Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Zazdroszczą nam woj. lubuskiego

Zbigniew Borek 95 722 57 72 [email protected]
Dr Łukasz Zaborowski mówi, że niedogadanie się z Kielcami czy Częstochową w okresie tworzenia mapy wojewódzkiej nazywa największym błędem politycznym w historii Radomia.
Dr Łukasz Zaborowski mówi, że niedogadanie się z Kielcami czy Częstochową w okresie tworzenia mapy wojewódzkiej nazywa największym błędem politycznym w historii Radomia. Archiwum
- Fakt, że Gorzów i Zielona Góra się dogadały i mają wspólne województwo, jest mistrzostwem świata. Nam zostaje zazdrościć - mówi dr Łukasz Zaborowski, który bada, jak po utracie wojewódzkiego statusu podupada Radom.

Gdy od dziennikarza "GL" usłyszał, że w Lubuskiem po 15 latach od jego powstania wciąż słychać głosy, że byłoby nam lepiej z Poznaniem, Szczecinem czy Wrocławiem, parsknął śmiechem. - To jednak śmiech przez łzy - mówi. - U nas też byli tacy, którzy mówili: broń Boże województwo z Kielcami, bo jesteśmy skonfliktowani, jak Zielona Góra z Gorzowem. Zapewniali, że przy bogatej Warszawie w woj. mazowieckim Radom będzie rósł w siłę. Dziś przyznają się do błędu. Radom od miast wojewódzkich dzieli coraz większa przepaść.

Według pierwotnego projektu reformy wojewódzkiej prof. Michała Kuleszy dawne województwa gorzowskie i zielonogórskie miały zostać podzielone między wielkopolskie, zachodniopomorskie i dolnośląskie. Ci, którzy walczyli o 25 lub o 17 regionów, straszyli: bez własnego województwa nas zaorają. - I mieliśmy rację - mówi dziś Roman Gawroniak, wtedy orędownik 25 województw, dziś kanclerz Państwowej Wyższej Szkoły Zawodowej w Gorzowie. Jest zadowolony ze wspólnego Lubuskiego. - Porównuję siłę przebicia naszej uczelni do tej, jakie mają podobne szkoły w Koninie, Łomży, Legnicy czy Tarnowie, które straciły status wojewódzki. Tak naprawdę nie ma czego porównywać - mówi. - Porównuję też siłę przebicia miast w regionalnych mediach. W Gorzowie mamy TVP, są silne gazety: "Lubuska" i lokalna "Wyborcza", rozgłośnia RMG. Tematyka gorzowska jest na topie. A wie pan, co się musi wydarzyć, żeby ponad 120-tysięczny Tarnów przebił w mediach małopolskich informacje z Krakowa? To prawie niemożliwe. W woj. warmińsko-mazurskim 130-tysięczny Elbląg prawie nie istnieje, tak jest zdominowany przez 170-tysięczny Olsztyn. Bydgoszcz i Toruń rozwijają się kosztem Włocławka.

Prof. Bogdan J. Kunicki, socjolog z Gorzowa: - Słupsk i Piła stają się zapyziałe.
Janusz Kubicki, prezydent Zielonej Góry: - Proszę pojechać do Wałbrzycha, Jeleniej Góry czy Koszalina. One tracą na znaczeniu, a z nimi ubożeją całe podregiony.
- Właśnie piszę tekst o kandydacie do policji. Dawniej złożyłby podanie w naszej komendzie. Teraz musi jechać do wojewódzkiej w Szczecinie. 180 km w jedną stronę, żeby spędzić tam dwie minuty, bo musi na miejscu złożyć podpis - opowiada Jolanta Stempowska, dziennikarka z Koszalina. Takich historii zna mnóstwo. - Moja niepełnosprawna siostra z Połczyna Zdroju na komisję ZUS-owską dawniej dojeżdżała do Koszalina 58 km. Teraz komisję ma w Szczecinie, o 12.00, ale przy naszej komunikacji musi wstać bladym świtem.

Stempowska przyznaje, że Koszalin ma delegatury kilku zachodniopomorskich instytucji. - Ale to instytucje fasadowe, bez mocy decyzyjnej. Wiedzą o tym koszalińskie organizacje biznesowe. Jedna z nich utworzyła specjalne biuro w Szczecinie, bo to tam urzędnicy podejmują decyzje i dzielą pieniądze. Za unijne fundusze Szczecin się zmienia, a do nas trafiają resztki na zasadzie: żeby nie marudzili. Jesteśmy ścianą wschodnią województwa, choć gdy patrzę na tempo rozwoju ściany wschodniej kraju, to jej zazdroszczę - mówi Stempowska. Według niej Koszalin też się dziś rozwija, "ale wolniej i trudniej".
Reforma administracji weszła w życie w 1999 r. Cztery lata wcześniej Koszalin miał 111,5 tys. mieszkańców. Teraz - 109 tys. Jeszcze gorzej jest w Tarnowie: w 1996 r. miał 122 tys., a dziś 113 tys. - ubyło niemal tylu, ile ma cały Kożuchów albo Skwierzyna! W dawnych miastach wojewódzkich ubywa mieszkańców. Ubywa też tych mieszkańców, którzy najmocniej stanowią o sile tzw. kapitału ludzkiego. - Elity związane z miastem kształtują jego pozytywny wizerunek, dbają o jego interesy na forum publicznym, zakładają firmy i przyciągają inwestorów. W Radomiu mamy tymczasem do czynienia z masowym odpływem kapitału ludzkiego. Wiąże się to z niedostatkiem instytucji publicznych, ale też naukowych i kulturalnych, które kształtują i przyciągają zdolnych, twórczych ludzi - twierdzi Zaborowski. Roman Ropela, były prezydent Radomia, a dziś wicemarszałek małopolski, w rozmowie z "GL" broni jednak reformy wojewódzkiej, bo "dała samorządom wojewódzkim instrumenty do kreowania polityki regionalnej". - Tak, to prawda, że w dawnych miastach wojewódzkich następuje pewien odpływ kapitału ludzkiego, ale nie można tego demonizować. Są miasta, jak Bielsko-Biała czy Nowy Sącz, które mimo utraty wojewódzkiego statusu świetnie sobie radzą - przekonuje Ropela. Tyle, że to raczej wyjątki potwierdzające regułę.

Dawne stolice województw omijają pieniądze unijne. - Z funduszy unijnych na lata 2007-2013 najmniej korzystają miasta średnie, w tym byłe miasta wojewódzkie - stwierdza Agata Miazga, analityk projektu Moja Polis, który monitoruje m.in. finanse samorządów. Średnio w kraju co czwarta złotówka przeznaczona na projekty unijne trafia do dużych miast (powyżej 100 tys. mieszkańców). W przeliczeniu na głowę mieszkańca np. Gorzów znajduje się na czwartym miejscu w kraju (15,5 tys. zł), wyprzedzając m.in. Warszawę. Na ten wynik zapracowała w dużej mierze budowa trasy ekspresowej S3 (inwestycja krajowa), ale i tak większość dawnych stolic województw może o tym pomarzyć. - Ich kiepskie wyniki potwierdzają marginalizację, którą zapoczątkowała reforma. Ogromna większość z nich doświadcza odpływu ludności, a jedna trzecia wysokiego, przekraczającego średnią krajową, bezrobocia - mówi Miazga. Jej zdaniem odbija się to na całych podregionach. Dr Zaborowski potwierdza na przykładzie Radomia. - Podregion radomski ze stopą 21,7 proc. jest na drugim miejscu wśród 66 w kraju. Bezrobocie nie jest przyczyną, lecz skutkiem problemów rozwojowych miasta - twierdzi. I wylicza, że po reformie Radom utracił nie tylko urzędy wojewódzkie, ale także oddział NBP, Izbę Skarbową, wydział gospodarczy Sądu Okręgowego i Zakład Przewozów Regionalnych PKP. - W ślad za tym idą decyzje podmiotów prywatnych. Np. banki na siedziby głównych oddziałów wybierają miasta wojewódzkie - mówi Zaborowski. Wśród mieszkańców do rangi symbolu urosło to, że Poczta Polska zamknęła w Radomiu jedyne całodobowe okienko, bo takie mają być tylko w miastach wojewódzkich.

- W mieszkańcach Koszalina też narasta gorycz - mówi Stempowska. Gorycz z tych i innych miast wylewa się w internecie. Po wpisaniu w wyszukiwarce hasła "degradacja miast wojewódzkich" wyskoczą nie tylko Koszalin czy Radom, ale też Łomża, Przemyśl, Częstochowa, Wałbrzych, Jelenia Góra... Apele, dyskusje, złorzeczenie za reformę wojewódzką premierowi Buzkowi i rządom AWS.
Niektóre dawne stolice próbują jeszcze wywalczyć sobie ten status. Radom ma gotowe aż cztery koncepcje, w którym jest miastem wojewódzkim. - Radom ma 225 tys. mieszkańców, ale to miasta niemal o połowę mniejsze, jak Opole, Zielona Góra czy Gorzów, korzystają ze wparcia w rozwoju funkcji metropolitalnych. Czy milion osób z okręgu radomskiego to obywatele niższej kategorii? - pytają władze Radomia w swojej petycji. I deklarują, że ich miasto może być jedną z dwóch stolic w regionie - tak jak jest np. w Lubuskiem.

Radomianie założyli na Facebooku profil Antymazowsze. W Częstochowie powstał komitet na rzecz utworzenia woj. częstochowskiego. Domaga się od prezydenta RP ogłoszenia ogólnopolskiego referendum. Zaangażował się w to nawet katolicki tygodnik "Niedziela". "Mamy nadzieję, że Pan Prezydent - jako historyk - potwierdzi fakt, że Częstochowa w ciągu wieków odegrała o wiele ważniejszą rolę niż wiele miast wojewódzkich, cieszących się obecnie tą rangą" - apeluje.
- Bez woj. lubuskiego Gorzów byłby niewiele znaczącym ośrodkiem powiatowym - mówi prof. Kunicki z Gorzowa. Wtóruje mu prezydent Zielonej Góry. - Poznań interesowałby się autostradą A2 i dojściem do granicy, bo tam są pieniądze. Gdzie indziej po 17.00 można by było zwinąć asfalt - mówi Kubicki. Kanclerz Gawroniak: - W Skierniewicach PWSZ zamiera w oczach, a PWSZ w Gorzowie idzie w stronę akademii. Uniwersytet Zielonogórski się rozwija. Gorzów i Zielona muszą ze sobą rywalizować, a nie kopać się po kostkach, bo tylko na tym mogą wygrać oba miasta i cały region.

Oferty pracy z Twojego regionu

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska