Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Zwijał się z bólu, a lekarze zbagatelizowali sprawę!

Beata Bielecka 95 758 07 61 [email protected]
- Od razu czułem, że połamałem sobie palce. Nogą nie mogłem ruszyć, bo strasznie bolało - mówi Krzysiek.
- Od razu czułem, że połamałem sobie palce. Nogą nie mogłem ruszyć, bo strasznie bolało - mówi Krzysiek. Beata Bielecka
Przez dwa dni 17-letni Krzysiek zwijał się z bólu, mając połamane palce stopy, bo lekarze w słubickim szpitalu zbagatelizowali sprawę. W Gorzowie od razu trafił na stół operacyjny.

- To mi się nie mieści w głowie, że można tak traktować pacjentów! - denerwuje się Edward Niedużak, ojciec Krzyśka. Grając w piłkę, chłopak uderzył nogą w murawę. Miał pecha, bo wcześniej zdjął buty. - Poczułem okropny ból, polała się krew - opowiada nastolatek. Pojechał z ojcem na pogotowie. Było to w czwartek wieczorem, 4 kwietnia (ojciec chłopca zgłosił się do nas dopiero przedwczoraj, bo najpierw zajmował się zdrowiem syna, a teraz "dochodzi sprawiedliwości").

Dyżur miał Zbigniew Walczak, szef Szpitalnego Oddziału Ratunkowego. - Kazał opatrzyć stopę, ale zdjęcia już nie zlecił. Tłumaczył, że dla takiej drobnostki nie ma sensu ściągać wieczorem pracownika, który robi prześwietlenia - wspomina E. Niedużak. Skarży się też na sposób potraktowania syna przez lekarza. - Krzysiek mówił, że bardzo go boli i prosił, żeby przed zdjęciem skarpetki przeciąć ją. Usłyszał, że cuduje. Lekarz chwycił za koniec skarpetki i jednym pociągnięciem ją zdjął. Syn aż z bólu krzyknął - opowiada. Potem usłyszeli, że mają się zgłosić następnego dnia do poradni chirurgicznej. Gdy jechali do domu, Krzysiek płakał z bólu. Musieli jeszcze wejść na czwarte piętro, bo mieszkają wysoko. W nocy chłopak z bólu nie mógł spać.

Gołym okiem widać było złamanie.

Rano zjawili się w poradni u chirurga Ryszarda Sobieskiego. - Syn mówił, że nie może ruszać palcami. Lekarz stwierdził jednak, że to tylko mała rana. Dla pewności kazał jednak zrobić w poniedziałek zdjęcie stopy i przyjść z nim do poradni - relacjonuje słubiczanin. Zrobili je tego samego dnia. Gołym okiem widać było złamanie. - Mimo to chirurg, do którego poszedłem na dyżur, powtórzył, że mam przyprowadzić syna do poradni w poniedziałek - ze zdumieniem wspomina E. Niedużak. Ponieważ kolejna noc też była ciężka, w sobotę rano zawiózł syna na pogotowie. Dyżurujący tam pediatra po konsultacji z ortopedą, natychmiast skierował chłopaka do szpitala wojewódzkiego w Gorzowie (w Słubicach nie ma ani dziecięcej chirurgii, ani ortopedii). Tego samego dnia Krzysiek trafił na stół operacyjny. W szpitalu spędził 10 dni. Do dziś ma nogę w gipsie, bo zespolone drutami kości dwóch palców słabo się zrastają. Jego ojciec złożył doniesienie w prokuraturze. Chce, żeby biegli lekarze stwierdzili, czy komplikacje mogą być skutkiem tego, że operację zrobiono tak późno. Od zastępcy prokuratora rejonowego w Słubicach Wojciecha Kwieka wiemy, że nie ma jeszcze decyzji, czy postępowanie w tej sprawie zostanie wszczęte.
Doktor Walczak nie sądzi, żeby czas przeprowadzenia operacji miał wpływ na to, jak zrastają się kości. Uważa, że zrobił wszystko, co powinien. Nie przypomina też sobie, żeby komentował w jakikolwiek sposób słowa chłopaka, który skarżył się na silny ból.

Drugi z lekarzy - R. Sobieski twierdzi, że w ogóle nie pamięta tego przypadku. - Jeśli jednak pacjent miał ranę, nie kwalifikował się do zabiegu - tłumaczy to, że kazał ojcu przyjść z synem dopiero w poniedziałek (mimo że już w piątek wiedział o złamaniu).
Szef słubickiej lecznicy Zygmunt Baś mówi, że zna tę historię i żałuje, że pacjent nie zgłosił się do niego, gdy miał pretensje do lekarzy. - Skoro złożył doniesienie do prokuratury, to dla dobra sprawy nie będę tego komentował - stwierdza. Nie chce też rozmawiać o skargach na Z. Walczaka (z naszych informacji wynika, że była już niejedna). - To sprawa spółki - mówi.

Potwierdza tylko, że w prokuraturze toczy się postępowanie w sprawie zgłoszonej przez słubiczankę, która twierdzi, że szef oddziału ratunkowego Z. Walczak nie rozpoznał u niej tętniaka mózgu (pisaliśmy o tym 16 lutego w tekście "Niemieccy lekarze uratowali jej życie"). W środę chcieliśmy porozmawiać o przypadku Krzyśka z ordynatorem oddziału chirurgii i traumatologii dziecięcej w Gorzowie, gdzie chłopak był operowany. Nie udało się, bo po dyżurze miał wolne. Nieobecny był też jego zastępca.

Komentarz: Lekarzu, lecz się sam

Nikogo nie dziwi już, że na wizytę do specjalisty trzeba czekać kilka tygodni, a nawet miesięcy. My, pacjenci, z pokorą musimy przyjmować potężne nie tylko kolejki do lekarzy, ale nawet błędy w sztuce. A to odsyłany w Gorzowie przez lekarzy nie wiadomo dokąd pacjent z dziurą w sercu, a to śmierć dziecka w Warszawie z powodu błędnej diagnozy, a to historia 17-latka ze Słubic, którą opisujemy powyżej. Każdy ma prawo do błędu, ale nikt nie ma prawa być bezdusznym. Najbardziej boli mnie nie brak pieniędzy w służbie zdrowia, ale... wynotowałem dziewięć grzechów, moim zdaniem, głównych jakie popełniają medycy. Oto one: 1. Totalny brak współczucia 2. Lekceważenie pacjentów 3. Traktowanie ludzi jak przedmioty 4. Picie alkoholu w pracy 5. Niedouczenie 6. Pazerność 7. Pewność siebie zahaczająca o arogancję 8. Łapówkarstwo 9. Poczucie bezkarności.

Chociaż wymienione przypadłości dotyczą zdecydowanej mniejszości stanu lekarskiego, to jednak mniejszość wystawia opinię większości. Szczególnie wówczas, kiedy owa większość nie potrafi wyczyścić swojego środowiska i przymyka oczy na grzechy. A przecież lekarzy wciąż obowiązuje Przysięga Hipokratesa: "Przysięgam na wszystkich bogów i boginie, że będę stosował zabiegi lecznicze wedle mych zdolności ku pożytkowi chorych, broniąc ich od uszczerbku i krzywdy... W razie jej przekroczenia i złamania niech mię los przeciwny dotknie..."

Maciej Wilczek
68 324 88 23
[email protected]

Oferty pracy z Twojego regionu

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska