Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kochał i zabił w Szwajcarii

Paweł Kozłowski 68 324 88 44 [email protected]
W poniedziałek Wiktor P. zeznawał przed sądem w Zielonej Górze
W poniedziałek Wiktor P. zeznawał przed sądem w Zielonej Górze Mariusz Kapała
- Zawsze jedliśmy jabłko z kawą. Kroiłem je w ósemki - tak Wiktor P. tłumaczył przed sądem, dlaczego tuż przed zbrodnią miał w ręku nóż. Mężczyzna przyznaje się do winy, ale utrzymuje, że zabójstwa nie planował.

Milena wróciła z Bośni pod koniec sierpnia, znienacka. Wiktor był wtedy w mieszkaniu. Weszła bez bagażu, nie wyglądała na osobę, która właśnie przejechała 1,5 tys. km. Była zdenerwowana. Twierdziła, że jest coś nie tak z kontami bankowymi i dlatego mężczyzna nie dostał jeszcze pieniędzy. Pokłócili się, ale do rękoczynów nie doszło. Minęło pół godziny, kiedy odezwał się jej telefon. Powiedziała tylko, że musi natychmiast pojechać do urzędu pracy, gdzie była zarejestrowana. Miała być za godzinę, a wróciła 5 września.

Milena myślała, że Wiktor będzie wtedy w pracy. Dzwoniła na domowy i na jego komórkę, ale on specjalnie nie odbierał. Zamknął okno balkonowe, pozasłaniał rolety, tak by myślała, że nikogo nie ma. Gdy weszła do mieszkania, jej kochanek czekał w pokoju. Już był przekonany, że został oszukany, wiedział także o jej mężu. Zaczęło się nerwowe wyjaśnianie sprawy, poleciały przekleństwa po serbsku. W pewnym momencie kobieta chciała nawet uciec z mieszkania, ale Wiktor zamknął drzwi i zabrał jej klucze. Poszedł zrobić kawę. Wziął jabłko i kuchenny nóż, by je obrać i pokroić. Kiedy wrócił, kłótnia zaczęła się od nowa. Zapytał, gdzie są pieniądze.

- Powiedziała, że bawiła się za nie na urlopach z innym. Odpowiedziałem, że jest k... Wtedy uderzyła mnie w twarz - mówił Wiktor P. Zamachnął się nożem. Pamięta, że zadał dwa ciosy, choć nie wyklucza, że mogło być ich więcej (wykazała to sekcja zwłok). - Pierwszy raz w brzuch. Nachyliła się. Drugi w klatkę piersiową. Upadła na wersalkę. Puściłem nóż - dodał.

Tak 53-letni Wiktor P. 26 sierpnia w sądzie w Zielonej Górze opisał ostatnie dni i momenty przed zabójstwem 49-letniej Mileny A. Do morderstwa doszło w małej miejscowości Frenkendorf w Szwajcarii. Mężczyzna chciał popełnić samobójstwo. Zdjął lampę w pokoju, zaczepił sznur i odkopnął krzesło, ale hak nie wytrzymał. - Jak oprzytomniałem i zobaczyłem, co się stało, byłem w szoku, nie wiedziałem, co mam zrobić - przekonywał. - Przeniosłem ciało do sypialni, przykryłem kołdrą, przebrałem się i wyjechałem.

Wiktor wziął saaba, który należał do Mileny, i pojechał do Polski. Spotkał się z dziećmi w Lubaniu na Dolnym Śląsku. Później dotarł do Nowej Soli, gdzie przed wyjazdem do Szwajcarii żył przez 17 lat. Wyniósł się z miasta, gdy była już konkubina założyła mu sprawę o znęcanie się.
- Były podstawy, czy chciała pani, by po prostu się wyprowadził? - dopytywał w sądzie adwokat Wiktora.
- Były. Nie jestem osobą śmieszną.
- To dlaczego później wycofała pani wniosek? - naciskał mecenas.
- Bo go kochałam! I pewnie do dziś go kocham! - odpowiedziała w emocjach kobieta.

Już z Polski wysłał SMS do Bekiji, znajomej jego i Mileny. Napisał, co zrobił. Mijał czas, sumienie nie dawało spokoju. Saaba zostawił na parkingu na osiedlu Kopernika i poszedł do lasu. Twierdzi, że kilka razy chciał się powiesić. Rankiem 2 października zgłosił się na komendę policji, gdzie wszystko wyjawił. - Powiedział, że doszło do kłótni i dokonał zbrodni. Mówił, że poszło o sprawy finansowe - zapamiętał policjant, który miał wtedy dyżur. Morderca twierdzi, że chodziło aż o 57 tys. franków. Właśnie tyle miał pożyczyć Milenie, którą poznał w Szwajcarii i z którą od listopada 2011 tworzyli parę. Wiktor szukał mieszkania i tak trafił na Bośniaczkę. Na początku tylko mieszkali razem. - Spaliśmy osobno. To ona przyszła do mojej sypialni. Spytała, czy może się położyć i tak to się zaczęło. Miała duży dar przekonywania - twierdzi mężczyzna.
Z jego opowieści wynika, że prośby o pożyczki były poprzedzone wspólną kolacją i seksem. Bośniaczka z podwójnym obywatelstwem była atrakcyjną kobietą, a Wiktor bardzo ją kochał. Dlatego pożyczał jej pieniądze, mimo że nie spłacała wcześniejszych długów, zwodziła go, a między nimi różnie się układało. Mężczyzna twierdzi nawet, że dwukrotnie został pobity przez nieznanych sprawców za to, że domagał się swoich pieniędzy. Choć jako ślusarz bardzo dobrze zarabiał (5 tys. franków miesięcznie), popadał w coraz większe kłopoty finansowe. A na koniec z anonimu dowiedział się, że jego ukochana prowadzi podwójne życie, bo ma męża... Zeznał, że najpierw pożyczył Milenie 10 tys. franków na zapłacenie podatku i wyjazd do Bośni. Później dał się namówić na 27 tys. franków, za które kobieta miała kupić w swojej ojczyźnie mieszkanie, a następnie z zyskiem je sprzedać. Para miała na tym zarobić. Wiktor twierdzi też, że pożyczył jej około 8 tys. euro, które miał z diet pracowniczych (często wyjeżdżał na roboty). Ale w akcie oskarżenia jest mowa tylko o 9 tys. frankach. Sędzia przez blisko trzy godziny musiał dochodzić, skąd wzięły się tak znaczne różnice. Mężczyzna nie potrafił wytłumaczyć, dlaczego są rozbieżności w jego zeznaniach przed prokuratorem i teraz. W ogniu pytań ostatecznie przyznał, że wcześniej nie wspominał o 27 tys. frankach, bo wwiózł je nielegalnie do Szwajcarii, a chciał być tam sądzony.

Wiktor P. przyznał się do winy, ale twierdzi, że morderstwo było niezamierzone. Następna rozprawa odbędzie się 7 października. Sąd wysłucha m.in. biegłych psychologa i psychiatrę, którzy wydawali opinie. Oskarżonemu grozi nawet dożywocie.

Nieruchomości z Twojego regionu

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska