Stanisław Kuleszyński, bo tak nazywał się Dziadek, zmarł po długiej walce z chorobą 6 kwietnia tego roku. Dla wielu woodstockowiczó był przyjacielem, dla jeszcze innych kolegą, byli też i tacy, którzy nigdy go nie widzieli, ale sporo o nim słyszeli. Staszek co roku chętnie rozmawiał też z reporterami "GL". Opowiadał o muzyce, życiu, minionych woodstockach.
Na festiwalowej łące co roku swój namiot rozbijał jako jeden z pierwszych. Służył radą młodszym woodstockowiczom, spotykał się z mieszkańcami miasta, z wieloma z nich się zaprzyjaźnił. - Dlatego postanowiliśmy jakoś uczcić jego osobę - mówi mieszkaniec os. Leśnego. Nie chce nazwiska w gazecie, bo jak mówi to jest najmniej ważne.
Grupa przyjaciół z "Leśnego" zebrała się i zrobiła tablicę, którą wczoraj zamontowano na kamieniu w lesie przed sceną. Stoi tu już pierwszy znicz. Kilkanaście metrów od tego kamienia Dziadek co roku rozbijał swój obóz. Teraz są tu już inni woodstockowicze.
- Znałem go. To, że zamontowali tę tablicę, to bardzo dobry gest - mówi Tomek Golecki, pierwszy tegoroczny festiwalowicz. Przy kamieniu spotykamy też pana Czesława z Kostrzyna. - Z dziadkiem poznaliśmy się kilka lat temu. Podszedłem, zaczęliśmy rozmawiać i tak już zostało. Strasznie szkoda, że zmarł - mówi zamyślony mężczyzna.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?