Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Dziś prezydent Gorzowa znów staje przed sądem. Wyrok coraz bliżej

Tomasz Nieciecki 95 722 57 72 [email protected]
Lipiec 2012 r. Prezydent Tadeusz Jędrzejczak zapewnia Sąd Apelacyjny w Szczecinie o swojej niewinności
Lipiec 2012 r. Prezydent Tadeusz Jędrzejczak zapewnia Sąd Apelacyjny w Szczecinie o swojej niewinności Tomasz Nieciecki
Po prawie rocznej przerwie dziś w Szczecinie wznowienie rozprawy apelacyjnej w głośnej aferze budowlanej, w której prezydent Gorzowa Tadeusz Jędrzejczak usłyszał już nieprawomocny wyrok 6 lat więzienia.
Prezydent Jędrzejczak słucha zeznań świadka

Prezydent Gorzowa znowu stanął przed sądem

Godzina 9.30
Kolejne posiedzenie w rozprawie apelacyjnej rozpoczęło się z półgodzinnym opóźnieniem. Sąd właśnie sprawdził obecność. Ława oskarżonych jest wypełniona po brzegi. Jak zwykle - zasiada na niej także prezydent Tadeusz Jędrzejczak. Sędzia Janusz Jaromin przypomina przebieg rozprawy.

Symboliczną minutą ciszy uczczono śmierć adwokata Waldemara Ż. - Eugeniusza Tyranowskiego, który zmarł przed kilkoma miesiącami.

Prok. Ewa Cybulska negatywnie odniosła się do wniosków obrońców, aby w charakterze świadka sąd ponownie przesłuchał biegłą dr Teresę Paczkowską (to głównie jej opinia - którą podważają adwokaci - była podstawą wydania wyroku w sądzie pierwszej instancji).

Sąd przychylił się do wniosku obrońców w sprawie powołania nowych świadków - to osoby, które pomagały biegłej w przygotowaniu ekspertyzy.

Sąd przychylił się do wniosku obrońców w sprawie powołania nowych świadków - to osoby, które pomagały biegłej w przygotowaniu ekspertyzy. Czy biegła stanie przed sądem, jeszcze nie wiadomo, sąd podejmie taką decyzję po przeprowadzeniu uzupełniającego postępowania dowodowego.

Sąd ogłosił przerwę do 11.00. Na tę godzinę wezwano pierwszych świadków.

Godzina 11.00
W sądzie stawili się dwaj świadkowie: Wiesław Paczkowski i Jacek Włodarczyk, którzy pomagali biegłej przygotować ekspertyzę w sprawie gorzowskiej afery budowlanej. Adwokaci oskarżonych podważają prawidłowość, w jaki została sporządzona opinia biegłej: osoby, które jej pomagały, nie zostały powołane do tego w sposób przewidziany przez procedurę.

Włodarczyk zeznał, że jego rola w sprawie ograniczyła się do czynności technicznych - opracowywał kosztorys modernizacji drogi krajowej nr 22. Do kosztorysu wpisywał dane, jakie podawała mu biegła dr Paczkowska (określił to "przynoszeniem ceny"), np. zamiast ceny 1,5 tys. zł za godzinę pracy specjalistycznej lokomotywy (prokuratura zarzuciła w akcie oskarżenia zawyżanie stawek przy miejskich inwestycjach), jaką przyjęto w inwestycji, podała mu 140 zł. Nie pamiętał jednak wielu szczegółów, bo jak tłumaczył, w tamtym czasie przygotowywał wiele kosztorysów. Poza tym minęło już pięć lat.

Włodarczyk mówił, że kosztorysowanie nie jest łatwe, bo czasem niektóre prace nie są opisane w katalogach. I wtedy przyjmuje się średnie stawki. - Jest to kwestia uznaniowa - powiedział.

Mec. Jacek Sobusiak, obrońca jednego z szefów PBI Janusza K., dopytywał Włodarczyka, czy ma specjalistyczną wiedzę do przygotowania kosztorysu. Świadek odpowiedział, że jest inżynierem budownictwa, ale specjalistyczna wiedza nie była mu w tym przypadku potrzebna. On sprawdzał, czy w kosztorysie przebudowy drogi nr 22 - zdaniem prokuratury zawyżonym - nie było błędów typu: za prace warte 15 zł zapłacono 51 zł.

- Było dużo prac kolejowych, których nie ma wycenionych w katalogach. Skąd je brała biegła? - dopytywał mec. Sobusiak.
- Nie wiem - odpowiadał świadek. Mówił jednak, że różnice w kosztorysach wynosiły nawet 100 tys. zł. Wychodziło mu to po wprowadzeniu danych do specjalistycznego programu.

Godzina 12.30
Sąd przesłuchał już dr Wiesława Paczkowskiego, męża biegłej dr Paczkowskiej, który podczas sporządzania przez nią opinii kilkakrotnie był jej kierowcą. Mówił, że starał się także ją chronić, bo raz przez ich domem stało jakieś dziwne obce auto i będąc w Gorzowie, mieli wrażenie, że są obserwowani. Po raz pierwszy w jej pracy pojawiła się taka - jak stwierdził - "sytuacja niepokoju". Na miejscu w Gorzowie, jako rzeczoznawca, służył też żonie pomocą, ale tylko w "czynnościach technicznych i pomiarowych".

Mec. Sobusiak oceniał, że przesłuchani świadkowie brali udział w przygotowaniu opinii biegłej w zakresie, w jakim zgodnie z procedurą nie powinni, co jego zdaniem jest podstawą do uchylenia ekspertyzy biegłej, na podstawie której prokuratura sporządziła akt oskarżenia, a potem sąd pierwszej instancji wydał wyrok. Jednak zastrzegł, że na tym etapie jest jeszcze za wcześnie, aby o czymkolwiek przesądzać.

Godzina 13.30
Zeznania złożyli kolejni świadkowie. Witold Buczyński, obecnie pracownik Generalnej Dyrekcji Dróg Krajowych i Autostrad, jako kolega biegłej dr Paczkowskiej wskazywał jej nieścisłości w dokumentacji przy przebudowie drogi krajowej nr 22 i trasy średnicowej. - W dokumentacji było wiele nieprawidłowości - mówił, ale szczegółów już nie pamiętał, bo minęło siedem lat.

Były student dr Paczkowskiej Leszek Seredyński zeznał, że pomagał jedynie przy czynnościach technicznych jak segregowanie papierów czy trzymanie taśmy pomiarowej. Wielu czynności już także nie pamiętał z uwagi na upływ czasu.

Choć nie było jeszcze mów końcowych w ponownie otwartym przewodzie sądowym, były szef miejskiego wydziału inwestycji Władysław Ż. w emocjonalnie odczytanym oświadczeniu poprosił o uniewinnienie z zarzutu złego szacowania kosztów inwestycji, a dokładnie ich zawyżania. Jak wyjaśnił, kosztorysy opracowywał na podstawie tych samych danych, co biegła w swojej opinii.

Godzina 14.05
Dzisiejsze posiedzenie właśnie się zakończyło. Sędzia zarządził przerwę w rozprawie do jutra do 9.00. Po wyjściu z sali rozpraw prezydent wyjaśnił dziennikarzowi "GL", dlaczego, słuchając świadków, kiwał głową: - A dziwi się pan? Okazuje się, że nic nie robili, a dostawali od biegłej pieniądze. Każdy by tak chciał.

***
Ostatnie rozprawa odbyła się prawie rok temu - w lipcu. Po takiej przerwie Sąd Apelacyjny w Szczecinie wyznaczył na ten tydzień aż trzy rozprawy. Dziś o 9.00 pierwsza, jutro kolejna i jeszcze w piątek. Czy proces apelacyjny w głośnej aferze budowlanej zmierza ku końcowi? - Z rozkładu rozpraw wynika, że sąd ma nadzieję zakończyć sprawę w najbliższym terminie - odpowiedział nam w piątek przewodniczący trzyosobowego składu orzekającego sędzia Janusz Jaromin. Zaznaczył jednak, że warunkiem jest to, aby nie wydarzyło się nic "nieprzewidzianego". Będziemy relacjonować sprawę.

Afera budowlana do Sądu Apelacyjnego w Szczecinie przeniosła się w czerwcu ub.r. Od nieprawomocnego wyroku Sądu Okręgowego w Gorzowie, który zapadł w lipcu 2011 r., odwołało się 15 z 17 nieprawomocnie skazanych. Proces trwał 2,5 roku, a od początku śledztwa minęła dekada! - U nas sprawa nie będzie ciągnęła się latami - zaznaczał przed rokiem w rozmowie z ,,GL'' sędzia Jaromin. Nie przypuszczał wtedy, że proces będzie się tak ślimaczył.

- Albo ktoś robi sobie jaja z polskiego wymiaru sprawiedliwości, albo polski wymiar sprawiedliwości robi sobie jaja ze zwykłych ludzi - komentował w poniedziałek 7 stycznia na naszym forum www.gazetalubuska.pl Czytelnik Edward, gdy po półrocznej przerwie na uzupełnienie opinii biegłej rozprawa miała zostać wznowiona, ale okazała się, że nie udało się zgodnie z procedurami zawiadomić o terminie Ryszarda P. (w procesie jest płotką: w lipcu 2011 r. Sąd Okręgowy w Gorzowie skazał go jako byłego kierownika budowy PBI na rok więzienia w zawieszeniu na trzy lata i 4,5 tys. zł grzywny).

To wydłużyło sprawę

Po co była Sądowi Apelacyjnemu aż półroczna przerwa? Obrońcy nieprawomocnie skazanych - prezydenta, jego byłych bliskich współpracowników i znanych przedsiębiorców - próbują obalić opinię dr Teresy Paczkowskiej, biegłej prokuratury. Nie udało im się to przed sądem pierwszej instancji. Na wniosek obrony musiała uzupełnić opinię i odpowiedzieć np. na pytanie, czy nie pomyliła jednego z numeru działek, co mogłoby mieć wpływ na zakres odpowiedzialności m.in. prezydenta. Kiedy już skończyła, okazało się, że nie wszyscy zostali powiadomieni o terminie styczniowej rozprawy. Wcześniej zmarł obrońca jednego ze skazanych - Władysława Ż., a nowy poprosił o czas na zapoznanie się z materiałami sprawy. To też wydłużyło sprawę.

Przypomnijmy, o co chodzi w tzw. aferze budowlanej, bo jest bardzo skomplikowana. Jak mówią prawnicy - wielowątkowa. O jej ogromie świadczy choćby fakt, że same akta liczą ponad 16 tys. stron! Prokuratura oskarżyła znanych przedsiębiorców i prominentnych urzędniów (prócz prezydenta m.in. byłego wiceprezydenta i wojewodę Andrzeja K. i ówczesnego szefa wydziału inwestycji Władysława Ż.) o łapówki, fikcyjne roboty, nadużycia gospodarcze i fałszowanie dokumentów.
Śledztwo rozpoczęło się w styczniu 2002 r. Prokuratura zaczęła prześwietlać miejskie inwestycje z lat 1998 -2002 i doszła do wniosku, że skala korupcji (jak napisała potem w akcie oskarżenia: ,,za przyzwoleniem prezydenta Jędrzejczaka'') była przerażająca. Miasto, płacąc za niewykonane lub częściowo wykonane prace, straciło miliony.

Prokuratura mówi o układzie

Prokuratura uważa, że między władzami miasta i przedsiębiorcami budowlanymi istniał towarzysko - biznesowy układ. Dla części z oskarżonych zażądała kar więzienia w zawieszeniu. Dla Jędrzejczaka który - podkreślmy to dla jasności: nie był oskarżony o korupcję - poprosiła o 7 lat bezwzględnego więzienia (tzn. bez ,,zawiasów''). Chciała też, aby naprawił szkody, wpłacając po 400 tys. zł syndykom firm PBI i Z Marciniak SA i 200 tys. zł Urzędowi Miasta. Prosiła o 20 tys. zł grzywny i zakaz piastowania stanowisk kierowniczych w administracji państwowej przez 10 lat.

8 lipca ub.r. Sąd Okręgowy w Gorzowie ogłosił nieprawomocny wyrok. Sędzia Dariusz Hendler skazał prezydenta m.in. na 6 lat więzienia, 8 lat zakazu pełnienia funkcji publicznych i obowiązek zwrotu 1 mln zł syndykom firm budowlanych i magistratowi. Prezydent został skazany m.in. za to, że w kwietniu 2000 r. polecił prezesom spółek PBI Zygmuntowi M. i Marciniak SA Zbigniewowi M., żeby zapłacili właścicielowi firmy zieleniarskiej z Żywca po 400 tys. zł za fikcyjną dostawę roślin ozdobnych. Potem pozwolił, aby firmy odbiły sobie to na inwestycjach.

Prezydent zapewnia, że jest niewinny. - Jestem dobity ostatecznie, ale będę walczyć - mówił "GL" tuż po ogłoszeniu wyroku. Podobnie jak inni skazani odwołał się.

Sąd Apelacyjny może uchylić wyrok, podtrzymać go lub cofnąć sprawę do ponownego rozpatrzenia. A jeśli opinia biegłej zostałaby uznana za wadliwą, śledztwo mogłoby nawet wrócić do prokuratury! Jak będzie, przekonamy się być może jeszcze w tym miesiącu. Jeśli wina prezydenta zostałaby uznana choćby w części, straciłby on stanowisko.

KALENDARIUM AFERY

* styczeń 2002 - początek śledztwa, prokuratura zainteresowała się sprawą po doniesieniu pracowników i wierzycieli na zarząd Przedsiębiorstwa Budownictwa Inżynieryjnego, że zarząd działa na szkodę upadającej spółki.

* luty 2004 - aresztowanie prezesa PBI Zygmunta M. Kilka tygodni później za kratki trafiają szefowie spółki PBI.

* kwiecień 2004 - aresztowanie szefów Budinwestu Janusza K. i Ryszarda S.

* październik 2004 - aresztowanie prezydenta. Siedział w areszcie 84 dni.

* luty 2005 - nieskuteczne referendum w sprawie odwołania prezydenta.

* luty 2007 - aresztowanie szefów Marciniak SA.

* kwiecień 2007 - zakończenie śledztwa.

* maj 2007 - akt oskarżenia. Liczy aż 160 stron.

* listopad 2008 - rusza proces.

* lipiec 2011 - zapada nieprawomocny wyrok.

* styczeń 2012 - powstaje pisemne uzasadnienie wyroku, liczy aż 243 strony.

* luty 2012 - na podstawie pisemnego uzasadnienia wyroku strony - w tym prezydent, który mówi, że jest niewinny - piszą odwołania do Sądu Apelacyjnego w Szczecinie.

* czerwiec 2012 - przed Sądem Apelacyjnym w Szczecinie rozpoczyna się rozprawa odwoławcza.

Oferty pracy z Twojego regionu

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska