Chwilę potem, o 19.57, udaje się pani Marii dodzwonić na 997. Rozmowa trwa ponad trzy minuty. Gorzowianka nie ukrywa złości na policję i w ostrych słowach wypomina półtoragodzinne próby połączenia się z komendą. Rozłącza się. Po kwadransie... dostaje na komórkę telefon. - Policjant przedstawił się i poprosił mnie, bym przyszła do komisariatu ,,wyjaśnić całą sprawę". No ludzie! Łapiemy włamywacza i złodzieja, chcemy go podać na tacy, policja milczy i ja mam to wyjaśniać? Ktoś chyba stracił kontakt z rzeczywistością - mówi podenerwowana.
Czy włamywacz trafił w ręce policji i dlaczego telefon milczał przeczytasz we wtorkowym wydaniu ,,Gazety Lubuskiej".
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?