Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Derby Ziemi Lubuskiej. Nie zawsze był kawior

Marcin Łada 68 324 88 14 [email protected]
Greg Hancock wbija się w bandę podczas półfinału w Gorzowie w 2011. Tamten mecz został przerwany z powodu deszczu.
Greg Hancock wbija się w bandę podczas półfinału w Gorzowie w 2011. Tamten mecz został przerwany z powodu deszczu. Tomasz Gawałkiewicz
Derby lubuskie to wielkie święto. Niestety, zdarzało się, że atmosfera podczas zawodów była daleka od radosnej, wzniosłej czy emocjonującej. Raz psuli ją jedni, raz drudzy, a czasem w to wszystko mieszała się jeszcze pogoda.

O historii derbów napisaliśmy już chyba wszystko i nie ma potrzeby cofać się zbyt głęboko w przeszłość. Cóż, nie zawsze, jak mawia pewien trener, był kawior. Czasem była kaszanka. Ot, pierwszy przykład z brzegu. Przynajmniej przez dwa sezony gospodarze obiektu przy Śląskiej "witali" zorganizowane grupy fanów z Zielonej Góry konserwacją części metalowych na ich sektorze. Płot i poręcze były posmarowane jakąś mazią, która brudziła dłonie i ubrania. Z formalnego punktu widzenia wszystko było OK, ale gościnność raczej wątpliwa. - Po co to robią? Przecież od razu widać, że to prowokacja - mówił wtedy Gienek, stary kibic, który był na wielu różnych wyjazdach.

Z drugiej strony w 2009 mieliśmy skoki na krzesełkach i ich czysto przypadkowy demontaż. Zielonogórzanie tłumaczyli się, że zostali zbytnio stłoczeni w sektorze, a później tylko tańczyli i nie było ich celem niszczenie oparć. Napisaliśmy wtedy: "Dyrektor OSiR-u Włodzimierz Rój wyliczył, że zniszczeniu uległo 80 plastikowych krzesełek, siatka i słupki okalające sektor gości oraz głośnik i przenośne toalety. - Wykonaliśmy zdjęcia, wycenimy wartość szkód. Całość materiału przekażemy zielonogórskiemu klubowi".

Niestety, rok później mieliśmy też przypadek, kiedy z sektora przyjezdnych kawał plastiku poleciał na tor. Organizatorzy nie błysnęli wtedy sprawnością, a szukanie chuligana, mimo monitoringu, trwało kilka tygodni. Straty po tamtych derbach liczyli także w gorzowskim MZK. Cztery autobusy, które woziły zielonogórzan wróciły do bazy z m.in. porwaną tapicerką i nadpaloną podłogą.

Kiedy wydawało się, że nic nas już nie zaskoczy, 13 maja ub.r. ekipa z Zielonej Góry rozwiesiła przed pojedynkiem transparent obrażający gorzowską legendę i patrona stadionu Edwarda Jancarza. Jakby tego było mało, kibice wnieśli zakazane sektorówki, race i świece dymne. Pokaz pirotechniczny przerwał mecz, doszło do przepychanek i starć z policją na zewnątrz obiektu. To była tylko jedna scena fatalnego spektaklu, który rozegrał się tego dnia w Gorzowie. Wrzało także w parkingu, bo już w trakcie meczu na stadion dotarła informacja o śmierci Lee Richardssona. Brytyjczyk miał wcześniej wypadek na torze we Wrocławiu.

Został wielki moralny kac

Z perspektywy czasu, kiedy ogląda się dziś na chłodno zapis tamtych rozmów i sprzecznych decyzji widać, że animozje zielonogórsko-gorzowskie mają wpływ na ludzi, których nigdy nie podejrzewalibyśmy o lokalny szowinizm. A jednak. Jedziemy! Nie jedziemy! Wyzwiska i szamotanina w obliczu wielkiej tragedii. Fani siedzieli na stadionie i nic nie wiedzieli. Długo nikt ich nie poinformował. Choćby z szacunku. Później posypały się kary i został wielki moralny kac. Falubaz musiał zapłacić 60 tys. zł kary za kibiców, ale to nie zatarło bardzo złego wrażenia, które zostawiły po sobie oba lubuskie kluby. Ludzie z jednego regionu, którzy w niestandardowej sytuacji kompletnie się pogubili i nie potrafili porozumieć.

Atmosferę święta psuły każe upadki. Na "Jancarzu" poważne kontuzje złapali w 2011 Rafał Dobrucki i w ubiegłorocznym półfinale Patryk Dudek. Dobrucki wyjechał do szpitala ze złamanym kręgosłupem i długo dochodził do siebie. Życie Dudka było przez chwilę bardzo zagrożone, kiedy "odezwała się" obita wątroba. "Rafi" nie wrócił już na tor, a jego młodszy kolega rehabilitował się aż do marca. Szczególnie drugi z opisanych wypadków nasilił dyskusję w sprawie sposobów przygotowania gorzowskiego toru.

Cóż, gorące głowy Lubuszan wyjątkowo często chłodził deszcz. W czerwcu 2011 trzeba było przełożyć derby w Zielonej Górze. We wrześniu tego samego roku opady przerwały zawody w Gorzowie przy stanie 27:19 dla Stali. Przy W69 padało jeszcze w lipcu 2012, kiedy czekaliśmy na rewanż po przerwanych tragedią zawodach przy Śląskiej. Teraz też synoptycy zapowiadają burze. Oby ominęły stadion i zawody przebiegły bez zakłóceń. Jasne, jasne, trudno to sobie wyobrazić nawet w sytuacji, kiedy zorganizowanej grupy fanów z Zielonej Góry nie będzie na trybunach.

Motoryzacja do pełna! Ogłoszenia z Twojego regionu, testy, porady, informacje

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska