyka, coś łamie, laseczka bywa też potrzebna. Jednak serca rozpierała taka sama duma. Klaty rozsadzało aż guziki w koszulach puszczały. Staniki także nie wytrzymywały...

It's a long way to Tipperary... Taaak... To była długa droga do złota... Rok wcześniej drużyna zdobyła brązowy medal. Apetyty wzrosły. Dodatkowe punkty bonusowe i - żeby kontrolować sytuację - należało wygrywać w jak najwyższych rozmiarach, jeśli w rewanżu wkalkulowana była porażka. Własny tor sprzyjał naszym w każdym jego fragmencie. Na wyjazdach nie było tak pięknie, jednak zapas małych ,,oczek" swoje robił.

Finał... Po drodze było ćwierćfinałowe zwycięstwo w Gorzowie. Zwycięstwo w derbach zawsze nobilituje. Klasykami nazywa się już pojedynki z innymi zespołami, ale klasyk jest zawsze tylko jeden! Humory popsuła wysoka porażka w Bydgoszczy w półfinale. Wynik 51:39 wydawał się za wysoki. Jednak tylko się wydawał... W Zielonej Górze bydgoszczanie nie mieli nic do powiedzenia. Finał ligi stał się faktem!

Sezon mógł się zakończyć w najgorszym wypadku srebrnym medalem. Tyle że koniec w ogóle mógł się nie zacząć! Bo pierwsza potyczka o złoty medal miała się odbyć w Zielonej Górze. Opady deszczu załatwiły tor. On już nie miał prawa, po całym sezonie ,,sprzyjania" miejscowym, nadawać się do jazdy. Deszcze nie ustawały i nic nie było w stanie go uratować. Śledzenie walki o stan toru, prognoz pogody, przekładania meczu dostarczyły emocji większych niż cały sezon. Sytuacja była już prawie bez wyjścia. Ultimatum było zdecydowane. Klub stanął przed piekielnie trudnym i kosztownym zadaniem - wymianą nawierzchni. Czas był liczony w godzinach. Nocna walka o tor była niesamowitym wydarzeniem. Zawody się odbyły. Toru praktycznie nie było... Ale był mały zapas punktowy. Zaledwie sześć punktów nie uspokajał, ale...

25 października, czyli nazajutrz po zielonogórskim meczu, w Toruniu był rewanż. Po XIII biegu Falubaz prowadził 40:38! Nerwy zawodników były napięte do ostatnich granic. Upadł torunianin Wiesław Jaguś, a wykluczony z powtórki został zawodnik gości Rafał Dobrucki. Decyzja dla wielu, a szczególnie sympatyków Falubazu, była niezrozumiała. W powtórce Jaguś i jego klubowy kolega Adrian Miedziński spalili się zupełnie. "Miedziak" upadł, a na niego wpadł Jaguś. Sprawca wypadku został wykluczony. Sędzia przerwał zawody, bo gospodarze nie byli już w stanie zniwelować różnicy, a padający deszcz przerodził się w ulewę.

W strugach deszczu Falubaz Zielona Góra sięgał ponownie po złoty medal drużynowych mistrzostw Polski. W zwycięskiej ekipie nikt na to nie zwracał uwagi. Błoto i deszcz nie odebrały blasku. Można by powiedzieć, że w tym momencie o klubie z Zielonej Góry usłyszała w telewizji cała Polska. Można, gdyby nie to, że już dawno go znała! Za sprawą prezesa klubu Roberta Dowhana. Do dziś dba nie tylko o to, kto jeździ na zielonogórskim torze, ale i kto kibicuje jego zawodnikom. Sposobem - w 2009 roku na budowanie marki klubu, a teraz na jej dopieszczenie - stały się między innymi proszone wizyty na stadionie przy Wrocławskiej gwiazd ze świata sztuki, mediów, polityki, biznesu, mody, sportu. Na W69 meldowali się dziennikarz Tomasz Lis z żoną Hanną, piosenkarka Urszula Dudziak, prezenter Hubert Urbański, kierowca rajdowy Krzysztof Hołowczyc, piłkarze Piotr Świerczewski i Andrzej Niedzielan oraz ministrowie, szefowie potężnych firm z pierwszych stron gazet i biznesmeni z pierwszej setki najbogatszych Polaków.

Główną wizytówką Falubazu został Tomasz Karolak. Obserwując go dziś, trudno uwierzyć, że przed serialem "39 i pół" nic wcześniej o żużlu nie wiedział. Nic, a nic. Do czasu, gdy otrzymał rolę w tej produkcji TVN. Jej scenarzystą był Doman Nowakowski - pochodzący z Zielonej Góry miłośnik Falubazu. Najpierw nieśmiało, a później już z impetem, wprowadzał wątki żużlowe. I tak główny bohater, grany właśnie przez Karolaka, musiał stać się fanem żużla. W związku z tym aktor wpadł z wizytą na zielonogórski stadion i... wpadł w czarny sport po uszy. Zaczął kibicować Falubazowi na całego. Cała Polska zobaczyła go jak w jury show Polsatu "Tylko nas dwoje" zasiadł w złotym kasku i z myszą na plastronie Andrzeja Huszczy! A w programie Kuby Wojewódzkiego wystąpił w klubowym szaliku na szyi. Za taką promocję trzeba by zapłacić tak wziętej gwieździe jak Karolak kilkaset tysięcy złotych. A on to robił wszystko za darmo.

Dowhan przyznawał na łamach "GL": znane osoby na trybunie to świadome działanie. Przemyślany patent na lansowanie klubu. Prezes zdradził nam wówczas, że marzy o tym, by Falubaz był jak Real Madryt... Głośno o tym nie mówił, bo nie ta kasa, nie ten stadion, ale... swoje robił. Konsekwentnie podpatrywał najlepszych. I doprowadził do tego, że w Polsce były może tylko dwa, piłkarskie kluby, które mogły się równać marketingowo z zielonogórskim. Z żużlowych nie było żadnego. I tak hasło "Tylko Falubaz" zaczęło mieć drugie dno.

"Najważniejsze w życiu są seks, narkotyki i rock'and'roll. Coś jeszcze? Tak. Protasiewicz i Walasek!" - to kwestia z serialu "39 i pół". Główny bohater Darek stwierdził, że w Zielonej Górze żużel jest jak oddychanie. Nasi Czytelnicy dorzucali: jak religia, jak magia, jak seks... Nawet w najtłuściejszych latach Falubazu, tych złotych 80. i 90., nie było w mieście aż takiego szaleństwa.
- Idziemy wysoko. Kochają nas. To przyjemne, ale ja wciąż pamiętam, jak było pod górkę jeszcze kilka lat temu - mówił nam Dowhan. - Nie mieliśmy na Wrocławskiej dosłownie na czym siedzieć. Nie było komputerów, wychowanków, szkółki. Na trybunach sami najwierniejsi... A teraz: Tomasz Lis, Hanna Smoktunowicz, Tomasz Karolak, Rafał Bryndal, Ula Dudziak, Włodzimierz Szaranowicz... Ekipa TVN na najciekawsze ligowe mecze ściąga z całej Polski.

Medal miał jednak dwie strony. Na stadionie były tłumy. Ale zielonogórscy fani podzielili się na tych, którzy uznali, że za dużo tych "Karolaków" przy Wrocławskiej i tych, którzy cieszyli się z tego, że klub staje się taki sławny. Ci najwierniejsi zarzucali "świeżynkom", że podpinają się pod sukces. A gdzie byli, gdy Falubaz już nie był maszynką do zdobywania żużlowych krążków, a na trybunach siedziała garstka widzów? Pocieszali się, że wielbiciele sukcesu przeminą, a oni pozostaną.
Tyle tylko, że tych najwierniejszych przybywało. W tym wszystkim przestało już chodzić tylko o sport. A co? Cóż, fenomenu nie da się wziąć na umysł. Już raczej na nos. Czujesz pierwszy raz w życiu motorki przy W69 i świrujesz na ich punkcie do końca życia. To już wcześniej w Zielonej Górze dziedziczyło się po tacie, ale marketingowe działania podkręciły ten trend. Żużel stał się religią. Dowody? Swój specjalny list do kibiców po meczu z Polonią Bydgoszcz prezydent Zielonej Góry Janusz Kubicki wprost zatytułował "Umiłowani w Falubazie"...

Do klubu ciągle przychodziły zapytania od nowożenców, czy mogą sobie zrobić ślubne zdjęcia na stadionie. Albo wypożyczyć żużlowy akcent do postawienia przy ołtarzu... W osiedlowym kościele młoda para ślubowała sobie miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz to, że nie opuszczą Falubazu aż do śmierci. W galerii handlowej pojawił się sklep z gadżetami. Można w nim kupić szaliki, koszulki, bluzy, czapeczki, ale i śpioszki dla najmniejszych fanów. Oprócz tego zegarki, plecaki, piórniki, długopisy, tenisówki, naklejki... Zrobiła się moda na żużel. Na co drugim zielonogórskim aucie pojawiły się plakietki Falubazu, szaliki, naklejki. Nikt nie wstydził się klubu. Od "Playboya" po poczesne tygodniki, które o nim napisały.

W 2011 roku znów miały o czym pisać. Było kolejne, już szóste złoto. Tyle, że w cieniu tragedii. To już jednak zupełnie inna historia...

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska