Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Zakochany w Annie German

Leszek Kalinowski 68 324 88 74 [email protected]
Jest prawnikiem. Ale nie znajdziemy go w kancelarii, lecz w moskiewskim teatrze i na wielu scenach. Śpiewa, wydaje książki. Z miłości do Anny German. Dla niej nauczył się polskiego.
Zakochany w Annie German
Mariusz Kapała

(fot. Mariusz Kapała)

Iwan Iliczew urodził się w 1982 roku. Wtedy, gdy zmarła German. - Moja mama bardzo lubiła jej piosenki. Gdy byłem w jej brzuchu, często śpiewała mi te utwory - mówi po polsku. Miał sześć lat, kiedy babcia włączyła płytę. Mieszkanie wypełnił anielski głos. To była piosenka "Biała czeremcha".

- Wiem, że to dziwnie brzmi, ale ja naprawdę wtedy zakochałem się - przyznaje dziś prezydent klubu miłośników Anny German w Moskwie. - Zapytałem babcię, kto to śpiewa.

- To polska piosenkarka z tragicznym głosem - odparła.

- Jak to z tragicznym? Taka piękna kobieta - przyglądał się okładce płyty, nie rozumiał, dlaczego babcia mówi o jakieś tragedii. Jak to? Dlaczego? Kiedy? - coraz więcej pytań kotłowało się w głowie chłopca. Szukał na nie odpowiedzi wśród bliskich, z czasem także w książkach, artykułach, słowach piosenek German.

Iwan, a to już masz?

Zakochany w Annie German
ze zbiorów Iwana Iliczewa

(fot. ze zbiorów Iwana Iliczewa)

W domu pojawiało się coraz więcej płyt. Słuchał ich w każdej wolnej chwili. Babcia i mama rozumiały tę fascynację. Tata? On był wierny swoim Beatlesom.

- W szkole koleżanki, koledzy początkowo dziwnie się na mnie patrzyli. Ale z czasem zaczęli przynosić mi wycinki z różnych gazet - wspomina Iwan. - A to już masz? - pokazywali kolejną publikację. Na studiach zdawał egzaminy. Wkuwał kolejne paragrafy nie tylko rosyjskiego prawa. Kiedy przyszło do pisania pracy dyplomowej, nie miał wątpliwości, że musi się jakoś łączyć z jego życiową pasją. Wymyślił temat: Ochrona praw autorskich i wykonawczych na przykładzie nagrań Anny German.

Z dumą odebrał dyplom prawnika. Jak niegdyś German - geologa. Ale jak ona, w wyuczonym zawodzie nigdy nie pracował. Wybrał estradę. Jak jego gwiazda. - I to także zawdzięczam Annie. W Teatrze Estradowym w Moskwie zorganizowaliśmy wieczór wspomnień o German. Po tym spotkaniu zostałem tam już na stałe - nie ukrywa.

Co ma łoś do człowieka?

Nie ma dnia, by nie słuchał jej piosenek. Nie odkrywał czegoś nowego w jej biografii, słowach utworów, taktach muzyki. - Chciałem wiedzieć, o czym śpiewa po polsku. Przecież to podobny do rosyjskiego język. No i zacząłem tłumaczyć. Człowieczy los... Los to po rosyjsku łoś. Dlaczego Anna śpiewa o łosiu, który jest jakby człowiekiem? - śmieje się dziś ze swojego rozumowania. Ze słownikiem w ręku spędzał całe dnie. Uczył się wyrazów, zwrotów, akcentu. Starał się śpiewać po polsku. Jak German.

W 2003 roku przyjechał do Polski. Odwiedzić miejsca, ludzi, którzy znali German. Spotkał matkę Anny, Irmę Berner-Martens, męża piosenkarki Zbigniewa Tucholskiego i syna - też Zbigniewa. - Miesiąc mieszkałem u nich w domu w Warszawie. Razem z nimi wracałem do tamtych lat, kiedy byli szczęśliwą rodziną. Dokładnie przejrzałem całe archiwum. Ten dom ciągle żyje Anną German - opowiada. Z Irmą rozmawiał po rosyjsku. Wspólnie śpiewali. - Czasem siedząc w ogrodzie, prosiła, bym jej poczytał. Po rosyjsku. To sięgałem po wspomnienia Cwietajewej... - dodaje.

Mam jej buty i suknie

Moskiewskie mieszkanie Iwana przypomina muzeum. Nagrania na płytach analogowych, taśmach, CD, mp3, wideo. Obrazy, których nie ma żadna telewizja. Setki zdjęć, które nigdzie nie były publikowane. Gazety polskie, rosyjskie, włoskie, książki. Ba, stroje piosenkarki. - Anna robiła prezenty swoim przyjaciołom w Rosji. Przywoziła suknie, szale - wylicza. - Mam jej koncertowe buty, a nawet kosmetyki, których używała do makijażu przed występami. Jeden ze strojów dostałem od Irmy Berner-Martens.

Ma też kolekcję listów, które piosenkarka pisała do przyjaciół w Rosji. Dzięki tak bogatemu zbiorowi pamiątek mógł dobrze poznać German. I opisać jej życie, twórczość. Właśnie ukazały się dwie jego nowe książki. Z nieznanymi dotąd zdjęciami, wykonanymi podczas transportu samolotem piosenkarki z Włoch do Polski czy rehabilitacji w jej mieszkaniu w Warszawie. Są plakaty z San Remo. Anna German na wszystkich reklamach umieszczona została razem z Dalidą. - Jest też rysunek, który Anna German sama wykonała w czasie trzyletniego powrotu do zdrowia. Leży na łóżku i ćwiczy, podnosząc nogami, rękami 10-kilogramy ciężarek na szynach - pokazuje Iwan. I zaprasza nie tylko do lektury, ale na koncert piosenek German w Zielonej Górze.

W Zielonej Górze jak w domu

- Nie wiem, który raz jestem w Zielonej Górze. To moje ulubione miasto. Nie Warszawa, nie Wrocław, ale właśnie Zielona Góra - podkreśla. - Tu czuję się jak u siebie. Jakbym zawsze tu mieszkał. Mam tu mnóstwo przyjaciół. I matkę chrzestną. To Wanda Rudkowska, była dyrektor Zielonogórskiego Ośrodka Kultury i twórczyni Festiwalu Piosenek Anny German "Tańczące Eurydyki", którego jestem laureatem.

W Zielonej Górze występował wiele razy. Jak niegdyś German. Śpiewał w Filharmonii Zielonogórskiej, Lubuskim Teatrze i amfiteatrze, który od 1987 roku nosi imię Anny German. Teraz przyjechał dać koncert piosenek Białego Anioła w Lubuskim Teatrze. I spotkać się z Klubem Miłośników Piosenkarki, który działa od ponad 10 lat. Założył go Zygmunt Kwieciński. Skupia ponad 50 osób. Słuchają piosenek. Wspominają artystkę. Znają ją nie tylko z estrady. Jan Seredyn studiował z nią geologię we Wrocławiu. Podobnie Teofil Dzioba. Wiele opowiadają o German. Jedna z zielonogórzanek pokazuje indeks z wpisem mamy piosenkarki, którą ją uczyła...

Zielona Góra nigdy nie zapomniała o wielkiej artystce. To miasto sfinansowało wydane przez ZOK książki "Anna German. Wróć do Sorrento...?" czy "Wspomnienie o Annie German". To Winny Gród często gości męża piosenkarki czy autobiografkę Mariolę Pryzwan. Organizuje festiwal Fuma, podczas którego młodzi wykonawcy obowiązkowo śpiewają jedną piosenkę German. Na urodzinach piosenkarki w Urgenczu w Uzbekistanie, gdzie przyszła na świat, rodzinę reprezentowała obecna dyrektor ZOK Agata Miedzińska (poprosił ją o to Tucholski).

W tę sobotę o 19.00 zielonogórski amfiteatr znów wypełnią piosenki Białego Anioła. W koncercie z udziałem Królewskiej Orkiestry Symfonicznej wystąpi Iliczew, Vladislava Vdovichenko, Julita Mirosławska, Justyna Reczenedi, Piotr Rafałko, Joanna Trzepiecińska...

Serial to nie dokument

Jak Iwan ocenia serial "Anna German"? Piękny, 80 procent to prawda. Ale to nie dokument. Film fabularny rządzi się swoimi prawami. Trochę fikcji też w nim jest. Najważniejsze, że dzięki niemu Biały Anioł wyszedł z cienia. W Polsce. - W Rosji pamięć o Annie przez te 30 lat jest wciąż żywa. Radio, telewizje przypominają jej piosenki. Gazety, zwłaszcza w rocznice urodzin, śmierci rozpisują się o wielkim talencie artystki - zaznacza Iwan. - W Polsce do czasu serialu była cisza. I o to mam żal. Dobrze, że film przypomniał, jaki skarb mieliśmy.

Iwan chciałby, by Polacy wrócili nie tylko do dawnych przebojów, ale także nieznanych piosenek, których w repertuarze jest mnóstwo. Choćby utwór o matce, która żegna się z dziećmi. I odchodzi w cień. Jak German. Przed przyjazdem do Zielonej Góry zatrzymał się w Warszawie. Jak zawsze poszedł na cmentarz, na grób Białego Anioła. - Stojąc nad mogiłą, zauważyłem, że obok przechodzi matka z dwojgiem dzieci. Nagle jedno się odzywa: "Mamo, patrz! To jest grób Anny German!" - wspomina. - I to jest piękne. Że teraz nawet maluchy wiedzą, kim była ta wielka piosenkarka. Wcześniej takie sytuacje się nie zdarzały.

Podczas spotkań Iwan śpiewa po polsku, rosyjsku, włosku. Jak Anna. Opowiada o jej życiu. O niesamowitym, anielskim głosie. Jedynym. - Anna była damą w pełnym tego słowa znaczeniu. Zresztą jak ona mówiła po rosyjsku! U nas nikt się tak nie wypowiada - podkreśla. - To język, jakim posługiwano się w XIX wieku. Język prawdziwych dam.

Nie tylko w Zielonej Górze zachęca nie tyle do słuchania, co wsłuchiwania się w piosenki, w których zawarta jest cała życiowa mądrość. - One każą nam się zatrzymać. Zastanowić nad codzienną bieganiną. Nie warto tak się zatracać. W życiu są ważniejsze rzeczy - stwierdza Iwan. - Anna przypomina nam o miłości, o dobroci. W każdym z nas te wartości są. Trzeba je tylko wydobyć. Nie wierzę, że ludzie mogą być źli. Tak jak nie wierzyła Anna...

Nieruchomości z Twojego regionu

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska